Martyna Ochnik: Dzień dobry. Czy Pani jako dziennikarka dobrze zorientowana w problematyce niemieckiej mogłaby skomentować artykuł z Frankfurter Allgemeine Zeitung? W skrócie – piszą tam, że skoro nie ma skutecznych narzędzi do zdyscyplinowania Polski, to zapewne Polskę przejmie Rosja…

Krystyna Grzybowska: Przejrzałam to dzieło. W ostatnim wydaniu niedzielnym FAZ, gazety liberalnej i dość wpływowej korespondent tej gazety Konrad Schuller zauważa pokornie, że „Niemcom nie wolno z uwagi na ich historię karać Polski, ale przestaną być jej orędownikiem”…

Tak jakby do tej pory byli...

Muszę powiedzieć, że… okropnie się tym zmartwiłam. Oni nie są w stanie karać Polski, nie mają takiej mocy, aczkolwiek w swoim teutońskim pysze tak im się wydaje! I dalej, w tym samym tekście, Schuller pisze, że Unia Europejska również nie jest w stanie nas ukarać... za rzekome łamanie praworządności.

W takim razie powinniśmy się cieszyć?

Oczywiście! To jest po prostu śmiechu warte. Pamiętać musimy, że Unia Europejska nie może na nas nałożyć żadnych restrykcji, ponieważ do tego potrzebna jest jednomyślność wszystkich jej członków. Tymczasem wiemy, że przynajmniej Węgry nie zamierzają popierać zamiaru karania Polski, a przypuszczam też, że część państw bałtyckich zajmie podobne stanowisko. Ponadto Polska może, o czym też Schuller pisze, blokować funkcjonowanie Unii Europejskiej korzystając z prawa weta. Zatem całe to przedstawienie, które obserwujemy w Brukseli jest błazenadą.

Teatrem?

Typowe dla tzw liberalnej demokracji jest życie fikcją. Mamy przed oczami tylko balon nadmuchany nieustannym powtarzaniem wciąż tych samych sloganów i zaklęć. Schuller pisze, że zamordowanie 6 milionów Polaków i 3 milionów Żydów zobowiązuje Niemcy na zawsze. No pewnie! Jeżeli jednak stwierdza, że to dlatego Niemcy nie powinni nawet myśleć o karaniu Polski, to mam wrażenie, że słucham przedszkolaka. W jaki sposób w ogóle Niemcy mieliby nas karać?! Najadą nas tymi zdezelowanymi Leopardami? Czasy zmieniły się tak bardzo, że Niemcy teraz powinny dbać o swoją tożsamość, ponieważ za chwilę się zislamizują.

Tytuł artykułu brzmi „Drogi Niemiec i Polski rozchodzą się”, ale to niestety nieprawda, bo mamy przecież wspólną granicę. Dlatego musimy współpracować i na polu gospodarki jest to jak najbardziej pożądane. Pod warunkiem, że nie będziemy kolonią niemiecką. I to właśnie tak bardzo denerwuje Niemców- możliwość utraty wpływów. Niczego nie mogą wymusić, a wiele mogą stracić, bo Polska zyskuje na międzynarodowym znaczeniu, jej pozycja jest mocniejsza niż dwa i pół roku temu.

Ubawiło mnie w tym artykule coś jeszcze. Otóż stwierdzenie, że Polska to „demokratyczne państwo prawa – a przecież Polska nie jest takim państwem według niemieckiej propagandy – z którego śmieją się w Moskwie i Waszyngtonie”. Taka wypowiedź jest wynikiem bardzo złych obecnie stosunków amerykańsko-niemieckich. I dalej, że „jedynym ratunkiem jest Macron”. A cóż to za ratunek? Podział na dwie Europy tzn strefa euro i nie-euro? Można umrzeć z rozpaczy...

Zaczynamy płakać.

Tak, natychmiast. Ten artykuł dowodzi, że Niemcy są w kropce. Niemieckie media zaczynają spuszczać z tonu i wychodzi na jaw lęk. Strach przed utratą wpływów już nie tylko w Polsce ale i w Europie Wschodniej i Środkowej. W związku z tym w niemal całej, bo przecież Włosi dawno już grają im na nosie.

Mówiło się, że Włosi mogą sobie na to pozwolić, ale nie Polska...

Sytuacja z imigracją jest obecnie już tak dramatyczna, że Niemcy nie mają sojuszników dla swojej polityki proimigracyjnej. Trochę wspiera ich jeszcze północna Europa, ale np. Szwecja rozdeptana została już przez islam.

A przy okazji – co sądzi Pani o przyczynach tak masowego wprowadzania imigrantów muzułmańskich do Niemiec? Angela Merkel chciała w ten sposób wesprzeć niemiecki rynek pracy, tak słyszeliśmy. Pojawiają się też jednak głosy, że Merkel realizuje plan światowej międzynarodówki mający doprowadzić do osłabienia Europy i zdobycia na nią bezdyskusyjnego wpływu.

To jest oczywiście plan Iluminatów realizowany między innymi z pomocą Sorosa – budowa tzw społeczeństwa otwartego. Poświęciłam temu wiele tekstów. Obecnie załamała się realizacja tego planu. I Bogu dzięki.

Czy w związku z tym nie musimy się rzeczywiście obawiać, że trafimy pod wpływy Rosji?

Niemców najbardziej boli Waszyngton, a to że używają Putina oznacza tylko, że nie mają już czym nam przyłożyć. Oni są w sytuacji beznadziejnej, ponieważ następują zmiany kolosalne i wcześniej nieprzewidziane. A cała ich elita polityczna to produkt poprawnych politycznie uniwersytetów postmarksistowskich. Oni nie pojmują przyczyny i natury zmian jakie zachodzą na ich oczach i boleją nad ruiną ideologii. Na szczęście zwykli ludzie zaczęli wykazywać instynkt samozachowawczy i cały plan zaczyna się sypać.

Czyli możemy dopatrywać się w tych zdarzeniach korzystnej tendencji?

Ja zawsze jestem optymistką, chociaż z powodu swojego wieku mogę nie dożyć tych cudów, ale robię co mogę by móc to kiedyś zobaczyć na własne oczy.

Dziękuję za rozmowę.