Fenomen Kuklińskiego

Płk Ryszard Kukliński w latach 1972-1981 przekazał Amerykanom blisko 40 000 dokumentów. Dotychczas CIA nie ujawniło ani jednego, który pochodziłby bezpośrednio od niego. Znana jest jedynie część finalnych analiz i raportów CIA przeznaczonych dla władz amerykańskich i szefów tajnych służb powstałych na podstawie informacji przekazanych przez „Jacka Stronga.”

„Napijmy się. Co nam zostało… Pić jak radzieccy i zachowywać się jak radzieccy. Rysiu, a może my już jesteśmy radzieccy, a nie polscy, co? Tak w głębi duszy wmawiamy sobie, że jesteśmy Kościuszko, oficerowie Wojska Polskiego, a tymczasem sowieckie mordy mają nasze dusze. Ne żaden tam Kościuszko” – mówił do Ryszarda Kuklińskiego Marian Rakowiecki w noc sylwestrową 1970/1971. Fragment ten pochodzi ze świetnego filmu Władysława Pasikowskiego „Jack Strong. ” Produkcja ta stała się inspiracją dla Sławomira Cenckiewicza do napisania książki będącej „pierwszą porządkującą obecny stan wiedzy o Kuklińskim, naukową próbą opisania jego historii." Historyk w pracy "Atomowy szpieg. Ryszard Kukliński i wojna wywiadów" upomina się o prawdę w tej sprawie. "Nie pisałem tej książki ani <na kolanach> przed Kuklińskim, ani z <potrzeby serca> w jego obronie." „Jacka Strong” nie potrzebuje "naukowego <lakiernictwa> ani przesadnej krytyki i spiskowych domysłów. Potrzebuje jedynie prawdy!"

Zdradzić Układ Warszawski

Ppłk Ryszard Kukliński został włączony w prace sztabowe związane z najazdem wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Wszystko zaczęło się od manewrów w Legnicy o kryptonimie „Pochmurne lato 68.” „Od razu zorientowałem się, że nie chodzi o żadne ćwiczenia, ale o inwazję na Czechosłowację. Na mapach sztabowych jednostki armii czechosłowackiej były oznaczone kolorem niebieskim, a takim kolorem oznaczano jednostki armii wroga. Przeżyłem szok, myśli kłębiły mi się w głowie: co robić, przecież nie wolno dopuścić, abyśmy wzięli udział w bratobójczej walce. Niestety wszystko na to wskazywało”- wspominał Kukliński. W tym czasie pojawiły się pierwsze fermenty i wątpliwości. „Latem 1970 r. wiele dyskutował z szefem Sztabu Generalnego (1968 - 1973) gen. Bolesławem Chochą na temat doktryny wojennej ZSRS, sprowadzającej LWP i Polaków do roli <mięsa armatniego> i ofiary atomowego ataku odwetowego NATO. Kiedy obaj doszli do wniosku, że w toku wojny <Polska zmieni się w ziemię niczyją, niszczoną przez NATO w następstwie wojny, którą wygraliby Sowieci>, skonfundowany Chocha oznajmił nagle: <pułkowniku, dotarliśmy do abstraktu, na tym zakończmy>." Dla Kuklińskiego był to jednak początek. „Po masakrze Grudnia’ 70 i sprowadzenia LWP do roli wewnętrznego interwenta, który pacyfikuje własne społeczeństwo” zaczął myśleć o skontaktowaniu się z Amerykanami. O tym jednak jego przełożeni dowiedzieli się dopiero w kolejnej dekadzie…

Lata 70 –te w wojskowej karierze Kuklińskiego to pasmo kolejnych sukcesów. Awanse, nagrody (np. w 1976 roku czterokrotnie, a w 1977 sześciokrotnie był gratyfikowany finansowo przez szefa i zastępcę Sztabu Generalnego), czy też – co było wyrazem bezgranicznego zaufania – powierzanie mu odpowiedzialnych zadań: przygotowywanie ćwiczeń i manewrów. W maju 1972 roku Kukliński poznał kulisy projektu o kryptonimie „Albatros.” Projekt zakładał wybudowanie trzech podziemnych schronów atomowych na wypadek konfliktu zbrojnego, w który w czasie „W” (wojny) przebywać mieli przedstawiciele dowództwa Zjednoczonych Sił Zbrojnych UW. W zagadnienie to wprowadził go szef Sztabu Generalnego gen. Florian Siwicki.

W 1977 roku po śmierci szefa Oddziału I Planowania Ogólnego Zarządu I Sztabu Generalnego płk Jana Żarka, Kukliński stał się pewnym kandydatem na jego miejsce. (Protektorom Kuklińskiego nie przeszkadzał wówczas brak studiów w sowieckiej Akademii Sztabu Generalnego i niedoskonała znajomość języka rosyjskiego). Nikt z przełożonych Kuklińskiego nawet nie przypuszczał, że od 1972 roku jako „Jack Strong” kontaktuje się z CIA.

Oczarować kontrwywiad

Awanse i nagrody jakie otrzymywał Kukliński były sygnałem, że powinien być przez WSW traktowany "jako w pełni lojalny wobec służby i Polski Ludowej oficer, któremu w natłoku ciężkiej pracy mogą przydarzyć się drobne wpadki, niemające jednak znaczenia". Takie traktowanie „Jacka Stronga” to wymarzona sytuacja także dla Amerykanów, którzy przy okazji nominacji Kuklińskiego w 1977 roku „ulokowali swojego agenta w newralgicznym miejscu Sztabu Generalnego, zyskując przy tym swobodny dostęp strategicznej wiedzy, wykraczającej często poza wąską sferę związaną z możliwościami bojowymi LWP.”

Geniusz szpiegowskiego warsztatu "Jacka Stronga" tkwił - jak określił to Cenckiewicz - w "niezwracaniu uwagi" na niego. Kukliński "poprzez związki z elitą LWP oraz ludźmi wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, jak generałowie: Kiszczak (szef Zarządu II, a w latach 1979 - 1981 szef WSW) czy Kufel (szef WSW w latach 1964 - 1979), wyprowadził tajne służby w pole. Swoim osobistym urokiem, kontaktami na najwyższym szczeblu (nie wyłączając Sowietów), pracowitością i inteligencją w połowie lat siedemdziesiątych skutecznie wszystkich oczarował i w ten sposób zneutralizował czujność kontrwywiadu." Pomocna „w pracy” była z pewnością także powszechnie znana opinia „pupila kierownictwa MON.” Jeden z jego kolegów i podwładnych płk Julian Babula mówiąc o Kuklińskim przyznał, że nie ukrywał on bliskich związków z obiektowymi WSW. "Utrzymywał bardzo bliskie stosunki z naszymi oficerami obiektowymi kontrwywiadu. Wiele razy, meldując się u niego, spotykałem tam oficera tej służby. Zawsze była dobra kawa i papierosy, a także różne <płyny szlachetne>. Na pierwszy rzut oka wyczuwało się koleżeńską atmosferę i swobodne zachowanie obu rozmówców."

Casus Kuklińskiego nie jest odosobniony. Dekada lat siedemdziesiąte to w "dziejach kontrwywiadu wojskowego PRL była czasem niespotykanych wcześniej ani później zapaści i największych porażek.” Pod czas jednej z konferencji Szefów Zarządów Wywiadowczych Sztabów generalnych Armii Państw Układu Warszawskiego gen. Roman Misztal żalił się, że „od sierpnia 1980 r. do końca marca 1982 r. z naszych placówek zdezerterowało 38 osób; w tym samym okresie z delegacji służbowych do państw kapitalistycznych nie powróciło ok. 240 osób.”

Zweryfikować legendy

Kukliński informował Amerykanów o stopniu uzależnienia LWP od Sowietów oraz o skali infiltracji bezpośredniej (poprzez przedstawicieli Armii Sowieckiej z attachatu ZSRS czy Północnej Grupy Wojsk stacjonujących na terytorium PRL) i pośredniej. Dzięki udziałowi w pracach Komitetu Ministrów Obrony i Rady Wojskiej ZSZ „Jacka Strong” miał dostęp do nowych dokumentów, które fotografował i błyskawicznie, np. za pośrednictwem martwych skrzynek, przekazywał. „Do tej pory Amerykanie nie zdecydowali się na ich ujawnienie, poprzestając jedynie na przetworzonych przez analityków CIA anglojęzycznych materiałach, poświęconych niemal wyłącznie kryzysowi polskiemu lat 1980-1981 (mowa o niespełna 1500 stronach dokumentów z blisko 40 000 wszystkich przekazanych w okresie współpracy, w latach 1972- 19881).” Cenckiewicz przyznaje racje tym, którzy krytykują niezrozumiałe wciąż utajnianie pełnego dorobku wywiadowczego Kuklińskiego przez Amerykanów. Zwłaszcza części już przecież nieaktualnych sowieckich planów wojennych, doktryny i „operacji zaczepnej” Układu Warszawskiego. „Ich ujawnienie zweryfikowałoby wreszcie wiele białych i czarnych legend na temat współpracy Kuklińskiego z Amerykanami i jego rzeczywistej wartości jako szpiega CIA (biała: <poznał najważniejsze tajemnice Układu Warszawskiego i w pojedynkę uchronił świat przed III wojną światową>, czarna: <nie miał dostępu do istotnej wiedzy strategicznej Układu Warszawskiego, a swoją wiedze czerpał z ogólnie odstępnych czasopism i periodyków wojskowych>).” Jak dodaje historyk „większość owych białych i czarnych sądów powodowanych jest skrajnymi emocjami i abstrahują one nawet od dostępnej już dziś wiedzy źródłowej na temat Kuklińskiego.” Oceniając realistycznie wartość przekazanych materiałów w jednym z wywiadów Kukliński stwierdził: „Nie mogę więc powiedzieć, że przekazałem Amerykanom kompletne radzieckie plany wojenne, ale na pewno poważną ich część.” Innym razem stwierdził: „Jako Polak i żołnierz poczytuję sobie za honor to, że mogłem uczestniczyć w jednej z największych operacji antysowieckich, dla obrony honoru i godności świata.”

„Ryszard Kukliński był i pozostanie na zawsze symbolem indywidualnej odwagi i niezgody na sowieckie zniewolenie Polski.” Jako bohater zimnej wojny „nie promował <zdrady> i nie domagał się nigdy uznania jego wyborów za godne naśladowania w warunkach niepodległości.” Sławomir Cenckiewicz w książce „Atomowy szpieg” wskazuje na „konieczność i obowiązek konsekwentnych działań państwowych (edukacyjnych) związanych z pokazywaniem i upowszechnianiem fenomenu Kuklińskiego. Właśnie fenomenu, a nie wzoru, wyjątkowego przypadku będącego skutkiem wyjątkowych okoliczności.” Czy tak się stanie? W 1989 roku gen Jaruzelski próbował szantażować opinię publiczną słowami: „Jeżeli przywróci się cześć, honor i uniewinni Kuklińskiego, to znaczy, że my nie mamy czci, honoru i że to my jesteśmy winni.” Państwowy pogrzeb gen. Jaruzelskiego przed kilkoma miesiącami oraz zaliczenie go przez TVP w poczet wybitnych Polaków 1 listopada pokazuje, że środowiska kształtujące opinię publiczną w III RP nie dorosły do tego, by jednoznacznie uznać Kuklińskiego za bohatera, a jego zwierzchników za zdrajców.

"Atomowy szpieg. Ryszard Kukliński i wojna wywiadów", Sławomir Cenckiewicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2014 

Agata Bruchwald