Ewa Kopacz twierdzi, że zapewniano ją, iż dziennikarze nie są podsłuchiwani. - Miałam zapewnienie od minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej – dodaje była premier.

 

Ewa Kopacz pytana, czy jako premier wiedziała o podsłuchiwaniu dziennikarzy odparła, że w okresie, gdy była premierem, miała zapewnienie, że „takie praktyki nie miały miejsca”.

Pod koniec ubiegłego roku nowy komendant główny policji insp. Zbigniew Maj powołał grupę, która ma sprawdzić, czy funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych, czyli tzw. policji w policji, podsłuchiwali dziennikarzy. Podczas prowadzonego audytu okazało się, że w KGP działały dwie grupy, które zajmowały się sprawą tzw. afery taśmowej. Pierwsza powołana został w czerwcu 2014 r., a jej zadaniem było wsparcie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w prowadzonym śledztwie dotyczącym nagrywania funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach.
Druga „grupa specjalna” powołana została niespełna miesiąc później. W jej skład weszli tylko funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych i miała ona za zadanie „ustalenie ewentualnego udziału funkcjonariuszy organów ścigania w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach” - wynika z informacji KGP. W sumie w skład obu grup wchodziło 29 policjantów.
Z audytu wynika również, że prace drugiego zespołu zakończyły się po roku, a ich efektem było zatrzymanie jednego policjanta, który dokonywał nieuprawnionego sprawdzania w policyjnych systemach informatycznych oraz kilkudziesięcioma rozpoczętymi "formami pracy operacyjnej". Miały też miejsce błędy w dokumentowaniu pracy operacyjnej i w prowadzeniu rejestru kontroli operacyjnej. Efektem audytu są postępowania dyscyplinarne wobec 7 policjantów i zmiana kierownictwa Biura Spraw Wewnętrznych KGP. Prokuratura zwróciła się do Komendanta Głównego Policji z prośbą o nadesłanie kopii raportu z audytu.

Zdaniem cytowanego przez wp.pl politologa dr. hab. Piotra Wawrzyka, sprawa może być „kolejnym gwoździem do trumny PO”.

- Do jednej z podstawowych zasad demokracji jest chronienie wszelkim kosztem tajemnicy źródła. To podstawa do tego, aby dziennikarz mógł wykonywać funkcję kontrolną wobec władzy. Jeśli władza podsłuchuje żurnalistów, żeby zdobyć te źródła i jeszcze robi to w sposób nielegalny, to jest to najgorsza forma złamania zasad demokracji jaką można sobie wyobrazić – ocenił politolog. Wawrzyk podkreślił, że przez ostatnie 8 lat opinia publiczna była karmiona informacjami, że PiS jest partią antydemokratyczną. Jego zdaniem sprawa podsłuchiwania dziennikarzy pokazuje, że postawę taką reprezentowała PO.

Ewa Kopacz zapewnia jednak, że nie miała informacji o podsłuchach i zapewniano ją, że nic takiego się nie dzieje.

- Miałam zapewnienie od minister spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej – wyjaśniła Kopacz.



KJ/wp.pl