Ryszard Petru uważa, że nie ma powodu, aby Mateusz Kijowski rezygnował z funkcji przewodniczącego Komitetu Obrony Demokracji.

Petru i Kijowski to bohaterowie dwóch jak dotąd najgłośniejszych politycznych skandali roku. Wizerunkowi lidera Nowoczesnej zaszkodziła sylwestrowa wycieczka do Portugalii z posłanką jego partii Joanną Schmidt. Z kolei Kijowski nie ma ostatnio najlepszej prasy po tym, jak do mediów wyciekły dokumenty potwierdzające, że zarobił na "usługach informatycznych" dla KOD 90 tys. zł.

W programie "Gość Wydarzeń" Petru wziął w obronę Kijowskiego.

Jak stwierdził, nie ma wystarczającej wiedzy, by wyrażać jednoznaczne sądy na temat "afery fakturowej", jednak dodał:

"Jeśli jednak "wszystko było zgodne z procedurami, to nie widzę powodu, żeby Kijowski się zawieszał [jako przewodniczący KOD przyp. red.]".

Jednocześnie Petru wyraził niesłabnące zaufanie dla samej inicjatywy Komitetu Obrony Demokracji:

"KOD to szerokie grono osób i KOD jako inicjatywa ma jak największe moje zaufanie".

Petru mówił też o sejmowym proteście i strachu, który czuł w pewnym momencie:

"Najbardziej niebezpiecznie czułem się w Sejmie, jak była tam policja i płot. Wystarczyła iskra, żeby coś się wydarzyło. Gdyby ktoś mi udowodnił, że jest zagrożenie terrorystyczne, to byłbym skłonny uwierzyć, że płot przed Sejmem jest niezbędny. A tak po prostu, że było to, co było i w związku z tym oni chcą płot, to znaczy, że władza się boi ludu, a nie odwrotnie" - stwierdził.

emde/polsatnews.pl