– Są tacy, który sądzą, że Prawo i Sprawiedliwość, rząd PiS, prezydent PiS to są ci, którzy są gotowi sprzedać polską suwerenność. Otóż ja chciałem powiedzieć bardzo wyraźnie: nie jesteśmy gotowi. Jesteśmy ostatnią siłą polityczną w Polsce, która jest na to gotowa – mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński do działaczy partii w Warszawie. – Polska może zawierać różne układy, może iść także na różne kompromisy, ale Polska musi pozostać suwerenna, musi pozostać państwem Polaków i musi być krajem, który ma szanse rozwojowe, a nie jest zapleczem z tanią siłą roboczą dla tych bogatszych od nas - na to się nie zgadzamy – kontynuował prezes Kaczyński.

– Po to doszliśmy do władzy, by te wszystkie mechanizmy, które nas niszczyły w ciągu ostatnich lat - w szczególności ostatnich 8 lat - zostały zlikwidowane, by te negatywne procesy zostały odwrócone, by Polska odzyskiwała siłę w sobie, ale także tą siłę wobec innych. Będziemy szli tą drogą. Jestem przekonany, że kongres naszej partii to potwierdzi, potwierdzi ten kierunek działania – mówił do delegatów PiS prezes partii Jarosław Kaczyński.

– Jeżeli więc mamy mieć demokratyczne państwo prawa to żaden organ państwa - w tym i Trybunał Konstytucyjny - nie może lekceważyć ustaw. A przecież ten spór toczy się dzisiaj o to, iż Trybunał - a może dokładnie jego prezes - uznał, że ustawa z grudnia zeszłego roku (...) w gruncie rzeczy nie obowiązuje. Można ją uchylić bez żadnej procedury. Można powiedzieć, że jej po prostu nie ma – mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości. – W tym momencie została złamana konstytucja i zostały złamane zasady demokratycznego państwa prawa. Bo TK w tym momencie uznał się za suwerena, za kogoś, kto jest ponad innymi władzami i za instytucję, która w gruncie rzeczy może działać na zasadach arbitralnych – dodał polityk PiS.

Lider PiS powiedział też, że jest także inny sens toczonego obecnie w Polsce sporu – kwestia równości praw obywateli, która jest zapisana w konstytucji. Jak tłumaczył Kaczyński, w wyborach z 4 czerwca 1989 r. przyjęto, że obywatele mają zróżnicowane prawa – uprzywilejowani byli członkowie PZPR, SD i ZSL, którzy mieli silniejsze bierne prawo wyborcze niż pozostała część społeczeństwa. Uchwalenie w 1991 r. demokratycznej ordynacji wyborczej – dowodził Kaczyński – doprowadziło do utworzenia rządu Jana Olszewskiego. – I co się stało proszę państwa? Otóż wybuchła rebelia. Rebelia, tak, rebelia, nie zwykła działalność opozycji – powiedział prezes PiS. 

Jak dodał, kolejna rebelia wybuchła po zwycięstwie wyborczym PiS w 2005 r. 

– No i mamy czas obecny, mamy ponowne dojście do władzy, (...) władzę tych, którzy chcą zmian, chcą, żeby Polska wyglądała inaczej. I znów, szanowni państwo, mamy rebelię – powiedział Kaczyński. 

–Gdybyśmy ten spór przegrali, gdybyśmy ustąpili, to byśmy przyznali, że reprezentujemy tę wielką część społeczeństwa, która w Polsce chce zmian, a która tak naprawdę w tym realnym ustroju nie ma praw. Na to nie ma zgody – podkreślił Kaczyński.

klo/PAP