Na nic się zdała kampania wmawiania opinii publicznej, że integralność terytorialna śląska zresztą Polski jest problemem dla Ślązaków, na nic kampania medialna podsycająca tożsamość śląską, na nic wyniesienie przez PO do władzy lokalnych działaczy śląskich autonomistów. O ważności walki o autonomię i suwerenność regionu nie udało się przekonać samych Ślązaków.

 

W zorganizowanym przez RAŚ parareferedum dotyczącym autonomii dla Górnego Śląska wzięło udział zaledwie 1100 osób. To niecałe siedem procent uprawnionych do głosowania. Wśród głosujących 98 procent osób poparło postulat suwerenności regionu. To oznacza, że za samodzielnością Górnego Śląska opowiada się około 6 procent społeczności zamieszkałej w śląskich Lędzinach i Imielinie, gdzie zorganizowano sondaż.

 

Tak niska frekwencja zaskoczyła liderów RAŚ. Ich zdaniem jest ona spowodowana złą pogodą. Jednak przedstawiciele Ruchu są zadowoleni, ponieważ ich zdaniem referendum spełniło założenia. - Z całą pewnością doszło do pobudzenia dyskusji na temat idei autonomii, mieszkańcy mieli możliwość uzyskania informacji i rozmowy na ten temat nie tylko z nami, ale także ze znajomymi czy sąsiadami – uważa Michał Buchta z RAŚ.

 

Uczestnicy prareferendum odpowiadali na pytanie "Czy jesteś za przywróceniem Górnemu Śląskowi autonomii, którą miał w Polsce w okresie międzywojennym?". Inicjatywa RAŚ nie ma mocy prawnej. Prareferendum można uznać jedynie za badanie gruntu pod dalsze inicjatywy przez organizację. Ruch zapowiada walkę o zmianę konstytucji oraz wprowadzenie autonomii śląska.

 

Jednak okazuje się, że temat, który w mediach ogólnopolskich był wałkowany przez miesiące, nie specjalnie interesuje Ślązaków. Frekwencja w parareferendum pokazuje świetnie, że ślący autonomiści są marginalnym ruchem w Polsce. Ruchem, który w imię walki z PiS, jest sztucznie lansowany przez Platformę oraz sprzyjające jej media.

 

żar