‘Wolność! Ale jaka?’ - zapytuje Krzysztof Wołodźko w tekście ‘Wolność ultraliberałów – tym Polacy się nie najedzą’ w „Gazecie Polskiej Codziennie" z dn. 29.11.2017 r. Redaktowi "GPC" chodzi tym przypadku o wolność gospodarczą w Polsce po 1989 roku:  ‘Pod pozorem liberalizmu gospodarczego i „szeroko rozumianej wolności” zrobiono nad Wisłą niezły bantustan, którego ofiarą w znacznej mierze padła nie wychuchana i idealizowana klasa średnia, na ogół rekrutująca się z nowobogackich czasu przełomu ustrojowego, ale zwykli Polacy, nisko zarabiający pracownicy i pracownicy najemni. I to oni dziś są realnymi beneficjentami dwóch lat naprawdę dobrych stron #dobrejzmiany.’

Obecna rewolucja PiS-u, związana m.in. z programem 500+ i rządowej polityki Dobrej Zmiany oraz Odpowiedzialnego Rozwoju, ma na celu częściowe przynajmniej odwrócenie dotychczasowych negatywnych ekonomicznych tendencji: skrajnego rozwarstwienia wśród Polaków oraz silnego ubóstwa wśród znacznej części naszego społeczeństwa. Ciekawe, że nawet przeciwnicy obecnych władz niekiedy przyznają że to właśnie bieda, rozwarstwienie społeczne i brak perspektyw zmusiły dużą cześć Polaków do emigracji, głównie do Wielkiej Brytanii, ale starają się okraszać to usprawiedliwieniami w rodzaju ‘Tak być musiało’ albo ‘Tak po prostu wyszło’.

Kiedy przychodzi do pytań ‘Czy tak być miało?’, moim niezmiennie ulubionym cytatem jest wypowiedź Leszka Balcerowicza z 1987 r.: 'Myślę że gospodarka polska w takich sprzyjających warunkach przypominałaby włoską. Nie skandynawską np., gdzie wszystko jest raczej uporządkowane, lecz właśnie włoską, gdzie jest dużo dynamizmu, dużo też obchodzenia przepisów – ale rozwój zdecydowany.' dla Miesięcznika 'Przegląd Organizacji' 1987-8, NR 8 (571) 1987 r., (zob: 'Zbyt wiele niejasności' – rozmowa z dr Leszkiem Balcerowiczem o tezach w sprawie II etapu – rozmawia Juliusz Rawicz, str. 13-16). 

Wypowiedź ta potwierdza, że ostateczny kształt polskiego ‘kapitalizmu’ był zdecydowany jeszcze długo przed Okrągłym Stołem, i miał polegać na zaplanowanym chaosie, obchodzeniu przepisów, a docelowo na zbudowaniu oligarchicznego i niesprawiedliwego systemu gospodarczego, gdzie profity i władzę będzie miała wybrana wąska grupa beneficjentów, wywodzących się z PZPR-u oraz dokooptowanej ‘rozsądnej’ części liderów ‘Solidarności’ i tzw. doradców.  

Przez znaczną cześć istnienia III RP ten dysfunkcyjny model społeczno-gospodarczy jakoś funkcjonował – propaganda głosiła budowę ‘prawdziwego kapitalizmu’, ale w wersji znanej z ideologicznej perspektywy marksistowskiej: Kapitalizm do wyzysk człowieka przez człowieka. Ponieważ przeważająca większość Polaków nie miała pojęcia jak wygląda normalny system wolnorynkowy, gdzie oprócz wolnego rynku państwo i samorządy dbają także o infrastrukturę czyli drogi i kolej, szkolnictwo, służbę zdrowia, sprawy społeczne i socjalne, etc. – dlatego propagandyści III RP bezkarnie mogli wmawiać, że w ‘prawdziwym kapitalizmie za wszytko się płaci’, a jakakolwiek działalność związkowa czy w ogóle wspólnotowa to ‘socjalizm’. Skutkowało to m.in. wprowadzaniem kolejnych opłat i płatności, np. w szkolnictwie czy systemie opieki zdrowotnej, ale nie związane było to z jednoczesną obniżką podatków czy ew. równoważącą wprowadzane odpłatności podwyżką pensji. PiS-wski bunt społeczny wynikł z prostej obserwacji, że w Polsce ‘realnego kapitalizmu’ płace były nadal ‘wschodnioeuropejskie’ czyli niskie, natomiast ceny i opłaty coraz bardziej ‘zachodnie’ – czyli stale rosnące. 

Dopiero konfrontacja z realnym wolnym rynkiem - głównie dzięki masowej emigracji na tzw. Zachód, a przede wszystkim do Wielkiej Brytanii - uświadomiła milionom zwykłych Polaków kłamstwo polskich ‘liberałów’. Otóż okazało się że można zarówno dobrze zarabiać, oraz równocześnie mieć normalne i funkcjonujące służby publiczne, takie jak szkolnictwo, służba zdrowia czy opieka społeczna, gdyż w normalnym demokratycznym i wolnorynkowym państwie nie są one ‘miazmatami socjalizmu’ czy ‘przejadaniem bogactwa’, a normalną częścią infrastruktury społecznej i najzwyczajniejszego w świecie inwestowania państwa we własnych obywateli.

A dobry rząd to bynajmniej nie ten który ‘robi jak najmniej’ czy 'państwo stróż nocny', tylko ten który właściwie i w odpowiedni sposób zarządza krajem i jego zasobami, czyli dokładnie tak jak robi to sprawny ‘kapitalistyczny’ menager, w odpowiedni sposób zarządzający powierzonym mu majątkiem.

Michał Orzechowski

sdp.pl