Wczoraj pojawił się w sieci spot, promujący Wrocław w konkursie na Europejską Stolicę Kultury 2016. Filmik, za który miasto wraz z Telewizją Polską zapłaciło 80 tys. złotych jest, jak na tę cenę, niezwykle prosty. Zafrapowany Włoch żali się nad filiżanką kawy ze swoich sercowych rozterek. Nie wie, na którą dziewczynę się zdecydować, a przecież "obie mają gorący temperament". Przyjaciel radzi mu więc, by pojechał do Wrocławia, bo... są tam piękne kobiety.

Akcja klipu przenosi się więc na do stolicy Dolnego Śląska, gdzie widzimy "naszego" Włocha w otoczeniu pięknych Polek. Kilkanaście ujęć, za każdym razem z inną panią. I niby nie ma w tym klipie nic wulgarnego, nic wyuzdanego i sprośnego, ale... Reklama wywołuje co najmniej niesmak, bo w dość prymitywny sposób pokazuje, że Polki to nasz towar eksportowy. Czyżby naprawdę Wrocław nie miał nic do zaoferowania obcokrajowcom w sferze kultury? Czyżby ładne kobiety były jedyną przyciągającą do Polski atrakcją?

Klip promujący Wrocław wpisuje sę zresztą w niechlubną tradycję reklam, których twórcom wydaje się, że kawałkiem kobiecego ciała można sprzedać wszystko, od gładzi szpachlowej, przez samochód, na pasztecie kończąc. Reklama bez piersi, nogi czy pośladka to praktycznie żadna reklama. Problem z promocją stolicy Dolnego Śląska jest jednak jeszcze większy. Twórcy klipu po raz kolejni powielili bowiem stereotyp, że Polska to kraj nie tylko płynący mlekiem i miodem, ale obfitujący w kobiety, które chętnie zaspokoją seksualne fantazje panów.

Jasne, powiedzenia wychwalające piękno polskich kobiet funkcjonują nie od dzisiaj. Po świecie krążą legendy na temat urody i wdzięków Polek. I nie byłoby w tym tak wielkiej tragedii, gdyby nie fakt, że wraz z tą mityczną urodą upowszechniło się przekonanie, że Polki są po prostu łatwe. Nie ma sensu przytaczać niewybrednych żartów na temat wyuzdania Polek, jakimi raczą się zagraniczni turyści. Głupio, że sami Polacy dostarczają pożywki dla takich stereotypów.

A tak właśnie działo się całkiem niedawno, kiedy Polska promowała się na Eurowizji występem duetu Cleo&Donatan. Przaśne panie, oblewające swoje kształtne ciała mlekiem (?) czy ubijające masło okazały się jedynym dobrem kulturalnym, jakie do zaoferowania ma Polska. Zwraca na to uwagę także Jakub Dymek z "Krytyki Politycznej" cytowany przez "Codziennik Feministyczny" (całość tekstu czytaj tutaj).

Nie bez powodu przywołuję opinię kogoś z przeciwległej nam strony barykady. Głos Dymka (czy redakcji "Codzennika Feministycznego") osobiście bardzo mnie cieszy. Nie tylko dlatego, że jest pewną formą egzotyki. Ale również dlatego, że pokazuje, iż środowisko feministyczne również dostrzegło problem, jakim jest uprzedmiotawianie wizerunku kobiet w przestrzeni publicznej.

Wiem, że jaskółka nie czyni wiosny i od jednej trafnej konstatacji nie zmienimy świata, który nas otacza. Dlatego warto przypomnieć choćby o Stowarzyszeniu Twoja Sprawa, które w ciagu kilku lat istnienia zdołało pozbyć się co najmniej kilkudziesięciu seksistowskich reklam. To dowodzi, że naprawdę nie jesteśmy bezradni.

Marta Brzezińska-Waleszczyk