Pedofilia w Ośrodku Kultury, mobbing w Bibliotece Miejskiej i zadłużenie miasta na ponad 160 milionów złotych - to tylko część zarzutów jakie stawiane są Robertowi Biedroniowi przez lokalnych polityków i media. Krytykują go wszystkie strony, nawet Platforma Obywatelska.

"Określanie Biedronia mianem »samorządowca« jest nieprzyzwoitością wobec kompetentnych, ciężko pracujących wójtów i burmistrzów z całego regionu. On nie tylko nie miał żadnych kompetencji, lecz nawet nie starał się nauczyć podstawowych na tym stanowisku rzeczy" - mówi "Sieci" Przemysław Woś, dziennikarz Radia Gdańsk, który obserwuje pracę prezydenta Słupska.

Jeden z rozmówców podsumował Biedronia jednym zdaniem - "Jedynym produktem, który wylansował, jest on sam".

Od momentu rozpoczęcia pracy w Słupsku, Robert Biedroń zajął się sprawami, które dla mieszkańców nie mają żadnego znaczenia, zaś dla niego samego są świetną reklamą na spotkaniach z potencjalnymi wybocami w wyborach ogólnopolskich.

Patroni plac i ulic, powołanie pełnomocnika ds. "równości" - to podstawowe rzeczy jakimi chciał się zajmować były poseł.

Do tego dochodzą liczne skandale, które wypływają na światło dzienne. Najgłośniejsza była afera związana z Pawłem K., nauczycielem tańca. Urzędnicy oraz sam Biedroń otrzymali anonimowy list, który opisywał sprawę pedofilskich zachowań pracownika Ośrodka Kultury, jednak sprawa została zamieciona pod dywan. W momencie, gdy zajęła się nią prokuratura i policja, Biedroń zaczął unikać mediów jak ognia.

Teraz, gdy Robert Biedroń lansowany jest na przywódcę nowego ugrupowania politycznego, a nawet stawiany jako kandydat na prezydenta Polski, warto zapamiętać zdanie, które wypowiedział lokalny dziennikarz ze Słupska.

"Biedroń jest znudzony i zmęczony byciem prezydentem Słupska. Na sesjach Rady Miejskiej cały czas wpatruje się w smartfona i przegląda media społecznościowe. Wrzuca zdjęcia na Instagrama, pisze tweety. Na komisjach, nawet tych najważniejszych - budzętu, edukacji - nie pojawia się nigdy".

mor/sieci/Fronda.pl