Znany historyk Tadeusz Płużański w swoim felietonie na łamach "Super Ekspressu" zastanawia się, czy Wojciech Jaruzelski, aby na pewno będzie... wiecznie żywy.

Płużański ironicznie zestawia Jaruzelskiego z Leninem, którego idee według przywódców bolszewickiej rewolucji również miały być żywe po wsze czasy. Historyk nawiązuje do obecnych wydarzeń związanych ze skargą, jaką złożyła córka Jaruzelskiego Monika na IPN. Córka generała uważa, że dokumenty przez niego przechowywane zostały zagarnięte przez instytut bezprawnie.

Jaruzelska chciałaby, aby dokumenty znalezione u Jaruzelskiego pozostały zakryte przed badaczami. Płużański sensownie pyta - właściwie dlaczego? Zauważa, że generał sam zagarnął owe dokumenty dla własnych korzyści i bezprawnie je przetrzymywał. Argumentacja jego córki jest tym samym wyjątkowo wadliwa.  

Płużański zauważa, że działanie Jaruzelskiego to de facto zwyczajna kradzież, jako że był w posiadaniu dokumentów, które według prawa powinien przekazać IPN, a tego nie uczynił. 

Płużański dodaje, że generał przechowywał dokumenty, jako że były mu one potrzebne. Podobnie jak inni komunistyczni zbrodniarze gromadził dwa rodzaje materiałów. Po pierwsze były to dane agenturalne, które stanowiły swoiste "haki" na poszczególne osoby. Po drugie zaś były to materiały dotyczące jego samego i z nim powiązane, przetrzymywane oczywiście po to, aby chronić siebie przed odpowiedzialnością. 

Historyk ostatecznie zauważa jednak, że podobnie jak Lenin nie okazał się wiecznie żywy, tak samo będzie z Jaruzelskim i mimo sprzeciwów jego córki, dokumenty generała znajdą się tam, gdzie ich miejsce. 

emde/se.pl