Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Patrzymy na Ukrainę, na to jak wygląda bezpieczeństwo energetyczne u naszego sąsiada w obliczu konfliktu z Rosją. Jakie są w tym kraju źródła pozyskiwania energii i jak Ukraina chce zabezpieczyć obywatelom dostawy prądu w razie poważniejszych kryzysów?

Piotr Maciążek, red. naczelny Energetyka24.com: W wyniku wojny w Donbasie w 2014 r. większość kopalni wydobywających antracyt, czyli wysokoenergetyczny węgiel, który jest używany w ukraińskich elektrowniach , znalazło się pod panowaniem separatystów.

W związku z tym pojawiły się gigantyczne problemy z prądem, z dostępem do energii na Ukrainie, i środek ciężkości w tej produkcji  energii został ukierunkowany na sektor jądrowy, który jest tam dość dobrze rozwinięty - czyli na elektrownie atomowe, działające na Ukrainie.  Pojawił się jednak pewien kłopot, ponieważ są to reaktory wybudowane w czasach sowieckich, w związku z czym spółka zależna rosyjskiego Rosatomu dostarcza do nich paliwo jądrowe oraz je utylizuje.

Nie jest tajemnicą, ze w przypadku napięć politycznych między Ukrainą i Rosją fakt ten może zostać w jakiś sposób politycznie wykorzystany przez Rosję, czego Ukraina bardzo się obawia. W związku z tym bardzo szybko strona ukraińska zaczęła rozmawiać  - właściwie nawet nie z amerykanami, dlatego że  Westinghouse jest w tej chwili koncernem japońsko-amerykańskim, więc stopniowo zaczęto prowadzić testy w elektrowniach atomowych ukraińskich, żeby zastąpić paliwo jądrowe rosyjskie tym dostarczanym przez zachodni koncern Westinghouse.

Rosjanie zareagowali na to bardzo alergicznie, bo zaczęli straszyć Zachód drugim Czarnobylem, twierdzili, że technologia radziecka jest niekompatybilna z zachodnim paliwem, co oczywiście nie jest prawdą, ale podjęli jakieś działanie informacyjne, ponieważ obawiali się utraty ukraińskiego rynku. Dziś,  jak widzimy - mimo tych działań rosyjskich - sprawa posuwa się naprzód i to amerykańskie paliwo jądrowe na Ukrainę dociera w dużych ilościach. Rozpoczął się proces, w wyniku którego zostaną zdywersyfikowane dostawy paliwa jądrowego na Ukrainę za pomocą tego koncernu.

F: Chciałam zapytać o polski  udział w rynku atomowym, np.  we wspieraniu modernizacji hal maszyn w ukraińskich elektrowniach atomowych, podpisano na ten temat memorandum.

Piotr Maciążek: Spółka GE to koncern międzynarodowy, w Polsce posiada spółkę zależną, jest tam polska kadra, choć firma zagraniczna.

F: Czy polskie firmy i polscy inżynierowie mają doświadczenie i wiedzę w przypadku tej gałęzi rynku energetycznego?

Piotr Maciążek: To co mógłbym powiedzieć z całą pewnością, mimo że elektrownia atomowa w Żarnowcu nie powstała w latach '80, to polski  przemysł jądrowy istnieje, jest dużo firm polskich, które działają aktywnie w europejskim przemyśle jądrowym, np. teraz polskie firmy budują elektrownie atomową III generacji w Finlandii. 

Tych polskich spółek, które w jakiś sposób są z przemysłem atomowym związane jest całkiem sporo, mimo, że my nie posiadamy własnej elektrowni, nie licząc badawczego reaktora w  Świerku koło Otwocka pod Warszawą.

Widać,  że tutaj również i na rynku ukraińskim te podmioty działają, więc  to może nie tyle jest interesujące w kontekście ukraińskim, ale raczej ważne w kontekście polskim. Gdyby jednak zapadła decyzja o budowie elektrowni atomowej w naszym kraju, a Ministerstwo Energii sugeruje, że w przyszły roku takie decyzje mogą zostać podjęte - ten projekt nabrał by przyspieszenia, choć oficjalnie budujemy od lat elektrownię atomową.

Jest dużo polskich firm, które mogłyby kooperować przy takim projekcie.

F: To dobra wiadomość, bo odnośnie energii jesteśmy w mniej komfortowej sytuacji niż te kraje, które mają już źródło w postaci elektrowni atomowych .

To prawda, na pewno nie mamy takiej pozycji jak potentaci, np. Francuzi, gdzie prężnie działa Areva czy Japończycy, gdzie jest Hitachi, czy właśnie Amerykanie, gdzie jest Westinghouse. To są liderzy w tej chwili. Czwartym z takich liderów na rynku energetyki jądrowej jest właśnie rosyjski Rosatom

Dziękuję za rozmowę