Fronda.pl: Wczoraj odbyły się w Gdańsku uroczyste obchody z okazji 30. rocznicy wyborów 4 czerwca. Podczas "Święta Wolności" miał miejsce również wiec z udziałem Donalda Tuska i Lecha Wałęsy. Czy wczorajsze uroczystości będą jakimś przełomem dla opozycji?

Marek Ast, PiS: Już nawet po reakcji niektórych z zaproszonych samorządowców na te uroczystości wynika, że żadnego przełomu nie będzie. Prezydent Leszna Łukasz Borowiak w swoim twitterowym wpisie wyraża oburzenie na prezydent Dulkiewicz, od której przyjął zaproszenie na obchody rocznicowe, a okazało się, że trafił na polityczną imprezę.

Zdecydowanie powiedział, że w takim projekcie nie będzie brać udziału. Pewnie takich jak prezydent Borowiak jest wielu, którzy poczuli się zakłopotani całą sytuacją.

Natomiast jeżeli chodzi o wystąpienie Donalda Tuska, to znowu jako Przewodniczący Rady Europejskiej zaangażował się po jednej stronie politycznego sporu. W wystąpieniu nie było ani żadnej iskry, ani mocy. Faktycznie wygląda na to, że formuła Koalicji Europejskiej się już wyczerpała. Zresztą ten projekt z dniem wyborów 26 maja, sromotnie przegrancyh przez Zjednoczoną Opozycję, się wyczerpał. Szukanie nowej formuły, jakiegoś Ruchu 4 czerwca wydaje się być z góry skazany na porażkę.

"Lech Wałęsa dał nam przykład, jak zwyciężać mamy. Nie dzielcie się wtedy, gdy nie ma potrzeby. Nie wierzcie tym, którzy mówią, że prawie 40 proc. to nic. W wyborach do parlamentu możemy im zrobić powtórkę z rozgrywki, możemy wygrać" - mówił Donald Tusk

To jest zaklinanie rzeczywistości. W sytuacji, w której Koalicja Europejska mimo rzucenia na szalę wszystkiego: sojuszy z postkomunistami na listach, zjednoczenie się z PSL-em, czyli z jednej strony taką bardziej tradycyjną partią, po partie absolutnie liberalne i tęczowe - nie udało się odnieść sukcesu. Tym bardziej w wyborach jesiennych tego rodzaju formuła z całą pewnością też nie przyniesie spodziewanych korzyści.

To jest takie przekonywanie przekonanych, bez nadziei na to, że nastąpi jakiś przełom, że uda się wywołać jakiś ferment. Doprowadzenie do tego, że nagle po stronie Platformy Obywatelskiej uda się zbudować jakiś szeroki front sprzeciwu wobec rządzącej Zjednoczonej Prawicy. Raczej obaw po naszej stronie nie ma i być nie musi. My robimy swoje, a "totalna opozycja" ma faktycznie problem, bo są w trakcie powyborczych rozliczeń. Kłopot jest w samym Polskim Stronnictwie Ludowym, a problem jest też i w Platformie Obywatelskiej. Symptomatycznym był brak wczoraj na obchodach Grzegorza Schetyny.

"Kiszczak, Jaruzelski, Wałęsa i Kaczyński pili wódkę. Teraz go nie ma na tych zdjęciach, ale wierzcie mi, że widziałem te prawdziwe zdjęcia. (…) a co mieli robić? Strzelać do siebie?" - stwierdził również Donald Tusk. "Donald Tusk ma zwyczaj kłamać, tak samo kłamie i w tej sprawie" - odpowiedział Jarosław Kaczyński.

Jest to oczywiste kłamstwo, bo przy Okrągłym Stole, w Magdalence dogadywała się część solidarnościowych elit, na czele z Lechem Wałęsą. Tego rodzaju postępowanie było kontestowane przez śp. Lecha Kaczyńskiego. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że próby jakiegoś dogadywania się nastąpiły już w Arłamowie, w czasie gdy Lech Wałęsa był internowany. Materiały, które są dziś powszechnie dostępne, na których widać Adama Michnika, Lecha Wałęsę, wznoszących toasty za zdrowie ówczesnego generała Kiszczaka, czy generała Jaruzelskiego (pośmiertnie zostali pozbawieni tych godności), te sceny z Magdalenki i gorszące i poddające w wątpliwość dobrą wolę zarówno Lecha Wałęsy, jak i pozostałych uczestników tych rozmów.

Co do Lecha Kaczyńskiego nie ma jakichkolwiek wątpliwości. On już wtedy był oburzony, zbulwersowany i zgorszony tymi działaniami.

W ramach obchodów 30. rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku organizowanych przez samorząd Gdańska, odbyła się debata poświęcona przyszłości samorządu w Polsce. Prowadził ją redaktor naczelny tygodnika „Newsweek” Tomasz Lis. Debatowano między innymi o tym, „czy polski samorząd potrzebuje polskiego państwa, czy może się bez niego doskonale obejść?”

To jest w ogóle skandal, to psucie państwa. To kontynuacja tego, co nastąpiło na drugi dzień po przegranych przez Koalicję Europejską wyborach, kiedy niektórzy politycy sugerowali podział Polski na wschodnią i zachodnią. Tak jak np: prezydent Nowej Soli, polityk Nowoczesnej Wadim Tyszkiewicz w swoim oburzającym wpisie na Facebooku.

Oni zapominają, że samorząd jest częścią państwa. Oczywiście posiada określone kompetencje ustawowe i konstytucyjne, w ramach których realizuje usługi publiczne dla mieszkańców. To jest ograniczone prawnymi ramami konstytucyjnymi. Nie ma mowy w Polsce o jeszcze większej decentralizacji. Do czego prowadzi przydawanie sobie kompetencji, których samorząd nie ma - najbardziej dobitnym przykładem jest miasto Gdańsk i taka próba kreowania polskiego, historycznego miasta Gdańska na jakieś "wolne miasto Gdańsk". Odwoływanie się do tradycji obcych polskiej państwowości.

Eksperci Platformy przygotowali koncepcję przeniesienia kompetencji z administracji rządowej na samorządową, która przez krytyków nazywana jest wręcz propozycją tzw. rozbicia dzielnicowego. Czy taki scenariusz jest realny?

Z naszej strony jest zdecydowany sprzeciw wobec tego rodzaju działań. Stoimy na stanowisku, że polskie Państwo należy wzmacniać. Te propozycje to tak naprawdę spełnienie niemieckich oczekiwań. Niemcom zależy na tym, aby Polska rzeczywiście jako Państwo nie była mocna. Woleliby rozmawiać z przedstawicielami poszczególnych regionów.

To nie są nowe koncepcje. One pojawiały się na początku lat 90. kiedy powstawały takie organizacje jak Unia Wielkopolan, postulująca autonomię wielkopolski, jak działania Ruchu Autonomii Śląska, które również zmierzały ku temu, aby zwiększyć autonomię tego regionu. To wszystko jest sprzeczne z polskim interesem i nie może zyskać aprobaty ani polskiego społęczeństwa, ani rządzącej większości.

Not. KZ