"Sprawa rozbiórki pomnika w Hruszowicach zatacza coraz szersze kręgi. Jest też nieadekwatna, moim zdaniem, reakcja strony ukraińskiej. My zadajmy jednak pytanie z gatunku racjonalnych: czy stać nas na pogrzebanie polsko-ukraińskiego braterstwa?"

- pyta na łamach portalu Kresy24.pl jego redaktor naczelny, Dominik Szczęsny Kostanecki.

I odpowiada:

"Nie, nie stać nas. Nikt nie powiedział, że Ukraina będzie nas bronić od wschodu po wsze czasy. Jeśli komuś się wydaje, że obecny, prozachodni kurs Kijowa jest zjawiskiem trwałym, głęboko się myli.

Juszczenkizm, czyli ówczesny kurs europejski Ukrainy, też nie był. A obecna Unia wygląda po pierwsze dużo mniej sexy, niż wówczas, po drugie rzuca naszym południowo-wschodnim sąsiadom masywne kłody pod nogi.

Nie idźmy drogą Marine le Pen, Janusza Korwin-Mikke i różnych dziwnych ekspertów którzy rozprawiają w kwestiach wschodnich z miną znawcy, ale jak przychodzi co do czego, nie wiedzą, gdzie leży Białoruś.

Spójrzmy natomiast na dzieje. Tak od XV wieku wzwyż. Uwaga! POLSKA jest SILNA TYLKO WTEDY, kiedy gra RAMIĘ W RAMIĘ z RUSIĄ/UKRAINĄ. Konflikt polsko-ukraiński oznacza klęskę dla jednej i drugiej w obliczu agresywnych imperializmów: rosyjskiego i niemieckiego, które wiszą nad nami, niczym miecz Damoklesa.

Chcecie sobie Państwo burzyć pomniki?! To sobie zburzcie stojący w Jabłonkach pomnik Świerczewskiego – zapijaczonego bydlaka. Myślicie, że Piramidy w Egipcie stoją legalnie? Nie stoją. Wiele rzeczy dzieje się bez nadzoru prawa. Na przykład ponadnormatywne oddychanie człowieka, który ma większą od średniej objętość płuc.

 Przypomnę i to zdanie jeszcze: „Polska będzie wielka albo nie będzie jej wcale”.

Nie jesteśmy Szwajcarią, która po pierwsze schowała się za górami, po drugie jest depozytariuszem pieniędzy wielu możnych tego świata. Nikt jej nie ruszy, no chyba że międzynarodówka proletariatu, ale i tego nie ma, bo każdy śledzi facebooka, zamiast, jak czyniły to pokolenia, pracować nad zbawieniem świata.

 No więc skoro nie jesteśmy Szwajcarią, to może zrozumiemy wreszcie, że aby się liczyć na świecie, możemy albo sięgnąć do tradycji naszej rzeczpospolitackiej wielkości i rozumnie ją dostosowywać do wymogów teraźniejszości, albo wymyślić coś nowego. Tylko że „tego czegoś” nikt nie przedstawił. Realizm, czyli mikromania, jest pożałowania godna.

Dlatego apeluję do strony polskiej i ukraińskiej – na wszelkich możliwych płaszczyznach – o wykonanie kroku wstecz. Korona nam z głowy nie spadnie, a ocalić możemy jedną z największych wartości w polityce zagranicznej: trwały sojusz polsko-ukraiński, oparty nie na doraźnym interesie, ale na przyjaźni i zrozumieniu wynikającym z podobieństwa naszych losów".

mod/Kresy24.pl