Przedstawiciele polskiej prawicy z klubów Kukiz'15, Polski Razem i Prawicy Rzeczpospolitej wspólnie oświadczyli, że dziś "mamy wojnę toczącą się na terytorium Ukrainy, mamy wielki problem imigrantów ekonomicznych z krajów Bliskiego Wschodu, z których część wyraźnie wrogo odnosi się do zasad cywilizacji europejskiej". Dlatego "w tej sytuacji bezpieczeństwo Polski wymaga nie tylko wzmacniania polskiej armii (...), zarówno pod względem liczebności, jakości kształcenia i wzmocnienia uzbrojenia (...). Polska nie będzie bezpieczna, jeżeli na jej straży będzie stać tylko profesjonalna armia. Ona jest podstawą systemu obronności, ale trzeba ten system wzmacniać o obronę narodową, obronę terytorialną" - argumentował Jarosław Gowin.

Z kolei Marek Jurek mówił: "postsowiecka Rosja dąży do odbudowy wpływów na obszarze bloku wschodniego, co wymaga wielkiej odpowiedzialności narodowej. Trzeba powiedzieć, że wojna na Ukrainie zbudziła tę odpowiedzialność, która manifestuje się przez masowy ruch zaangażowania w różnego rodzaju szkolenia, masowy ruch obronny. To jest wielki znak rosnącej odpowiedzialności za obronę narodową" - zaznaczył.

Z kolei poseł Kornel Morawiecki (Kukiz'15) mówił o potrzebie formacji młodego pokolenia, tak, aby było gotowe bronić ojczyzny.

Płk Krzysztof Gaj ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w połowie stycznia poinformował, że do kwietnia powinna być gotowa koncepcja wojsk obrony terytorialnej. Będą one piątym rodzajem sił zbrojnych i równorzędnym partnerem dla armii zawodowej. Siły zbrojne mają obecnie 30 batalionów obrony terytorialnej, w całości złożonych z żołnierzy rezerwy. Oznacza to, że jest przygotowane uzbrojenie i sprzęt dla tych oddziałów, a żołnierze zostaną powołani w razie potrzeby. Gaj podkreślił, że jednostki obrony terytorialnej muszą istnieć realnie już w czasie pokoju.

mko/media