Jak podaje „Kurier Wileński”, kilkuset Polaków mieszkających na Litwie, a także przedstawiciele innych mniejszości narodowych, manifestowali 25 czerwca przed ambasadą Niemiec w Wilnie. Wezwali władze tego kraju, w tym Angelę Merkel, do wsparcia ich postulatów w kwestii praw mniejszości narodowych. Protestowali także przeciwko dyskryminacji na tle narodowościowym.

Pikietę zorganizował oddział Związku Polaków na Litwie pod kierownictwem europosła Waldemara Tomaszewskiego, lidera Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Tomaszewski powiedział w rozmowie z „Kurierem”, że wybrano ambasadę Niemiec, bo kraj ten „cieszy się w Unii Europejskiej największym autorytetem”.

„Mniejszości narodowe na Litwie stanowią prawie 20 proc. mieszkańców, a mimo to Litwa jest jedynym z takich krajów w Europie, który nie ma Ustawy o Mniejszościach Narodowych” – mówił Tomaszewski.

„Pomimo tego, że Litwa od dziesięciu lat jest członkiem Unii, to w dziedzinie ochrony praw mniejszości narodowych zamiast poprawy nastąpił ewidentny regres prawny, niezgodny z zaleceniami OBWE i Komisji Weneckiej. Paradoksalnie, nawet w czasach sowieckich nie odważono się na tego typu działania, z jakimi mamy do czynienia obecnie. Od lat trwa na Litwie walka z językiem polskim i odbywa się niszczenie polskości” – czytamy w petycji wręczonej ambasadorowi Niemiec w Wilnie.

To smutne, że litewscy Polacy najwyraźniej stracili już wszelką nadzieję na pomoc Państwa Polskiego. Rządzący od lat gabinet Tuska nie robi nic, by przynieść im realną pomoc w realizacji ich postulatów. Zarazem czynienie z Niemiec arbitra sporu polsko-litewskiego musi budzić uzasadniony niepokój.

Tę sprawą powinny rozwiązać wyłącznie bezpośrednio zaangażowane kraje. W ten sposób manifestanci z Litwy tworzą niebezpieczny precedens, który aż nadto przypomina sprawę Krymu, czy polskiego Śląska, gdzie jedna z organizacji prosiła o pomoc w uznaniu swoich praw... Władimira Putina. W tym kontekście protest przed niemiecką ambasadą jest po prostu niezwykle nieodpowiedzialny ze względu na napiętą sytuację w naszym regionie Europy. 

Paweł Chmielewski/Kurier Wileński