Paweł Kowal, niegdyś wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, dziś kandyduje z pierwszego miejsca z list Koalicji Obywatelskiej z Krakowa. "Startuję, by Polki i Polacy o centrowych poglądach mieli wybór" - twierdzi Paweł Kowal w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"

- Jestem zadowolony z życia poza Sejmem, poza codzienną polityką. Zdecydowałem się na przekroczenie granicy osobistej wygody. Uważam, że sytuacja jest nadzwyczajna. - podkreśla Kowal

- Jednego nikt mi nie powie – że przychodzę na łatwe. Z punktu widzenia opozycji, jeśli chodzi o państwo, sytuacja jest kryzysowa. Najważniejsze jest to, by także Polki i Polacy o centrowych poglądach mieli wybór. Rządy PiS to nie jest prawica, to rządy ciągłej rewolucji.  - dodaje

- W polityce są propozycje niepoważne, poważne i bardzo poważne. Jeśli ktoś ci proponuje otwierać listę głównej partii opozycyjnej w Krakowie, nie możesz po prostu odpowiedzieć „nie”, musisz to przemyśleć. Przez ostatnie cztery lata na wszystkie propozycje odpowiadałem „nie”. Gdyby mnie pan zapytał dwa tygodnie temu, czy będę starował w wyborach, to też bym powiedział „nie”. I jeszcze bym przysiągł, że się nigdzie nie wybieram. - podkreśla

Według niego, w starcie z list Grzegorza Schetyny "obciachu nie ma, wyzwanie jest."

- Wierzę, że politykę można uprawiać inaczej, niż to robi dzisiaj PiS. Jeśli moje kandydowanie ma jakiś sens, to tylko wtedy, jeśli pokażę, że polityka – mimo tego, co się stało w ciągu ostatnich czterech lat – to wciąż sprawa poważna. Ale też, że naprawdę nie jesteśmy skazani na zimną wojnę domową, szczególnie w obliczu sytuacji międzynarodowej, która zmieniła się na niekorzyść. - tłumaczy

- Można powiedzieć, że tamtego Pawła Kowala, który cztery lata temu miał startować do Senatu, w tym sensie już nie ma, że otwieram nowy rachunek, tamto jest odcięte grubą kreską.  - dodaje

Pytany o powód, dla którego chce wrócić do polityki, mówił:

- Najważniejszą cechą III RP było dla mnie to, że przy swych licznych wadach, obywatele zawsze mieli wybór. Jak usłyszałem, że PiS chce znacjonalizować media, to już wiedziałem, że dzieje się źle. Wiele razy się wściekałem na tzw. liberalne media, ale gdy się zorientowałem, że PiS dąży do tego, by nie było w ogóle mediów liberalnych, a wszystkie miałyby przypominać te rządowe, to pomyślałem, że to jest granica, którą jeśli przekroczymy, to będzie źle, że niedługo obudzimy się w świecie, w którym wszyscy od rana do wieczora będą klepać to samo. - stwierdził

 - Rozumiem, że Polacy mogą wybrać jakąś partię na drugą albo nawet trzecią kadencję, ale ważne, by jeśli rzeczywiście tego chcą, mieli realny wybór, a nie robili tak dlatego, że są karmieni propagandą. - dodał

 

bz/rp.pl