Tomasz Wandas, Fronda.pl: „PiS się sypie. W trakcie kampanii wyborczej stanowiska mają stracić ministrowie z największymi szansami na mandaty w Parlamencie Europejskim; rekonstrukcja rządu związana z wyborami europejskimi nie obejmie minister finansów Teresy Czerwińskiej” – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Czy faktycznie zapowiadana rekonstrukcja zapowiada koniec PiSu? Oraz czy faktycznie Teresa Czerwińska może być pewna, ze utrzyma stanowisko?

Prof. Rafał Chwedoruk, politolog: Taki koniec wyznaczają sondaże, a nie ma takiego w którym PiS nie byłby zwycięzcą albo w najgorszym dla siebie razie nie byłby na takim samym poziomie jak Koalicja Europejska. Wreszcie, także PiS po raz pierwszy w swej historii dostało olbrzymią władzę na poziomie samorządowym (na poziomie powiatów i osiem sejmików). Nawet w przypadku przegrania obecnych wyborów i wyborów do parlamentu krajowego wciąż będzie miał potężne zasobny pozwalające pozostać trwałym elementem systemu partyjnego. 

Skąd zatem opinie, że się sypie? 

To wypowiedzi charakterystyczne dla kampanii wyborczej, gdzie z natury rzeczy górują emocje nad chłodną diagnozą, natomiast w związku z ministrami można odnieść wrażenie, że w większości wypadków -może poraza ministrem Brudzińskim - były to operacje polityczne przygotowywane od dawna. Można się domyślać, że sukcesja na stanowiskach ministerialnych była przygotowywana, stąd nie sądzę, by te zmiany w większym stopniu wpływały na przyszłość Prawa i Sprawiedliwości tak samo jak obsada Ministerstwa Finansów. Zwróćmy uwagę, że pani Czerwińska była reprezentantką „fali” ministrów po ostatniej rekonstrukcji, których można określić bardziej jako technokratów niż jako polityków doświadczonych w działalności partyjnej. 

Jakie będą polityczne konsekwencje rekonstrukcji przeprowadzanej tóż przed wyborami? Dlaczego w ogóle zarząd PiS podjął taką decyzję, na co liczy prezes PiS?

Rekonstrukcja jest czymś co przykuwa uwagę opinii publicznej, co zmusza opozycję do odniesienie się do dymisji i nominacji, co zawsze w kampanii wyborczej jest korzystne jeśli dana partia znajduje się z własnej inicjatywy i w wybranym przez siebie momencie w świetle medialnych reflektorów. Oczywiście, pytanie jakie postacie się pojawią - zapewne będą to postacie wpisujące się w najważniejsze dla PiSu grupy wyborców, na oczekiwania tych grup wyborców, których mobilizacja może być mniejsza.

Co jeśli przedstawieni kandydaci (mam na myśli przede wszystkim „jedynki”) nie wygrają w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czy nie jest to zbyt ryzykowne posuniecie?

Polityka jest ryzykiem. Myślę, że kierownictwo PiSu wyszło z założenia, że jeśli ktoś od partii prowadzącej w większości sondaży otrzymuje w wyborach „jedynkę”, to że jest to wieka szansa na zwycięstwo - często politycy muszą pracować całe życie na takie wyróżnienie. W wyborach do Parlamentu Europejskiego mamy liczne przykłady - nie tylko na listach PiSu - tego, że owa mityczna „jedynka” nie okazywała się pomostem do Brukseli i Strasburga, natomiast politycy będący w obrębie obozu władzy znajdą w najbliższych miesiącach miejsce. Natomiast tacy politycy zapewne w obrębie obozu władzy znajdą w najbliższych miesiącach miejsce. Natomiast jeśli rzeczywiście nie wywalczą takich mandatów a nie będą już ministrami, to będzie oznaczało to konieczność cofnięcia się, powrotu na niższe szczeble polityki i walki z powrotem o swoją pozycję. Taki element rywalizacji, również wewnątrzpartyjnej jest czymś normalnym, szczególnie przy naszej ordynacji wyborczej, która zakłada rywalizację międzypersonalną w obrębie poszczególnych komitetów wyborczych. Obawy polityków w sytuacji w której są związani z jednym z największych ugrupowań, zapewne są przesadne i mówiąc w skrócie można powiedzieć, że bezrobocie i bieda im nie grozi, nawet jeśli nie dostaną w maju mandatów. 

Jakie są Pana prognozy? Z których okręgów  kandydaci PiSu są faworytami a z których będzie im trudno odnieść sukces?

Myślę, że podział jest w miarę klarowny.  Myślę, że tak naprawdę najbardziej zacięta walka między kandydatami PiSu będzie toczyła się w Warszawie. Być może interesująco będzie też w „bastionach” PiSu na południu i południowym-zachodzie Polski, gdzie wielu polityków będzie mogło liczyć na dość poważne lokalne zakorzenienie, gdzie nadzieje na mandaty będą bardzo duże. Zapewne prestiżowe dla PiSu będzie wynik ministra Brudzińskiego, na terenie który nigdy szczególnie PiSowi nie sprzyjał. 

To znaczy?

Na północnym-zachodzie w ostatnim czasie partia zanotowała olbrzymie postępy, jeśli chodzi o skalę poparcia, ale w dalszym ciągu są to tereny nie do reprezentacji i start polityka (całkiem serio) branego jako być może przyszły lider Prawa i Sprawiedliwości na pewno będzie istotnym weryfikatorem jego dalszych możliwości. Natomiast, to co zapewne ułatwia PiSowi całą tą kampanię, to jest to słabość prawicowej konkurencji. Bardzo wyraźnie widać, po pierwsze kryzys w ruchu Kukiza – jest tu widoczna pewna stagnacja sondażowa, która jest na poziomie niższym od tego do jakiego przywykliśmy w ostatnich latach. Po drugie oczywiście absolutną rachityczność bytów wyraźnie na prawo od Prawa i Sprawiedliwości, które nie mogą liczyć na powtórzenie wyniku Janusza Korwin Mikkego z poprzednich wyborów a już na pewno nie na powtórzenie wyniku „Ligi Polskich Rodzin” z pierwszych eurowyborów. Po drugiej stronie sytuacja jest bardziej złożona choć hegemonia Koalicji Europejskiej jest absolutnie niepodważalna, to montowanie komitetu Roberta Biedronia (choć mniej imponujące niż na początku) daje mu szansę na przekroczenie bariery 5%. 

Na ile to, co wydarzy się w wyborach do Parlamentu Europejskiego wpłynie na to, co czeka nas jesienią w wyborach do Parlamentu krajowego? 

Po pierwsze, to kto wygra i jaka będzie skala różnicy między dwoma głównymi komitetami może mieć wpływ, na treść przyszłej kampanii i strategii PiSu, w przypadku Koalicji Europejskiej może to mieć wpływ na podział władzy w obrębie partii ale także ewentualną kwestię powrotu Donalda Tuska, wreszcie także, to czy „Wiosna” odegra jakąkolwiek rolę czy w ogóle wystartuje samodzielnie w przyszłych wyborach. Przyszłość PSLu nie tyle jako partii, ale elektoratu tej partii będzie stawką najbliższych wyborów. To znaczy okaże się w jakich proporcjach tym razem elektorat PSLu tradycyjnie liczniejszy na poziomie samorządowym niż w innych elekcjach podzieli się pomiędzy PiS a PSL z jego obecnymi koalicjantami i wreszcie pytanie o Ruch Kukiza który w pewnym momencie znalazł się w centrum polskiej polityki przetrwa. Jeśli nie przekroczy on progu 5% to z całą pewnością będzie skazany na bardzo egzotyczne sojusze, będzie musiał zmienić swoją  polityczną taktykę jeśli w jakikolwiek sposób będzie chciał przetrwać. Natomiast jeśli przekroczy on 5% to będzie mógł myśleć, by przy liczniejszym elektoracie jesienią utrzymać status samodzielnej siły. 

Dziękuję za rozmowę.