Lider Nowoczesnej, Ryszard Petru w dalszym ciągu czuje się inwigilowany. Podczas briefingu prasowego nawiązał do poniedziałkowych doniesień "Gazety Wyborczej".

Dziennik informował, że podczas prac Sejmu nad ustawą o Sądzie Najwyższym, gdy na tyłach budynku parlamentu odbywała się manifestacja przeciwników reformy sądownictwa, działacze ruchów opozycyjnych, takich jak KOD czy Obywatele RP, a także niektórzy posłowie opozycji, mieli być inwigilowani przez specjalną komórkę wywiadowczą policji. Według "GW", wobec protestujących stosowano podsłuchy pięciodniowe.

"Moja prywatność musi być chroniona, dlatego wystąpiłem do sądu o zabezpieczenie materiału dowodowego, sądowy zakaz naruszania mojej prywatności i ujawnienie nazwisk wszystkich inwigilujących mnie funkcjonariuszy."- poinformował polityk podczas briefingu prasowego w Warszawie. Jak pisała również "Gazeta Wyborcza", policja miała wówczas stawiać „auta do skrytej obserwacji przed mieszkaniami czy pod siedzibami organizacji, by zbierały informacje 'bezzałogowo'”.

"PiS nie tylko mnie śledzi, ale i podsłuchuje, odprowadza i wyprowadza z domu. Tak naprawdę to pokazuje, że mamy do czynienia z państwem policyjnym. Podsłuchiwanie obywatela przez pięć dni, bez postawienia mu zarzutów świadczy o tym, że to nie jest państwo demokratyczne"- lamentuje Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej przypomniał, że już po pierwszych doniesieniach "GW" o tym, że zarówno on jako poseł, jak i działacze Obywateli RP byli inwigilowani, złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, ponieważ uważa, że jego prywatność powinna być chroniona. Petru zależy również na zabezpieczeniu dowodów "na przyszłość".

"Bo przyjdzie taki moment za dwa lata, kiedy PiS oddając władzę, będzie musiał pokazać wszystko, co zrobił. Ważne jest, byśmy w przyszłości już nigdy nie pozwolili na to, by w Polsce powstało państwo policyjne. Tych, którzy działają wbrew prawu by utrzymać władzę, trzeba będzie ukarać i po to to działanie"- powiedział szef Nowoczesnej, wyrażając nadzieję, że sądy w Polsce przez cały czas pozostaną niezależne. 

"Pamiętajcie panowie Błaszczak, Kamiński i Wąsik, że przyjdzie po was inna władza i wszystko wyjdzie na jaw"- groził Petru. Polityk, odpowiadając na pytania dziennikarza, stwierdził, że nie wie, czy podjęte zostały jakieś działania w sprawie jego wniosku do prokuratury. Jak zaznaczył, wezwania nie dostał, przesłuchiwany również nie był. Jeden z dziennikarzy zwrócił uwagę, że podsłuchiwanie przez pięć dni bez zgody sądu jest zgodne z przepisami. W ocenie Petru inwigilacja działaczy opozycji pokazuje strach partii rządzącej. 

Na koniec lider Nowoczesnej rozbrajająco stwierdził, że jest "groźny dla tej władzy". 

"Nie wiem, czemu akurat tak bardzo uwzięli się na moją osobę. Pytanie po co, co ja takiego zrobiłem, czemu jestem tak groźny dla tej władzy, że nie tylko sprawdzają gdzie chodzę, ale stawiają też pod moim domem samochód i sprawdzają kiedy wychodzę, kiedy wracam itd. Chodzi chyba o to, by przewidzieć, co opozycja będzie robiła, przewidzieć nasze ruchy, zablokować nasze działania".- lamentował.

Panie Petru, proszę sobie nie dodawać. Kolejne sondaże pokazują, że Polacy nie widzą Pana w roli lidera opozycji, więc groźny dla nikogo raczej Pan nie jest... Ale zwrócić na siebie uwagę jakoś trzeba. 

yenn/PAP, Fronda.pl