Czy książka Rezy Aslana „Jezus Zelota” jest dobrą książką?

To jest ciekawa książka. Jest sprawnie napisana. Przejrzysta, z mocno sformułowaną tezą. Aslan wyraźnie oddzielił część pierwszą, dla ogółu czytelników, która nie jest obciążona ani przypisami, ani odniesieniami do innych dzieł, od części drugiej, zawierającej przypisy, uwagi, czasem polemiki. Ktoś kto nie chce wnikać skąd się biorą dane poglądy i jak są uzasadniane to właściwie tej drugiej części może nie czytać i przyjmować tylko ten element opisowy – opowieść o Jezusie Zelocie. Poza tym pewnie jest też tak, że książka która głosi tzw. kontrowersyjne tezy, inne niż te, do których ludzie przywykli i jeszcze ma za sobą wsparcie innych autorytetów, jak choćby laureatów Pulitzera, wydaje się być ważna, znacząca. Żyjemy w świecie coraz bardziej zdechrystianizowanym, gdzie wielu ludzi nie zna tekstów Ewangelii, nie rozumie ich, nie potrafi właściwie odczytywać. To ułatwia sukces takim książkom, szczególnie jeśli są dodatkowo mocno promowane.

Odejdźmy na chwilę od samej książki. Ważnym pytaniem w jej kontekście, czyli także w kontekście wyznania islamskiego jej autora, byłaby kwestia kim jest Jezus w oczach tej religii.

Jezus w oczach islamu jest prorokiem poprzedzającym Mahometa, jego główna funkcja sprowadza się tak naprawdę do potwierdzenia tego co przyniósł ze sobą już Mojżesz. Wizja ta odbiera Jezusowi to wszystko co głosi na jego temat Kościół, czyli nie jest ani Synem Bożym, nie jest na pewno drugą osobą Trójcy, czyli nie jest Bogiem. Jeśli jest prorokiem to też prorokiem, który nie wprowadza tak naprawdę niczego nowego – ani etyki, ani przesłania religijnego. Nie wiąże się z nim żaden przełom „mądrościowy”. Ewentualnie, w pewien sposób, jego pojawienie się zapowiada przyjście Mahometa.

To dość ciekawe – Żydzi zauważyli tę nowość, a w końcu to ich ona bezpośrednio dotyczyła. Interesująco pisał o tym współczesny rabin Neusner w swojej książce „Rabin rozmawia z Jezusem”. Czy wobec tego Jezus ma jakąś rolę w islamie?

Co byśmy nie powiedzieli to Jezus dla islamu jest jednym z głównych proroków, którzy się pojawili. Koran wymienia ich wielu. Takimi prorokami byli choćby sam Adam, Abraham, Izmael, Izaak, Jakub, Dawid, Eliasz czy Jan. Czytając Koran bardzo trudno jednak powiedzieć na czym polegałaby inność, nowość, czy oryginalność Jezusa. Tak jak pozostali przed nim miał on głosić jedność, a właściwie jedyność Boga, miał przepowiadać Sąd Boży i nawoływać do posłuszeństwa słowu Boga, które zostało przekazane w Torze, Prawie.

Jaki wobec tego jest Jezus Rezy Aslana? Islam mówi o Jezusie jako o Księciu Pokoju, natomiast w książce Aslana to jest raczej taki Mąż Wojujący.

Pamiętajmy, że islam o sobie samym też nieraz mówi, że jest religią pokoju, więc może i Jezus też być może Księciem Pokoju pod warunkiem, że jest to pokój na jego warunkach. Tak by można to było obrócić i wyjaśnić. Jaka jest natomiast wizja z książki? To jest dość ciekawe. Autor podkreśla kilka razy, że Jezus jest przede wszystkim Żydem. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym może nic szczególnie kontrowersyjnego. Nikt przecież nie będzie przeczyć, że Jezus był Żydem, że pochodził z rodu Dawida, że nauczał w synagogach i pielgrzymował do świątyni w Jerozolimie. Ważne jest wszakże to jakie się z tej „żydowskości” Jezusa wyprowadza konsekwencje. A wnioski Aslana są w znacznej mierze zbieżne z poglądami różnych liberalnych teologów, według których to bycie Żydem całkowicie determinuje postać Jezusa.

Inaczej mówiąc Jezus mógł nauczać tylko tego, co było wspólnym dziedzictwem ówczesnego judaizmu. Wniosek skrajny z tego jest taki, że wszystko to co było w Ewangeliach przedstawione jako nowe i kontrowersyjne, to, co było przedmiotem sporów czy to z faryzeuszami czy saduceuszami – to co oryginalne, inne, czy pozostające w opozycji do prądów żydowskich, które w pierwszym wieku, może przed 70 r. n. e. istniały, musi być jakąś obcą naleciałością. Jezus nie mógł głosić niczego, czego już wcześniej przed nim nie głosili inni nauczyciele żydowscy.

Takie rozumowanie obarczone jest podwójnym błędem. Pierwszy polega wyjątkowo ciasnym rozumieniu ludzkiej wolności i mocy ludzkiego umysłu. Na przekonaniu, że w danym środowisku kulturowym nie może pojawić się nic naprawdę nowego. Wielu współczesnych egzegetów nie zauważa, że gdyby przyjąć ich sposób rozumowania ludzka historia stałaby w miejscu. I tak na przykład Sokrates nie mógłby odkryć cnoty a Platon prawd wiecznych. Przecież tego co rewolucyjnie nowe w ich myśleniu nie da się po prostu wyprowadzić z ich środowiska. Na tym przecież polega duchowa rewolucja, czy duchowe odkrycie, że pojawia się człowiek – pomijam teraz wątek nadprzyrodzoności i boskości Pana Jezusa – który może dostrzec coś czego inni nie potrafili dostrzec, czy odkryć jakiś element rzeczywistości, który przed innymi był zatajony.

I błąd drugi, religijny, polega na przeświadczeniu, że Bóg nie może nic nowego zdziałać w historii. Niczego nowego objawić, niczym zaskoczyć. Bóg jawi się jak pierwszy poruszyciel deistów: pchnął świat i na tym jego rola się wyczerpała. Przekazał raz swoje objawienie i już nic nowego nie ma do powiedzenia. Taki zachowawczy i paradoksalnie ograniczający postrzeganie sposób myślenia jest widoczny tak u Aslana, jak i u wielu innych autorów. Naprawdę nie chodzi im o to, że Jezus był Żydem, tylko o to, że mógł myśleć tylko tyle ile myśleli ludzie w jego czasach. Ani sam niczego innego nie mógł wymyślić, ani nie mógł żadnej nowej nauki otrzymać od Boga. Jezus musiał zatem reprezentować poglądy religijne w niczym nie odbiegające od tego, co sądzili inni Żydzi w jego epoce.

I to jeszcze według naszego przeciętnego wyobrażenia na ten temat.

Jeśli dominowało wtedy w myśli żydowskiej przeświadczenie, że tak ważne są np. przepisy rytualne dotyczące czystości jedzenia, czy szerzej cały podział na czyste i nieczyste, to znaczy, że Jezus też musiał to uznawać. Czyli jeśli w Ewangelii Marka czy Mateusza i Łukasza są opisy tego, że uczniowie Jezusa jedzą nieczystymi rekami, albo że On sam mówi, że nieczyste jest to co z człowieka wychodzi, a nie to co do niego wchodzi, to znaczy, że to muszą być obce interpolacje i wprowadzili je późniejsi chrześcijanie. Dlaczego? Dlatego, że jest niemożliwe, żeby Żyd uważał, że rytualny podział na czyste i nieczyste pokarmy jest czymś nieważnym. Taki sposób myślenia jest obecny u wielu współczesnych egzegetów.

Aslan wyciąga z tego wniosek, że Jezus musi być żydowskim nacjonalistą. To proste.  Jeśli współcześni uważali się za prześladowanych przez Rzymian, a większość z nich uważała, że jedyną formą sprzeciwu wobec rzymskiej okupacji jest wzięcie broni do ręki i odwołanie się do walki, to Jezus też musiał w tym uczestniczyć i myśleć tak samo. Jeśli Bóg Starego Testamentu był Bogiem wojny i zemsty, to Jezus musiał w takiego właśnie Boga wierzyć. Wniosek z tego, w tej logice, wydaje się prosty – musiał być zelotą.

Zastanawia mnie czy ta książka jest sformatowana przez wyznanie autora, czy jest raczej kolejną książką z serii liberalnej egzegezy Pisma Świętego.

Wydaje mi się, że ten mocno podkreślany element zelotyzmu i gorliwości, który sprawia, że zdaniem Aslana Jezus głosi de facto walkę zbrojną doskonale mieści się w islamskim rozumieniu bycia prorokiem i wiernym. Oczywiście to już jest wchodzenie w kwestię psychologii, rozważanie na ile taką, a nie inną wizję przyjął Aslan pod wpływem wiary. Jest jednak faktem, że taka a nie inna wizja – gorliwego wyznawcy Prawa, walczącego przemocą z obcym okupantem, z bałwochwalcami - doskonale odpowiada islamskiemu wyobrażeniu roli proroka i Jezusa. Ewangelia jest tam tylko potwierdzeniem Tory, te wszystkie elementy, które my chrześcijanie odnajdujemy jako rzecz nową, obecną chociażby w Kazaniu na górze, w wątku o nadstawianiu policzka, w miłości nieprzyjaciół i modleniu się za nich, potępieniu nienawiści muszą zostać odrzucone przez Aslana, ponieważ zaprzeczają podstawowej wizji, że Jezus jedynie potwierdza Torę. Cale to przeciwstawienie jakie znajdujemy w Ewangelii Mateusza zawarte w formule „Powiedziano wam, a ja wam mówię” musi zostać odrzucone jako coś fałszywego, wniesionego przez późniejszych chrześcijan. Zgodnie z takim rozumieniem Jezus ani nie głosił, ani nie mógł głosić miłości do nieprzyjaciół; nie mógł nauczać miłosierdzia wobec wrogów i obcych. Musiał – bo tak uważano powszechnie – chcieć ich zwalczyć i pokonać. I tak odwołanie się do rzekomego kontekstu, czyli naszej ułomnej wiedzy o ówczesnym judaizmie niszczy sens, jaki przekazują nam teksty ewangeliczne.

Z tego co Pan mówi wynika, że w tej książce nie ma w gruncie rzeczy nic nowego.

Ona jest nowa w tym sensie, że ileś twierdzeń, na które autor się powołuje pochodzi z książek nowszej grupy egzegetów. Myślę, że jednak popularność tej książki jest związana z wyznaniem autora. Taki obraz jaki on przedstawia może być uważany za istotny dla wielu islamskich odbiorców. Warto zauważyć, że Aslan nie neguje ani cudów Jezusa, ani jego Zmartwychwstania – okrywa te wydarzenia płaszczem niewiedzy. Tym różni się od radykalnych liberalnych egzegetów, którzy poszukują naturalistycznych wyjaśnień choćby Zmartwychwstania. Jest taki znany teolog amerykański John Dominic Crossan, który twierdził, że Pan Jezus gdy został ukrzyżowany to na Golgocie pojawiły się psy, które zjadły Jego ciało. U Aslana nie ma tych prymitywnych tłumaczeń, on mówi, że może coś się komuś w tej sprawie wydawało, a może wcale nie – o wierze się nie dyskutuje.

Skąd aż taka popularność tej książki?

Na pewno wyznanie religijne tego autora ma znaczenie i przez to jego odczytanie może się wielu ludziom wydawać świeże, nowe, inne. Tak jak powiedzieliśmy nie jest to prawda. Wszystko to co znajdujemy w tej książce i co jest podawane jako nowe ustalenia, to są tak naprawdę odgrzewane kotlety. Jednak dla ludzi, dla odbiorców muzułmańskich, czy dla tych którzy są zainteresowani tym jak islam patrzy na Jezusa ta książka ma pewną wartość. Bo nawet jeśli to są odgrzewane kotlety, to zostały one przyrządzone przez innego kucharza i w trochę innym sosie podane. To jest jeden element.

Drugi, który zapewnia tej książce popularność to teoria Aslana tłumacząca różnicę, między Jezusem, jakiego przekazały pisma chrześcijańskie a Jezusem rzekomo historycznym, realnym. Aslan robi w niej mniej więcej to samo co robią inni autorzy, czego skrajnym przejawem są wynurzenia Dana Browna, czy Michaela Baigneta. Przedstawia teorię tłumaczącą dlaczego tak bardzo różni się „prawdziwy” Jezus od tego, w którego wierzy Kościół. Oczywiście odkrywa spisek. Pierwotny Kościół ukrył starannie spór pomiędzy św. Pawłem a Jakubem i Piotrem. Tak naprawdę to prawdziwe oraz pierwotne chrześcijaństwo Jakuba czy Piotra, chrześcijaństwo żydowskie, chrześcijaństwo zelockie, nacjonalistyczne i wrogie poganom zostało zniszczone przez Rzymian w czasie wojny żydowskiej. Wtedy, gdy Rzymianie wycięli w pień prawdziwych uczniów Jezusa do głosu doszło chrześcijaństwo Pawła, który wymyślił Chrystusa na nowo. I to takie właśnie, sfałszowane chrześcijaństwo przyjęli poganie.

Taki klucz interpretacyjny doskonale pasuje do popularnej antykościelnej narracji. Przecież wiadomo, że Kościół musiał od początku oszukiwać i fałszować – mówi się nam. Skoro ludzie coraz częściej są co do tego przekonani, potrzebują teorii, które pokazywałyby jak rzekomo doszło do tego wielkiego fałszerstwa. Aslan podaje mechanizm jak to się niby miało wszystko stać.

Jeszcze warto dodać trzeci powód popularności tej książki. Element ten także wpisuje się w powszechne oczekiwania społeczne. Duża część opinii publicznej na Zachodzie jest przeświadczona, że za Holocaust odpowiada tradycja chrześcijańska. Doszukiwanie się antysemityzmu w Nowym Testamencie jest po prostu niezwykle modne. Można na tym zbudować prawdziwą karierę. Pisałem o tym szerzej w swojej książce „Kto zabił Jezusa?”

Aslan doskonale trafia w tę modę. Cała scena kiedy tłum zapytany przez Piłata, czy ma uwolnić Jezusa, czy Barabasza odpowiada: „Uwolnij Barabasza, a tego ukrzyżuj” jest zdaniem Aslana sceną wymyśloną przez chrześcijan po to żeby obciążyć Żydów i na nich przerzucić odpowiedzialność. Jest też tak naprawdę rzekomym dowodem przyrodzonego niemal antysemityzmu chrześcijan. Tak samo słowa starszych ludu i arcykapłanów w Ewangelii Jana, że nie mają króla jak tylko cesarza ma być, według Aslana, dowodem pogardliwego i haniebnego pierwotnego chrześcijańskiego antysemityzmu. Dlaczego? Bo zdaniem Aslana żaden ówczesny Żyd, a już szczególnie członek elity nie mógł tak powiedzieć. To oczywista bzdura. Ale takie bzdury zdobywają popularność.

Swoją drogą to dość groteskowe, że muzułmanie rozliczają chrześcijaństwo z antysemityzmu. Ale cóż, w takim właśnie świecie żyjemy, a chętnych do przeciwstawienia się temu wielu nie ma.

Rozmawiał Tomasz Rowiński 

tekst opublikowany pierwotnie na łamach portalu Fronda.pl 7 IX 2013