Czarne chmury zbierają się nad znanym ze swoich agresywnych zachowań posłem PO Sławomirem Nitrasem. Prokuratura chce postawić mu zarzuty dot. naruszania nietykalności cielesnej drugiego posła. Polityk, którego „w akcji” widziała cała Polska na niejednym nagraniu przekonuje jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia i prokuratury się nie boi.

Prokuratura Krajowa poinformowała, że do Marszałka Sejmu przekazano wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Sławomirowi Nitrasowi. Śledczy chcą postawić mu zarzuty dot. naruszenia nietykalności cielesnej innego posła.

Chodzi o zdarzenie z 27 października ub. roku, kiedy to na sali posiedzeń Sejmu poseł Nitras popchnął posła Wiesława Krajewskiego, co zarejestrowały sejmowe kamery.

- „Uchylenie immunitetu Sławomirowi Nitrasowi pozwoli na przedstawienie mu zarzutu popełnienia przestępstwa o charakterze chuligańskim”

- podała Prokuratura Krajowa.

Nie był to pierwszy przypadek agresywnego zachowania polityka. W lipcu Sławomir Nitras szarpał wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę, uniemożliwiając mu wejście do budynku oczyszczalni ścieków „Czajka”. W 2018 roku natomiast poseł niewłaściwie zaparkował samochód, co doprowadziło do kolizji z autobusem.

- „Był agresywny, wymachiwał mi tu rękami przed autobusem, to się zamknęłam w pojeździe, siedziałam i czekałam na nadzór ruchu. Wykrzykiwał, że jestem nienormalna, że mam drzwi otworzyć i w ogóle. Nie chciało mi się nawet prowadzić dyskusji z tym człowiekiem, bo doszłam do wniosku, że jest takim furiatem, że się po prostu boję. Bo jak facet wysiada z auta, zaczyna mi wykrzykiwać, czy jestem chora psychicznie, czy jestem normalna, kto dał mi prawo jazdy itd., to myślę sobie: z facetem jest coś nie tak. To zwiałam do siebie do autobusu”

- mówiła prowadząca autobus 27. letnia kobieta, którą polityk wówczas zaatakował.

Teraz jednak pewny siebie poseł zapewnia, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

- „Mamy do czynienia z sytuacją, w której sitwa, klika, regularni przestępcy, którzy siedzą w Prokuraturze Generalnej, w Ministerstwie Sprawiedliwości po prostu nękają uczciwych, porządnych ludzi. Ja jestem jednym z nich”

- powiedział na nagraniu udostępnionym w mediach społecznościowych.

Starym zwyczajem polityków Platformy Obywatelskiej dodał oczywiście, że cała sprawa ma charakter „polityczny”.

- „Nie boję się Święczkowskiego, nie boję się Ziobry, nie boję się ich śmiesznych zarzutów. Kpię sobie panowie z waszego wniosku, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. (…) Prawda się obroni”

- przekonuje.

kak/PAP, Facebook