We wtorek w Komisji Edukacji i Kultury PE zostało poddane pod głosowanie sprawozdanie o  pamięci historycznej w europejskiej edukacji i kulturze. Polskie poprawki przygotował Marek Migalski, eurodeputowany Polski Razem. Jednak forma w jakiej zostały one przestawione nie spodobała się samemu autorowi.

– Wstrzymałem się więc od głosu – powiedział w rozmowie z „Rz” europoseł. Raport ostatecznie przepadł. – Żałuję, że mój raport nie został przyjęty. Ale jeśli miałby pozostać w takiej formie, to lepiej się stało, że został odrzucony – argumentuje Migalski.

Migalski swoją końcową decyzję tłumaczy porażkami w głosowaniach nad poszczególnymi zapisami, które doprowadziły do tego, że dokument pozbawiono ważnych dla niego elementów. Wypadł zapis zrównujący zbrodnie komunizmu i nazizmu, nie udało się też pozostawić przykładów pokazujących zakłamywanie historii. Jednym z nich było funkcjonujące przez lata kłamstwo przypisujące Niemcom zbrodnię na polskich oficerach w Katyniu. Drugim używane często na świecie określenie „polskie obozy śmierci". Wszystkie te zapisy przepadły, mimo że Migalski oferował kompromisy. Gotów był zrezygnować z forsowania dwóch swoich postulatów, po to żeby tylko został przykład mówiący o polskich obozach śmierci.

Dwie godziny przed głosowaniem europoseł przesłał kolegom z komisji link do informacji o tym, że Kneset zamierza w styczniu przegłosować uchwałę nawołującą do zaprzestania używania tego kłamliwego stwierdzenia. I stosowania zamiast tego sformułowania „niemieckie nazistowskie obozy na terytorium Polski".

– Chciałem im pokazać, że dla Żydów też jest to ważne – wyjaśnia europoseł. Ale to nie pomogło. Ostatecznie jego propozycja przegrała, bo przeciw była lewica, a także chadecy z Niemiec i Francji.

Ab/ rp.pl