- Bardzo nieuczciwy, nieprawdziwy obraz naszego państwa przedstawiany jest w zachodnich mediach. Jest to na rękę wielu instytucjom europejskim, które nie są w stanie rozwiązać problemów, takich jak uchodźcy, brexit czy kwestie związane z euro – mówi eurodeputowany PiS Tomasz Poręba.

 

Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy rozważało, czy w trybie pilnym przeprowadzić debatę na temat sytuacji w Polsce. Dlaczego kolejne ponadnarodowe instytucje tak interesuje stan polskiej demokracji?

Mamy do czynienia z frontalnym atakiem różnych środowisk, najczęściej lewicowych i liberalnych na Zachodzie, którzy wykorzystują instytucje unijne - tak jak to mam miejsce w przypadku Parlamentu Europejskiego - żeby atakować centroprawicowy rząd. Jest to spór o charakterze ideologicznym, a ataki są motywowane politycznie. Absolutnie protestuję przeciwko narracji według której jest to wyraz troski Europy o Polskę. Nie, Europa nie się martwi o Polskę. Środowiska liberalne, socjalistyczne i lewicowe atakują Polskę i polski rząd z pozycji ideologicznych, ponieważ jest to rząd centroprawicowy, który chce twardo walczyć o polskie interesy, podczas gdy w ostatnich latach realizowane były często interesy zagranicznych firm, środowisk i polityków.

A może jest tak, jak mówił Aleksander Kwaśniewski: jeśli ktoś wie, że za ścianą ma miejsce przemoc domowa, to nie może nie zareagować?

Europa nie ma żadnych argumentów, żeby mówić, że w Polsce łamane jest prawo czy demokracja. Mamy raczej do czynienia z bardzo wysokim poziomem hipokryzji. Dlaczego Europa milczała, kiedy poprzedni rząd łamał prawo, wybierając sędziów Trybunału Konstytucyjnego, kiedy nie wykonał 49 wyroków TK, kiedy na masową skalę inwigilowano dziennikarzy i ich rodziny, kiedy wysyłano policję przeciwko kibicom, którzy ośmielili się myśleć inaczej, niż ówczesny premier Donald Tusk? Dlaczego Europa nie reagowała, kiedy upolityczniano do granic możliwości publiczne media, a Platforma założyła Polkom i Polakom 2,5 mln podsłuchów? Podnosząc wrzawę o to, co się dzieje w Polsce, instytucje europejskie są niewiarygodne. Powtarzam, nie jest ich motywem troska o Polskę. To po prostu uderzenie w polski rząd. Trzeba mieć tego świadomość i głośno o tym mówić.

Nie ma wątpliwości, że debaty o Polsce czy działania Komisji Europejskiej stanowią nacisk polityczny, ale czy mają realne skutki?

Tworzy się wizerunek Polski jako kraju, w którym łamane są standardy. Bardzo nieuczciwy, nieprawdziwy obraz naszego państwa przedstawiany jest w zachodnich mediach. Trzeba podkreślić, że jest to na rękę wielu instytucjom europejskim, które nie są w stanie rozwiązać problemów, takich jak uchodźcy, brexit czy kwestie związane z euro. Są one bezradne wobec tych problemów, a Polska służy im jako możliwość przykrycia ich bezradności. Zajmowanie się naszym krajem sprawia, że realne problemy, jakie Unia Europejska ma - a uchodźcy czy potencjalne wyjście Wielkiej Brytanii z Unii to są realne problemy - schodzą na dalszy plan. Pokazuje to bezradność tych polityków, którzy tak mocno Polskę atakują.

Jak Polska powinna odpowiadać? Można zbojkotować debaty i nie zajmować się nimi? A może lepiej stawić się, jak premier Szydło w Parlamencie Europejskim i odpowiadać na pytania?

Debata w Parlamencie Europejskim pokazała, że Polska nie boi siężadnej rozmowy z instytucjami unijnymi. Mamy swoje argumenty, swój jasno określony plan działania. Jeśli Komisja Europejska oczekuje rozmowy, na pewno polski rząd na taki dialog jest otwarty i będzie wskazywał te obszary, które zamierza w Polsce zreformować. Pokaże też, co działo się w przeszłości i przypomni brak reakcji Zachodu. Jeśli można mówić o łamaniu demokracji, to wtedy, kiedy rządziła poprzednia koalicja.

 

Rozmawiał Jakub Jałowiczor