"Polityk SLD miał się pojawiać w sklepie nawet kilka razy dziennie i wyjeżdżać z pełnymi koszykami towaru. Sprawcę pomogły znaleźć dopiero nagrania z monitoringu sklepu" - informuje serwis naszemiasto.pl.

Politykiem tym jest Roman Z., miejski radny z Kalisza Pomorskiego. Procedura kradzieży Biedronki była taka: Roman był w zmowie z kasjerką sklepu, która pomagała mu przez trzy miesiące wynosić ze sklepu wózki pełne artykułów. Podchodził do "zaprzyjaźnionej" kasjerki, która imitowała wbijanie kodów kreskowych, po czym Roman spokojnie odchodził do swojego samochodu. Straty: kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Kasjerka przyznała, że polityk szantażował ją, dlatego mu pomagała. - Zagroził, że jeśli się nie zgodzę na taki układ, to zwolnią mnie z pracy, bo ma znajomości - mówiła kobieta. Przeszukanie jej domu pokazały jednak, że ona także wynosiła rzeczy ze sklepu - skradła towar za łącznie 1,5 tys. zł.

Pan Roman Z. nie przyznał się do stawianych zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. A my proponujemy panom i panią z SLD by kradli nie w Biedronce, bo to sklep Jarosława Kaczyńskiego.

philo/naszemiasto.pl