Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Poniedziałkową debatę Szydło-Kopacz poprowadzą Justyna Pochanke, Jarosław Gugała i Piotr Kraśko. Co to oznacza dla kandydatki PiS?

Piotr Semka: Wszyscy ci dziennikarze znani są z sympatii proplatformerskich, jeśli można to oceniać. Nie wiemy jeszcze dokładnie, jaka będzie formuła debaty. Z tego, co mówił szef sztabu Beaty Szydło wynika, że dziennikarze będą tylko zadawać pytania. Interakcja będzie więc miała miejsce głównie między dwiema kandydatkami. Zobaczymy jednak, jak dziennikarze rzeczywiście zachowają się w czasie programu.

Czego spodziewa się pan po Beacie Szydło? Obserwując jej aktywność w czasie kampanii wyborczej można sądzić, że pokona Ewę Kopacz?

Dobrym testem dla Beaty Szydło był jej niedawny występ w programie Moniki Olejnik. Szydło poradziła sobie bardzo dobrze. Myślę, że Ewa Kopacz nie będzie groźniejsza od Moniki Olejnik w sensie przyciskania do muru [śmiech]. Każda debata to jednak suma rozmaitych czynników, choćby takich, jak nastrój, klimat, samopoczucie. Każdy ma lepsze lub gorsze dni. Właśnie dlatego debaty przechodzą do historii. Do dziś wielu uważa, że kilka sekund, w trakcie których Bronisław Komorowski zastanawiał się, co zrobić z flagą Platformy postawioną przez Andrzeja Dudę na pulpicie, było momentem jego klęski. Można powiedzieć jeszcze inaczej: Całe życie ciężko pracujemy na to, aby w bardzo krytycznym momencie w swobodny sposób odparować jakiś atak czy insynuację lub wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. W tym sensie ta debata będzie podsumowaniem całego życia Beaty Szydło.

Myśli pan, że debata wpłynie w znaczący sposób na wynik wyborów?

Zazwyczaj tak jest. Sondaże mówią o dużej, około 15. procentowej grupie niezdecydowanych. Debata może – choć, oczywiście, nie musi - wpłynąć na ich opinie.

W ostatnich dniach widzimy spadek sondażowych notowań PiS-u. Platformerskie media podnoszą, że to z winy Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, którzy przestali „chować się” za Beatą Szydło.

Myślę, że spadek w sondażach jest wynikiem nakręcania spirali strachu. Część wyborców – ze środowiska nazywanego po prostu lemingami – zawsze jest szczególnie podatna na straszenie.

Niedawno sondaże dawały PiS szansę na samodzielne rządy, teraz wydaje się to być bardziej odległe. Sądzi pan, że PiS rzeczywiście będzie zmuszone do tworzenia jakiejś koalicji?

Myślę, że sondaże ciągle są tylko jakimś zarysowaniem możliwego wyniku wyborczego. Trudno jest obecnie ocenić, jaki jest procent ludzi niemówiących w sondażach prawdy. Dodatkowo w tych wyborach zadecydują drobiazgi. Którejś ze startujących partii może zabraknąć jednego procenta do przekroczenia progu, wynoszącego  5 proc. w wypadku Kukiza i Nowoczesnej, a 8 proc. w przypadku Zjednoczonej Lewicy . Wówczas PiS dostanie dodatkowy bonus w postaci głosów tych, którzy się nie dostali. I na odwrót, jeżeli nawet nieznacznie próg przekroczą PSL, Nowoczesna i Zjednoczona Lewica, to PiS znajdzie się w kłopotliwej sytuacji. Naprawdę nie jest łatwo cokolwiek prognozować.

Jak ocenia pan szanse Nowoczesnej? Ta partia jest niesamowicie pompowana przez media, zwłaszcza przez TVN.

Jakiś efekt to przynosi. Partia Petru zakłada jedną rzecz: że Platforma jest już tak kiepska, iż wyborcy, którzy nie znoszą PiS, przerzucą swoje głosy właśnie na Nowoczesną, jako na mniej obciachową od PO.

Żadne sondaże nie wróżą sukcesu Platformie Obywatelskiej. Klęska odbije się na strukturze wewnętrznej tej partii? Od bardzo dawna mówi się, że do przejęcia władzy przymierza się już Grzegorz Schetyna. Scenariusz, w którym zastępuje on Kopacz, jest prawdopodobny?

Nie, nie sądzę. Grzegorz Schetyna jest moim zdaniem przereklamowany. Wszyscy oczekują od niego zdobycia władzy, ale ja nie widzę u niego żadnych wyjątkowych kompetencji przywódczych. Może jednak zadziwi świat po wyborach – tego nie da się wykluczyć. Gdy pyta mnie pan jednak na dziś, czy jest to dla mnie automat: Kopacz przegrywa, kolega Schetyna przejmuje władzę, to odpowiadam, że nie.

Ewa Kopacz utrzyma więc władzę w PO?

Myślę, że tak, bo tak jest skonstruowana ta partia. Bardzo ciężko jest wysadzić szefa z siodła. Status, który współtworzył i wykreował Donald Tusk, powoduje bardzo mocne zabetonowanie pozycji przewodniczącego.

Na koniec jeszcze o PiS. Co poleciłby pan tej partii w ostatnich dniach kampanii? Podnieść jeszcze jakieś nowe tematy, zmienić akcenty, czy wszystko jest w porządku tak, jak jest?

Myślę, że teraz ważne jest tylko podsumowanie wszystkich wątków z kampanii . Do tego należy mądrze reagować na różne wrzutki medialne, które mogą być na koniec ogromnym problemem. Jedną z takich wrzutek było ogłoszenie uzasadniania  nieprawomocnego jeszcze wyroku w sprawie Michała Kamińskiego. Normalne media powinny zachować dystans do takiego cudownego materiału w ostatnich dniach kampanii.

Takie wrzutki mogą jeszcze na sam koniec zaszkodzić PiS?

Wszystko zależy od tego, jakie to będą wrzutki i jak trudno będzie je skontrować. Pytanie też, czy będą to wrzutki prawdziwe – bo jeśli tak, to będzie to, naturalnie, problemem dla partii.

W każdym razie nastroje triumfalne nie są na razie wskazane?

Nie, oczywiście, że nie. Tysiące rzeczy mogą jeszcze zadecydować o tym, czy PiS będzie miał większość, czy nie.

Dziękuję za rozmowę.