Agencja AFP poinformowała w środę, że 54-letni polski żeglarz został uratowany u wybrzeży francuskiej wyspy Reunion. Mężczyzna utrzymuje, że przez ponad pół roku dryfował w łodzi na Oceanie Indyjskim, a towarzyszył mu jedynie kot. 

W poniedziałek prowizoryczna łódź 54-latka została zauważona przez żeglarzy, którzy wezwali pomoc. Męzczyzna miał wypłynąć w maju z Komorów leżących na południowy wschód od wybrzeży Afryki. Stamtąd planował dotrzeć na południe kontynentu i tam poszukać pracy. 

Łódź Polaka- przerobiona przez niego szalupa statku pasażerskiego- zawiodła. Mężczyzna nie mógł skomunikować się z kimkolwiek, prawdopodobnie uszkodził przyrządy nawigacyjne, dlatego nie miał możliwości ich użyć. Pożywienia mogło mu wystarczyć zaledwie na miesiąc. 

Według jego relacji dryfował między Malediwami, Indonezją i wyspą Mauritius. Na pokładzie 54-latkowi towarzyszył tylko kot. Obaj przeżyli, jedząc pół paczki zupki chińskiej dziennie oraz złowione czasami ryby- relacjonował. 

W 2014 r. mężczyzna (według ustaleń telewizji France24, jego imię to Zbigniew), po 10 latach życia w Stanach Zjednoczonych udał się do Indii. Tam kupił swoją szalupę, którą chciał dopłynąć do Polski. Łódź straciła maszt, mężczyźnie natomiast udało się dotrzeć do Komorów, gdzie zacumował. Szalupa została uszkodzona, żeglarz pozostał kilka miesięcy na archipelagu, aby ją naprawić. Ponownie wyruszył w maju. 

Wygasło już pozwolenie 54-letniego Polaka na pobyt w Stanach Zjednoczonych, dlatego też nie może on tam wrócić. Nie planuje wrócić również do Polski. Mężczyzna liczy bowiem na to, że uda mu się naprawić swoją łódź, a wtedy przez jakiś czas pozostałby na Reunion. 

Wszczęto śledztwo w celu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia.

yenn/PAP, Fronda.pl