Szczególnego znaczenia uroczystość Objawienia Pańskiego nabiera w odniesieniu do praktyk magicznych i astrologicznych. Kiedy Orygenes pisze o magii zapewne przypomina mu się Aleksandria, z której pochodził, która była magicznym zagłębiem świata starożytnego. Dlatego jego ocena praktyk magicznych ma trochę inny wymiar, ponieważ on obserwował ciągle jeszcze żywy pogański kult i magię, wobec których musiał zająć stanowisko jako chrześcijanin.  

 

Choć dziś mamy wątpliwości, odnośnie tego, czy magia jest dobra czy zła. Ojcowie Kościoła mają bardzo jasny obraz tego, co w tej materii jest prawdą, a co fałszem, co jest dobre, a co złe. Obraz ten rozjaśnia się także na płaszczyźnie czysto terminologicznej. Dla chrześcijan, tak samo jak dla pogan jasne jest, że obrzędy magiczne wiążą się ze światem duchów, a konkretnie z demonami. Problem jednak w tym, że dla greków słowo daimonion nie ma znaczenia pejoratywnego. Ono używane w tej przestrzeni oznacza po prostu istotę duchową. Natomiast jeżeli tego słowa używają chrześcijanie, to zgodnie ze znaczeniem, które niejasno nadaje mu Septuaginta, a bardzo jasno Ewangelie, termin daimonion oznacza złego ducha. Dlatego w tekstach starożytnych chrześcijan słowo daimonion ma jednoznacznie negatywne znaczenie, zaś w dziełach Greków jest ambiwalentne.

 

Magia – wzywanie demonów 

 

Krótki wgląd w poglądy Ojców Kościoła dotyczące magii zacznijmy od św. Augustyna (znanego także z krytyki astrologii). Jest on autorem późnym, ale świetnie przedstawia ocenę opisywanej magii, która w świecie starożytnym miała różne oblicza. Była to zarówno magia ludowa (goeteia), magia lecznicza (pharmakeia), ale także istniała wyższa jej postać, którą praktykowali ostatni pogańscy filozofowie, nadając jej znaczenie w duchowym postępie człowieka. Ta wyższa postać magii, którą sami filozofowie pogańscy oddzielali od magii ludowej, nadając jej imię teurgii, jest według św. Augustyna tak samo szkodliwa jak magis ludowa. Tak pisze on o tym w O państwie Bożym: „Usiłują też pisarze pogańscy wykazać niby różnicę między goecją a teurgią i spośród tych, co się tym zabronionym praktykom oddają, jednych chcą mieć za godnych nagany, mianowicie tych, których gmin czarownikami nazywa (i ci powiadają należą do goecji), a innych znów chwalą, tych mianowicie, którym dziedzinę teurgii przypisują; choć właściwie i jedni, i drudzy opętani są podstępnymi praktykami diabłów pod imieniem aniołów (utrique ritibus fallacibus daemonum obstricti sub nominibus angelorum)” (Państwo Boże, X, 9). 


św. Augustyn

Św. Augustyn ostro przeciwstawia się kultowi demonów, który napotyka w pismach pogańskich filozofów. Co bardzo istotne, cała polemika św. Augustyna jest przedstawiana w kontekście tego, jakie praktyki są potrzebne człowiekowi do osiągnięcia szczęścia. Filozofowie uważali, że do osiągnięcia upragnionego celu nie tylko należy czcić bogów, ale także demony (Państwo Boże, X, 1). Potępia on przede wszystkim praktyki magiczne, których skuteczność już Apulejusz (łaciński platonik z IIw. po Chr.) wiązał z obecnością demonów (Państwo Boże, VIII, 19). Jedynym prawdziwym i skutecznym pośrednikiem na drodze człowieka do Boga jest Jezus Chrystus. Warto też zaznaczyć, że pogląd św. Augustyna dotyczący tego, iż w obrzędach magicznych wzywane są tak naprawdę złe duchy, jest w zasadzie powszechny wśród Ojców Kościoła. Św. Augustyn żyje w czasach kiedy prześladowania chrześcijan są już daleką przeszłością. Dlatego właśnie pisze, że należy odróżnić demony przyzywane w magii, od dobrych bogów pogańskich, którzy tak naprawdę nie byli bogami, ale aniołami, mylnie uznanymi za bogów: „Nie mogą przecież te duchy czartowskie w żaden sposób być w przyjaźni z bogami dobrymi, których my nazywamy świętymi aniołami i rozumnymi stworzeniami w świętym niebios mieszkaniu, bądź to są trony, bądź panowania, bądź księstwa, bądź moce, od których demony tak wielce się różnią skłonnościami duszy, jak dalece różnią się występki od cnót, a dobroć od zła” (Państwo Boże, VIII, 24) 

 

Orygenes, który żyje 200 lat wcześniej jest przekonany, że pogańscy bogowie są w istocie złymi demonami. Polemizując z pogańskim filozofem Celsusem pisze, że bogowie, którzy są w istocie złymi demonami nakłaniają ludzi do składania ofiar z krwi, tłuszczu i kadzideł, aby zwodzić i oszukiwać człowieka (Przeciw Celsusowi I, 37). Powołując się na fragment z Psalmu 96, który w wersji Septuaginty można tłumaczyć: „Wszyscy bogowie pogańscy to demony” (pantes oi theoi ton ethnon daimonia) (Ps 96,5), Orygenes stwierdza, że skuteczność składanych ofiar wymaga wypowiadania zaklęć, które zostały ułożone przez ludzi czczących demony za pomocą magii: „Oto dlaczego unikamy demonów jak zarazy i twierdzimy, że kultem demonów są wszystkie ceremonie religijne odprawiane przez Greków przy ołtarzach, przed posągami i w świątyniach bóstw.” (Przeciw Celsusowi, VII, 69) Orygenes przyznaje także, że praktyki wróżbiarskie mogą mieć ograniczoną skuteczność właśnie dzięki demonom, które w pewnym stopniu znają przyszłe wydarzenia. Demony posługują się tu dzikimi zwierzętami, aby zwodzić ludzi, którzy chcą poznać przyszłość. Oddawanie czci demonom jest bardzo ściśle związane z obrzędami magicznymi. Właśnie poprzez magię niektórzy ludzie wzywają demony, aby wzbudzały miłość lub nienawiść, albo przeszkadzały w różnych przedsięwzięciach. Istoty demoniczne nie działają jednak z własnej woli, ale istotą zaklęć i czarów jest właśnie to, aby poprzez te praktyki je przywoływać i nakłaniać do czynienia woli człowieka.

 

Kolejnym przykładem autora, który twierdzi, że oddawanie czci bogom pogańskim przez Greków i ich spadkobierców jest w istocie kultem demonów jest św. Grzegorz z Nazjanzu (Mowa 39, 7). Jednak szczególnie ciekawym świadectwem jest dla nas to, co pisze św. Atanazy, który przecież jako patriarcha Aleksandrii stykał się na co dzień z rozpowszechnionymi w Egipcie praktykami magicznymi. Opisując życie św. Antoniego pustelnika – ojca życia monastycznego – wkłada w jego usta następujące słowa, które miały być skierowane do odwiedzających św. Antoniego greckich filozofów: „Wy piękną mową nie przeszkodzicie nauce Chrystusa, my zaś, wzywając Chrystusa ukrzyżowanego, wyganiamy wszystkie złe duchy, które wy czcicie jako bogów. A gdzie stanie znak krzyża, osłabnie i zniknie magia (mageia), i nie będą działać czary (farmakeia). Powiedzcie więc, gdzie są teraz wasze wyrocznie? Gdzie magia Egipcjan? Gdzie wizje magów? Czy nie skończyło się to wszystko i nie osłabło, gdy nastał krzyż Chrystusa? Czy on jest godny wzgardy, czy raczej to, co przez niego pokonane, okazało się słabe?” (Żywot Antoniego, 79) 

 

Pokłon Magów ze wschodu 

 

Dzięki powyższym uwagom możemy zrozumieć zagubiony aspekt uroczystości Objawienia Pańskiego, który pojawia się w rozważaniach Ojców Kościoła. Z pomocą przychodzą nam tutaj znowu Orygenes i św. Grzegorz z Nazjanzu. Aby jednak móc zrozumieć ich teksty, musimy na chwilę zatrzymać się nad fragmentem samej Ewangelii wg św. Matusza, który opisuje to wydarzenie (Mt 2,1-12).   

Celsus

W naszej świadomości zazwyczaj istnieje ono jako fakt oddania pokłonu przez Trzech Króli nowo narodzonemu Zbawicielowi. W Biblia Tysiąclecia nie znajdziemy króli, ale mędrców ze wschodu. Tymczasem w tekście greckim wyraźnie jest magoi apo anatolon, czyli dosłownie: magowie ze wschodu. Dla Ojców Kościoła, którzy żyli w świecie, gdzie magia była bardzo rozpowszechniona, miało to jednoznaczny wydźwięk. Najbardziej wymowny jest tutaj znowu fragment tekstu Orygenesa, który polemizuje z wspomnianym wyżej pogańskim filozofem Celsusem. Stwierdza on, że praktyki magiczne, podczas których przywoływane są demony, są skuteczne jedynie do momentu, w którym pojawi się Bóg silniejszy od demonów. Taki wypadek miał miejsce w czasie narodzin Jezusa. Pojawiający się wtedy na ziemi aniołowie (a także sam narodzony Zbawiciel) sprawili, że złe duchy były bezsilne. Narodzenie Jezusa sprawiło, że magowie nie mogli wykonywać dłużej swoich praktyk, które stały się nieskuteczne, i to właśnie wedle Orygenesa było przyczyną ich przybycia do Judei, oddania pokłonu Zbawicielowi i złożenia Mu darów.   

 

Widzimy więc, że oddanie pokłonu Zbawicielowi przez Magów ze wschodu jest ogłoszeniem końca magii i możemy nawet uważać, że w oczach Orygenesa oznacza wyrwanie magów z oddawania czci demonom, aby mogli uznać bóstwo nowo narodzonego Zbawiciela. Objawienie Pańskie staje się więc objawieniem zwycięzcy nad magią i okultyzmem. Warto przeczytać w tym miejscu cały tekst Orygenesa: „Powiem więc Grekom: magowie, którzy mają do czynienia z demonami i którzy wzywają ich zgodnie ze swymi umiejętnościami i chęcią, czynią to, dopóki nie pojawi się jakaś boska istota, silniejsza od demonów, albo nie zostanie wypowiedziane zaklęcie potężniejsze od ich zaklęć: gdy pojawi się istota boska, moc demonów ginie, ponieważ nie mogą one patrzeć na blask Majestatu Bożego. Więc jest rzeczą prawdopodobną, że w chwili narodzenia Jezusa, jak napisał Łukasz i jak ja głęboko wierzę, „mnóstwo zastępów niebieskich wielbiło Boga i mówiło: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.” (Łk 2,13-14) Demony wówczas osłabły i stały się bezsilne, ich czary rozpadły się, a ich moc została rozbita, nie tylko zresztą przez aniołów, które przybyły na ziemię z okazji narodzin Jezusa, lecz również przez duszę Jezusa i Majestat Boży, który w Nim tkwił. Magowie zatem pragnęli czynić to, co zwykle czynili, ale nie mogli dokazać tego, czego dokazywali zwykle za pomocą zaklęć i czarów; szukali więc przyczyny swoich niepowodzeń, a domyślali się, że jest ona bardzo ważna, i ujrzawszy znak Boży na niebie zapragnęli dowiedzieć się, co on oznaczał. Sądzę, że dysponując proroctwem Baalama, które spisał Mojżesz, sam zresztą biegły w tej sztuce, i znalazłszy w nim zdanie: „Ukarzę jemu, ale nie zaraz; błogosławię go, ale się nie zbliży” (Lb 24,17), uznali, że z pojawieniem się gwiazdy przyszedł na świat człowiek zapowiedziany przez proroka, a uznawszy Go, za istotę potężniejszą od wszystkich demonów i postaci, które im się zwykle ukazywały, zapragnęli Mu się pokłonić.   (Przeciw Celsusowi, I, 60)

 

Gwiazda tańcząca dla Zbawiciela

 

Drugim elementem, który jest bardzo ważny dla Ojców Kościoła w tym fragmencie Ewangelii jest pojawienie się gwiazdy. Tu znowu ważne jest  odwołanie do tekstu greckiego. W Biblii Tysiąclecia czytamy dwukrotnie (Mt 2, 2; 2,9), że ujrzeli oni „gwiazdę na wschodzie”. Takie tłumaczenie sugeruje statyczność i stałość. Tymczasem w tekście greckim mamy, że mędrcy ujrzeli „Jego gwiazdę wschodzącą” (dosłownie we wschodzie) (Mt 2,2), a zatem zobaczyli nie to, jak gwiazda jest na nieboskłonie, ale jak gwiazda pojawia się na niebie. Ta sama gwiazda, którą ujrzeli wschodzącą poprzedza ich w późniejszej wędrówce i staje dopiero nad miejscem, gdzie leżało nowo narodzone dziecię. To, co dla nas jest niewidoczne w tym opisie, ma olbrzymie znaczenie dla wychowanych w greckiej tradycji chrześcijan.

 

Po pierwsze poganie czcili ciała niebieskie jako bogów. Nie wyobrażali sobie tej gwiazdy jako komety, która tylko jako zjawisko przyrodnicze oznajmia Zbawiciela, ale skoro ciała niebieskie są bogami, to pojawienie się gwiazdy można rozumieć, jako zapowiedź nowego Boga pojawiającego się we wszechświecie, którego uznają i na którego wskazują ciała niebieskie. Tym właśnie gwiazdom i planetom, kłaniającym się teraz przed Zbawicielem, wcześniej poganie oddawali cześć boską. Można zatem powiedzieć, że następuje zdemaskowanie kultu bożków. Ponieważ stworzenie, któremu oddawano boską cześć, teraz pokazuje prawdziwego Boga – swojego Stwórcę.  
 

Orygenes

Po drugie starożytni uczeni uważali, że ruchy nieba są odwieczne i zawsze niezmienne. Dlatego właśnie możliwe było przepowiadanie z gwiazd przyszłości człowieka – możliwa była astrologia. Ciała niebieskie były dla pogan bogami, a istotą bóstwa jest właśnie to, że ono ma wpływ na losy człowieka – może te losy zmieniać i nimi kierować. Dlatego właśnie z ruchów i przemieszczeń ciał niebieskich można było wnioskować o boskich zamiarach względem ludzi. Teraz pojawia się nowa gwiazda, która w dodatku nie porusza się zgodnie z prawami ruchu sfer nieba – jest zatem nie tylko nowa, ale także nieprzewidywalna. Dla wspomnianego pisarza z przełomu V i VIw., który podejmuje polemikę z filozofami pogańskimi – Pseudo-Dionizego Areopagity, to, iż pojawienie się gwiazdy zostało zanotowane nie tylko przez chrześcijan, ale także przez persów, jest najlepszym dowodem bóstwa Chrystusa. Pseudo-Dionizy, który w swoich dziełach podaje się za Dionizego Areopagitę – nawróconego przez św. Pawła podczas jego mowy na Areopagu, podaje się także za świadka ukazania się gwiazdy, kiedy to miał usłyszeć od swojego przyjaciela poganina: „oto zaszła niezwykła przemiana w dziełach boskich.”(List VII, 3) Zatem pojawienie się gwiazdy powoduje, że astrologia traci sens, bo ciała niebieskie nie są już bogami, a zatem nie wpływają na życie człowieka. Prawdziwy wpływ na losy i Zbawienie człowieka ma nowonarodzony Zbawiciel.  

 

Widzimy więc, że tak jak pokłon magów zwiastuje Zwycięzcę magii tak gwiazda „tańcząca dla Zbawiciela” zwiastuje koniec astrologii. Najlepiej wyraża to św. Grzegorz z Nazjanzu w poemacie teologicznym O Opatrzności. Cały ten tekst jest hymnem głoszącym koniec astrologii, która nie może się ostać, jeżeli gwiazdy nie są odwieczne, ale mają swojego Stworzyciela. W tym poemacie właśnie opisuje on właśnie gwiazdę, która ukazała się magom:

Zamilcz tylko o wielkiej chlubie Chrystusa, zwiastunce –
gwieździe, która ze Wschodu magów przywiodła do miasta (Mt 2, 2-5)
kędy Chrystus zajaśniał, Syn wiekuisty, potomek
śmiertelnika, bo gwiazda ta nie z tych była, jakowe
śledzą astrologowie, lecz nowa, nieznana nikomu,
przewidziana w hebrajskich księgach, skąd się dowiedzieli
o niej Chaldejczykowie oddani astrologii, (Lb 24,17)
Skoro ją zobaczyli samą wśród wielu śledzonych
właśnie zjawioną biegnącą powietrzem ze wschodu ku ziemi
judzkiej, stąd wniosek czynili, że król się narodził żydowski.
Wtedy upadła zarazem cała astrologia,
kiedy astrologowie uczcili króla pospołu
z niebieskimi bytami – lecz gwiazdy biegną swą drogą,
którą im wskazał Chrystus, ogniste, wciąż biegnąc bez wstrząsu,
stałe i błędne, i znów powracające, jak mówią
czy to ognistej natury, nie potrzebujące pokarmu,
czy też to ciało piątym nazwane w ruchu okrężnym.
My zaś idziemy swoją drogą, bo do natury rozumnej
I niebieskiej śpieszymy, choć ziemia nas trzyma w niewoli.
(św. Grzegorz z Nzjanzu, O Opatrzności 53-71).

 

Gwiazda oddająca cześć Chrystusowi razem, z królami jest więc postrzegana, jako przedstawicielka nierozumnego stworzenia, które także czci Zbawiciela. Jeszcze głębszą interpretację tego fragmentu przynosi nam encyklika Spe Salvi Benedykta XVI. Gwiazdy w momencie pojawienia się tej, która wskazuje na Zbawiciela przestają być bogami. Naruszenie odwiecznego porządku ruchów niebieskich pokazuje także, że od tej pory losy człowieka już nie zależą od mechanicznych praw rządzących kosmosem, ale od Osoby, kogoś, kto kocha i troszczy się o człowieka. Dlatego właśnie w chwili pojawienia się Zbawiciela „…gwiazdy zaczynają obracać się po orbitach wyznaczonych przez Chrystusa.” (Spe salvi 5) To wydarzenie przynosi więc człowiekowi wolność, czyli stanięcie w sposób wolny w relacji do kochającego Stwórcy. Tę wolność może jednak przynieść ktoś, kto jest prawdziwym Bogiem i jest Stwórcą wszechświata. Prawom rządzącym kosmosem i ruchami ciał niebieskich w rozumieniu ludzi starożytnych podlegali także bogowie, ponieważ oni także byli częścią wszechświata. Następujące tutaj objawienie Zbawiciela, to ukazanie się Boga, który nie podlega prawom kosmosu, tylko je ustala. Zatem światem przestaje rządzić tylko prawo natury, lecz na pierwszym miejscu staje wyższa od prawa osobowa Miłość.



Światło w mroku okultyzmu

 

Sam Benedykt XVI w swojej encyklice pokazuje nam przywołując tekst Grzegorza z Nazjanzu, że dziś ciągle ważne i aktualne są rozważania Ojców Kościoła dotyczące wydarzenia, którego pamiątkę i uobecnienie obchodzimy w Uroczystość Objawienia Pańskiego. Rozważania starożytnych autorów chrześcijańskich ukazują nam, że może być ona traktowana jako święto zwycięstwa Chrystusa nad magią i astrologią i wszystkimi innymi pokrętnymi knowaniami złego ducha, które służą temu, aby zwodzić człowieka i nie dać mu dojść do Zbawienia. Chrystus jawi się jako prawdziwa „Światłość na oświecenie Pogan”, jako ten, który rozświetla swoją mocą wszystkie ciemne sprawy i „zagadki zła”. Dziś kiedy tak trudno nam porozdzielać i ocenić tak liczne przejawy okultyzmu, praktyk leczniczych, technik terapeutycznych, wróżb itp. należy szczególnie prosić, aby Chrystus „Światłość narodów” rozświetlił wszystkie nasze wątpliwości i pozwolił bezbłędnie rozróżniać dobro i zło.

 

ks. Tomasz Stępień

 

Tomasz Stępień - kapłan achidiecezji warszawskiej, doktor habilitowany filozofii, profesor UKSW w Warszawie. Historyk filozofii, kierownik Katedry Filozoficznych Podstaw Teologii Wydziału Teologicznego UKSW. Zajmuje się badaniami dotyczącymi wzajemnych relacji filozofii i teologii, filozofia późnej starożytności, angelologią i antropologią filozoficzną. Opublikował: "Jednia i egzystencja. Filozoficzne aspekty Traktatów teologicznych o Trójcy Świętej Mariusza Wiktoryna" (Warszawa 1998), "Podstawy tomistycznego rozumienia człowieka" (Warszawa 2004), "Psudo-Dionizy Areopagita. Chrześcijanin i platonik" (Warszawa 2010)

 

Przeczytaj również artykuł Jarosława Mosera pt. "Magowie ze Wschodu - kim naprawdę byli?"