Lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, Władysław Kosiniak-Kamysz, jest jak Bill Clinton. Amerykański przywódca palił marihuanę, ale się nie zaciągał, natomiast polski polityk, jak przekonuje, wcale nie bił brawa Leszkowi Jażdżewskiemu po wystąpieniu na Uniwersytecie Warszawskim. Kosiniak-Kamysz odcinał się niedawno od antykościelnego wystąpienia redaktora naczelnego "Liberte". 

Sam Jażdżewski w dość ciekawy sposób opisał zachowanie lidera PSL 3 maja w Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego. Jak twierdzi lewicowy publicysta, polityk miał... "podsiąść" jego partnerkę. 

"Próbowaliśmy sadzać w pierwszych rzędach osoby młode o ile było to możliwe. Kosiniak-Kamysz wcisnął się na miejsce mojej partnerki, obok mnie, chyba później bardzo tego żałował. Myślę, że takie podsiadanie się poźniej bardzo źle kończy"-stwierdził naczelny "Liberte" w rozmowie z portalem Polityka Insight. 

0d Leszka Jażdżewskiego "dostało" się nie tylko prezesowi Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie szczędził krytyki politykom opozycji. 

"Opozycja nie stosuje gry na wielu fortepianach, co Kaczyński robi świetnie. Mam poczucie bezradności, że ludzie, którzy są w polityce od lat nie mają politycznego instynktu. Żeby wygrać z PiS-em jesienią, to ta scena polityczna musi się radykalnie zmienić. W tym układzie szansa na wygraną jest minimalna"-stwierdził publicysta. Jak się okazuje, Jażdżewskiemu nie do końca odpowiada również "świeżonka" po lewej stronie sceny politycznej, czyli Wiosna Roberta Biedronia. Zdaniem publicysty, w tym projekcie "jest coś fałszywego". 

yenn/Polityka Insight, Fronda.pl