Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Sondaż opublikowany dziś przez „Rzeczpospolitą” daje ruchowi Kukiza 18 proc. w wyborach parlamentarnych. To realistyczne, czy wraz z wystawieniem setek nowych twarzy do wyborów skończy się ta swoista kukizomania?

Piotr Semka: O wiele łatwiej przychodzi budowanie ruchu wokół jednej osoby, niż tworzenie listy partii politycznej wystawiającej setki ludzi we wszystkich okręgach, co daje łącznie liczbę około 1000 kandydatów. Jestem przekonany, że media bardzo uważnie będą brały pod lupę wszystkie te osoby. Jeśli będą wśród nich fajni ludzie, to Kukiz będzie rósł w siłę i nie będzie to zagrażać jego kampanii. Jeśli jednak przeoczy osoby  z jakimiś niedobrymi epizodami w życiorysie czy też po prostu politycznych awanturników, to powtórzy się historia z partią Palikota. Lider Twojego Ruchu  albo wiedział, albo dopiero odkrywał, że ma na listach ludzi z bardzo dziwną przeszłością.

Z sondażu „Rzeczpospolitej” wynika, że Kukiz zabiera wyborców przede wszystkim PO, SLD i PSL. Uważany za prawicowca, trafia jednak do centrum.

Najmędrsze głowy zastanawiają się dzisiaj, czym jest Kukiz. Można powiedzieć, że jeżeli Kukiz jest na bardziej prawo, to dlatego, że całość polskiego społeczeństwa jest bardziej na prawo. Nawet polski ruch protestu ma urodę raczej konserwatywną. Ci młodzi ludzie nie wymachiwali tęczowymi flagami, ale polskimi. Ja jestem jednak co do Kukiza sceptykiem, co nie znaczy, że kwetsionuje jego dobre intencje.

Po prostu uważam, że nie da się na dłuższą metę ciągnąć ruchu o tak eklektycznej mieszance poglądów. Tam jest i zniesienie religii w szkołach i wznoszenie haseł typowych dla prawicy. Będzie to ciekawa próba. Nie chciałbym wchodzić w rolę cynika, który mówi, że na pewno się nie uda. Wiem, że entuzjazm i w najlepszym sensie tego słowa debiut w polityce mają czasami ogromną siłę niesienia i rozwiązują wiele problemów in plus. Nie chcę być z drugiej strony także naiwniakiem, wierzącym, że - jak wynika to z wypowiedzi Kukiz -  JOW-y są lekiem na całe zło polskiej polityki. Źródeł tego zła jest niezwykle wiele i tylko niektóre – być może! – zostaną złagodzone przez wprowadzenie choć w jakiejś części JOW-ów.

Prawo i Sprawiedliwość podchodzi do JOW-ów dość sceptycznie. Udałoby się wobec tego nawiązać dobre relacje między ruchem Kukiza PiS?

Zależy, co rozumiemy pod hasłem JOW. Czy stuprocentowe przemienienie ordynacji na jednomandatową, czy też wprowadzenie jej na próbę w, na przykład, co trzecim okręgu. Wszystko zależy od decyzji PiS, ale myślę, że byłby tutaj możliwy taki eksperyment. Słyszałem w każdym razie wypowiedzi Andrzeja Dudy, który mówił, że jest otwarty na dyskusję w sprawie JOW. Jeżeli Duda zostanie prezydentem to będzie miał inicjatywę ustawodawczą. Szopka, którą urządza obecnie Bronisław Komorowski, jest już krytykowana przez takich konstytucjonalistów jak prof. Ryszard Piotrowski jako niekonstytucyjna. Droga zmiany, jaką wybrał w sprawie JOW Komorowski, na chybcika, między klęską wyborczą w I turze a kolejnym dniem kampanii, to droga najgorsza z możliwych.

Pańskim zdaniem PiS i ruch Kukiz byłyby w stanie stworzyć stabilną koalicję?

PiS miałoby na pewno prawo do obaw co do takiej koalicji. Dramatem tej partii jest to, że jak dotąd nie była w stanie uzyskać większości i musiała posiłkować się ugrupowaniami, które są, mówiąc wprost, nieprzewidywalne. Tak było z Lepperem i Giertychem. Media głównego nurtu są wobec nich bardzo kurtuazyjne tylko dlatego, że w końcu wysadzili koalicję z PiS w powietrze. Przez ten medialny obraz zapominamy, że w czasie rządów tej koalicji ciągle zaskakiwano PiS jakimiś nieodpowiedzialnymi wystąpieniami, co Platforma oczywiście wykorzystywała do dezawuowania całego układu rządowego. Wczoraj oglądałem Janusza Korwin-Mikkego, który twierdził, że PiS miał w Sejmie większość, a nie zrobił nic. Nie – PiS miało większość łataną sznurkiem, z Giertychem i Lepperem, którzy byli cały czas podjudzani przeciwko PiS . Prawo i Sprawiedliwość nie miało stabilnej władzy, tak, by móc przeprowadzić realne zmiany. To nie było tak, jak z Orbanem, który miał absolutną większość jednej partii.

Janusz Korwin-Mikke wyraźnie bardzo chciałby podłączyć się pod ruch Kukiza, by zyskać szansę wejścia do Sejmu.

Tam gdzie jest Korwin, tam są kłopoty. Sam Kukiz mógł się o tym przekonać podczas ostatniej debaty, kiedy Janusz Korwin-Mikke bez najmniejszej żenady zaczął ujawniać jakieś szczegóły umów między oboma kandydatami. To jest polityk zupełnie nieodpowiedzialny, który jeżeli może coś wysadzić w powietrze, to wysadzi, a potem b będzie się uśmiechać błogo mrucząc „jaka piękna katastrofa”.

Kukiz nie powinien więc dla własnego dobra wchodzić w sojusz z Korwin-Mikkem?

Jeżeli chce mieć kompromitację i kłopoty, to niech wchodzi. Jeżeli chce ich uniknąć, to niech trzyma się od niego z dala. Korwin-Mikke wystarczająco wiele razy zachowywał się w sposób nieodpowiedzialny – choć oczywiście zawsze znajdą się tacy, którzy będą mówić, że już się zmienił. Obawiam się, że Janusz Korwin-Mikke się nie zmieni.

Wiele można mówić o wyborach parlamentarnych, ale na razie przed nami prezydenckie. Bronisław Komorowski, jak się okazuje, podczas spacerów po ulicach wspomagany jest przez suflerkę. Kompromitacja?

Na moją wyobraźnię najbardziej oddziaływały plotki, że te spacery po ulicach w dużej mierze były przygotowywane, że podstawiano wolontariuszy, którzy udawali zatroskanych mieszkańców Warszawy. Ta suflerka więc zupełnie mnie nie zaskakuje. Bardzo wiele elementów kampanii Komorowskiego było sztucznych. To kandydat, który nie radzi sobie w warunkach spontaniczności i nic dziwnego, że w takich sytuacjach potrzebne są suflerki. Notabene zajrzałem na stronę tej pani i odkryłem, że jest fanką Romana Giertycha, bo wśród swoich ulubionych stron ma stronę „Roman Giertych Polityk”.

Komorowski ma w obliczu tych wszystkich kompromitacji jeszcze szansę na zwycięstwo?

Tak, przede wszystkim jeżeli dobrze wypadnie w debatach.

Ostatnia według obecnego stanu ustaleń debata odbędzie się w czwartek 21 maja w TVN24. Będzie obstawiona przez Monikę Olejnik, Justynę Pochankę i Bogdana Rymanowskiego, co chyba wpłynie na korzyść prezydenta.

To prawda. A po drugie nie wiemy jeszcze, jakie, że tak powiem „śmierdzące bomby” na Dudę ma przygotowane sztab Komorowskiego, a które wypuści nie wprost, tylko poprzez wielkie portale lub zaprzyjaźnione tygodniki. Ale jeśli duża część elektoratu Kukiza poprze Dudę – Komorowski naprawdę będzie musiał w Belwederze pakować kartony.

Tymczasem słuchając posłów PiS odnoszę wrażenie pewnego tryumfalizmu, jakby Duda miał zwycięstwo już w kieszeni.

Ja bym na ich miejscu tego tryumfalizmu się wyzbył, bo zbyt dużo wpływowych ludzi ma żywotny interes w utrzymaniu władzy Komorowskiego. Nie dopuszczą do wymknięcia mu się szans na zwycięstwo ot tak sobie, dlatego tylko, że Duda jest przekonujący. Bądźmy poważni – wielu wpływowych ludzi zrobiło za czasów epoki PO fortuny i nie będą ze spokojem patrzeć na kompozycję układu, który zagraża systemowi monowładzy Platformy.

Czyli czeka nas ostra walka do końca kampanii?

Tak naprawdę to nawet do paru dni po wyborach -  do momentu, w którym PKW ogłosi swój oficjalny wynik. Jak przypominam, w ostatnich wyborach wszystko było świetnie w wieczór wyborczy, po czym okazało się, że nagle zaczynają się dziać cuda nad urną.

Spodziewa się pan cudów nad urną także tym razem?

Nie wiem. Wiem tylko, że już raz liczba głosów nieważnych była zatrważająco duża. Teraz jest oczywiście Ruch Kontroli Wyborów, co wpływa na wszystko dodatnio. Jeżeli jednak Donald Tusk mówił, że Platforma zrobi „wszystko”, aby PiS nie wróciło do władzy, to „wszystko” oznacza „wszystko”, by przypomnieć mądre zdanie pani Barbary Fedyszak-Radziejowskiej.