Tomasz Wandas, Fronda.pl: Zdaniem ministra spraw zagranicznych, Ukraina próbuje wykorzystywać fakt, iż jest dla Polski ważna pod względem bezpieczeństwa, by zepchnąć kwestie historyczne na dalszy plan. Witold Waszczykowski podkreślił, że Polska nigdy nie poświęci prawdy historycznej dla geopolityki. Czy minister stawia odpowiednią diagnozę?

Piotr Pyzik, klub parlamentarny PiS, członek Komisji Spraw Zagranicznych: Wydaje się, że tak. Obecna sytuacja w relacjach polsko-ukraińskich wynika nie tylko z sytuacji, w której jest Ukraina, z sytuacji wojny, którą toczy na swoich wschodnich ziemiach. Jako sąsiedzi nie możemy być obojętni na to, co dzieje się w państwie, które z nami graniczy. Musimy się dogadywać, a w relacjach, które dziś budujemy, nie możemy zapominać o naszej wspólnej, niełatwej historii. Nie może być tak, że wręcz będziemy godzili się na jej zakłamywanie.

Co głównie liczy się w naszych relacjach?

W ogólnym rozrachunku liczy się, to by relacje były uczciwe i prawdziwe. Bez rozwiązania problemu dotyczącego historii te relacje takie nie będą. Myślę, że dla Polaków nie są zrozumiałe zachowania po stronie ukraińskiej.

Jak najbardziej rozumiem, że niszczenie polskich pomników na terenie Ukrainy można wytłumaczyć wojną hybrydową, ale już świętowanie dat historycznych i ubieranie się w mundury SS Galicji ciężko. Polakom kojarzy się to z nożem wbitym w plecy, we wrześniu 1939 roku - nie w 1943 roku, gdy wielu z nas mordowano - ale wtedy kiedy zaczęto ten mord.

Czy nasze relacje są proste?

Polsko-ukraińskie relacje nie należą do najłatwiejszych, historia tutaj sięga lat 20 I wolny światowej, pokłosia zaborów. Prawdą również jest to, że dzień dzisiejszy Ukrainy, to walka tego państwa o swoją tożsamość narodową. Nie da się ukryć, że jest ono mentalnie podzielone na Ukraińców ze wschodu tzw. rosyjskojęzycznych i tych z zachodu ukraińskojęzycznych. Relacje z Polakami we wschodniej części Ukrainy są zupełnie inne niż w zachodniej części Ukrainy. Każdy kto był na Ukrainie, doskonale wie o czym mówię. Z drugiej strony, przez ostatnie lata przyjęliśmy według różnych źródeł od 800 tysięcy do półtorej miliona osób z terenu Ukrainy, którzy u nas znaleźli chleb, pracę, dom i żyją pośród nas. To zwłaszcza w tej obecnej sytuacji – wojnie rosyjsko-ukraińskiej i wojnie hybrydowej, która się toczy rodzi u wielu osób pytanie, w jaki sposób będziemy badać lojalność tych obywateli ukraińskich - którzy są na naszym terytorium - w stosunku do państwa polskiego.

Myślę, że taka jest myśl przewodnia ministra Waszczykowskiego. My ze swojej strony dopełnimy wszystkie obowiązki, których dobry sąsiad może wymagać w chwili próby od swojego sąsiada. My, Ukraińcom noża w plecy nie wbijemy. Natomiast chcemy, aby pamiętali o tym, że nie rozliczyli swojej przeszłości.

Czy sprawa ta w pewny sensie łączy się z staraniem się reparacji wojennych od Niemiec?

Tak, oczywiście, jest to wspólne, z tym co obecnie robi pan poseł Mularczyk, co do odszkodowań niemieckich. To wszystko się ze sobą łączy i rachunek, który – mam nadzieję, że niedługo Niemcom wystawimy – będzie obejmował i te koszty. Historia ma to do siebie, że lubi się powtarzać. Właśnie dlatego musimy wykonać pełny kosztorys dla Niemców. Dzisiejsze relacje polsko-ukraińskie, są pokłosiem II wojny światowej, są pokłosiem relacji nie tylko polsko-ukraińskich, ale i niemiecko-ukraińskich.

Politycy ukraińscy porównują Armie Krajową z UPA. Szef MSZ mówił, że nie można zrównać działalności Ukraińskiej Powstańczej Armii z Armią Krajową. Nawet jeśli możemy doszukać się jakiś incydentów, to nigdy po stronie Armii Krajowej nie doszukamy się morderstw na tak wielką skalę, jak te dokonane na Wołyniu. Tu nie ma symetrii, musimy jednoznacznie tę kwestię wskazać - wyjaśnił minister. Dlaczego Ukraińcy wydają się zaostrzać konflikt i posuwają się do tego typu porównań?

Trzeba spojrzeć na to, co dzieje się na Ukrainie od paru lat. W strefie przyfrontowej fabryki różnych oligarchów ukraińskich. Dziwnym trafem pociski trafiają wszędzie, tylko nie w te fabryki. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Myślę, że Ukraina jest dzisiaj polem przede wszystkim działań inżynierii finansowej. Dla większości ludzi wojna to straszliwe nieszczęście, a z drugiej strony dla różnych hochsztaplerów, to sposób na zarobienie pieniędzy. Co do cytowanej wypowiedzi - trzeba to sprawdzić, niech historycy zrobią bilans. Z jednej strony operuje się atakami na Armię Krajową, z drugiej strony nie udziela się pozwoleń na kopanie w miejscach gdzie są masowe mogiły Polaków pomordowanych przez Ukraińców. Myślę, że gdyby takiej zgody udzielił pan minister bilans byłby bardzo precyzyjnie określony z dużą stratą dla państwa ukraińskiego. Z polskiej strony na pewno zrobimy wszystko, co potrafimy, aby to zrealizować.

Szef ukraińskiego IPN-u Wołodymyr Wiatrowycz uważa, że planowane przez szefa polskiej dyplomacji Witolda Waszczykowskiego ograniczenia, które mają dotknąć między innymi osób odpowiadających za ekshumacje polskich ofiar na Ukrainie, przypominają działania Rosji. Czy wypada, aby szef IPN-u posuwał się aż tak daleko, w porównaniach, i to w dodatku z Rosją, z którą prowadzą konflikt zbrojny?

Pokazuje to, że zarówno Ukraina jak i Polska to dwa odrębne światy. Myślę, że Ukraińcy w ten sposób pokazują, że jednak niewiele mają wspólnego z cywilizacją łacińską, zdecydowanie bliżej im do cywilizacji bizantyjskiej. Jesteśmy państwem niezależnym, niepodległym, nie takim który chce zemsty. Pragniemy przede wszystkim znaleźć mogiły wszystkich naszych braci i sióstr, którzy zostali na wschodzie pomordowani i zrobimy wszystko, aby te mogiły znaleźć. Natomiast Ukraińcy muszą się zdecydować, czy wybierają cywilizację łacińską czy bizantyjską.

Dziękuję za rozmowę.