W dzienniku "Rzeczpospolita" możemy przeczytać, że "odwołanie Roku Polskiego w Rosji może się okazać najpoważniejszą sankcją nałożoną przez kraje Unii na Moskwę". Jak dotąd żaden kraj Unii Europejskiej nie zdobył się dotychczas na poważniejszy protest wobec Moskwy. Rzecznik rządu Donalda Tuska Małgorzata Kidawa-Błońska potwierdziła: "spotkania artystów i publiczności mają łączyć, a nie dzielić. Tymczasem w obecnej napiętej atmosferze nie ma warunków do dialogu". I dodała: "To jest oczywiście decyzja rządu, ale zarówno minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, jak i pani minister kultury Małgorzata Omilanowska jednoznacznie ocenili, że w obecnej sytuacji politycznej i tego, co dzieje się na Ukrainie, w sytuacji zestrzelenia samolotu, niemożliwe jest przeprowadzenie i dobra organizacja Roku Polskiego w Rosji".

Decyzję o odwołaniu Roku Polskiego w Rosji popierają wszyscy: od Aleksandra Kwaśniewskiego do prawicy: "Nie ma dziś atmosfery dla tej inicjatywy. Trzeba się z niej po cichu wycofać" - radzi Paweł Kowal, jeden z liderów Polski Razem. 

Chociaż Krzysztof Zanussi twierdzi, "że zerwanie dialogu to najgorsze, co można było zrobić. Broni imprezy, mimo że po stronie rosyjskiej organizowaliby ją dyrektorzy czy działacze związani z reżimem".

Rok Polski w Rosji i Rok Rosji w Polsce to inicjatywa, która w 2015 r. miała pozwolić Polakom i Rosjanom przedstawić własne najważniejsze osiągnięcia gospodarcze, naukowe i kulturalne. Inicjatywa wiązała się z podpisaną 19 grudnia 2013 r. przez ministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji - Radosława Sikorskiego i Siergieja Ławrowa - deklaracją "Program 2020 w relacjach polsko-rosyjskich". 

Podczas dzisiejszego spotkania ambasadorów krajów "28" w Brukseli ma zapaść ostateczna decyzja odnośnie nałożenia sankcje na Rosję za udział w zestrzeleniu malezyjskiego samolotu. Jednak nawet premier Holandii Mark Rutte, którego kraj stracił w tragedii 193 obywateli, zaleca daleko posuniętą wstrzemięźliwość. 

mark/Rzeczpospolita