- W wiedeńskich archiwach dokumenty się zachowały. Nie miało tam miejsca żadne wyrywanie kartek, jak działo się to w latach 90. w Polsce. Marszałek na pewno nie pisał donosów na swoje otoczenie ani nie pobierał za to pieniędzy - mówi historyk Włodzimierz Suleja w wywiadzie dla pisma "Plus Minus".

Plus Minus: Obrońcy Lecha Wałęsy widzą symetrię między przywódcą „Solidarności" a Józefem Piłsudskim. Marszałek miał w swym życiorysie fakt współpracy z obcym wywiadem, ale nie powinno to mieć wpływu na ocenę jego wielkich dokonań – to słowa profesora Tomasza Nałęcza. Przed wojną endeccy przeciwnicy co rusz wyciągali Marszałkowi agenturalną przeszłość, sugerując, że może on być sterowany z obcej stolicy. Co więcej, podobno dążył on do zatarcia śladów swej współpracy, niszczył dokumenty, a także utrudniał życie ludziom, którzy w jego przeszłości grzebali.

Tak, a w czasie wojny 1920 roku rozpowszechniano pogłoskę, że Belweder, gdzie rezydował Piłsudski, łączy tajna linia telefoniczna z dowództwem atakującej armii bolszewickiej... W tych bardzo skomplikowanych czasach pojawiały się i tego typu sugestie. A mówiąc na poważnie, to rzeczywiście istnieje olbrzymia, licząca ponad tysiąc stron praca Ryszarda Świętka pt. „Lodowa ściana" poświęcona związkom Józefa Piłsudskiego z wywiadami Japonii, potem Austro-Węgier, a na końcu również Niemiec.

Pan jako biograf Piłsudskiego recenzował tę pozycję.

I wiele jej zarzuciłem. Zresztą nie tylko ja miałem różne wątpliwości natury warsztatowej. Praca ta wywołała szeroką polemikę naukową, w której głos zabrali także naukowcy z innych krajów, choćby z Japonii. Dla porównania, fundamentalna pozycja dotycząca zależności pomiędzy Lechem Wałęsą a Służbą Bezpieczeństwa, jaką była praca Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, z taką polemiką, a przede wszystkim podważaniem warsztatu historycznego autorów czy błędnej interpretacji źródeł, się nie spotkała.

Czy Piłsudski był agentem tajnych służb?

Piłsudski działał w zupełnie innych realiach niż Wałęsa. Nie było wtedy państwa polskiego, a on to państwo starał się za pomocą najrozmaitszych metod wywalczyć. Wszelkie jego działania od samego początku miały na celu odzyskanie przez Polskę niepodległości. Stopień ryzyka, jakie ponosił, był nieporównywalny z ryzykiem ponoszonym przez Wałęsę. W trakcie tych działań Piłsudski rzeczywiście miał kontakt z różnymi służbami. Najpierw, poprzez współpracę z wywiadem Japonii, próbował zainteresować japońskie gremia polityczne, by podniosły sprawę polską na arenie międzynarodowej. Fundusze pozyskiwane od japońskiego wywiadu wykorzystywał na prowadzenie realnej walki z carskim imperium.

(...)

Lech Wałęsa mówi, że coś tam mógł podpisać; nie przyznaje się, że przyjmował za współpracę pieniądze, i cały czas podkreśla, że prowadził swoistą grę ze Służbą Bezpieczeństwa. Już w 1970 roku podobno wiedział, że celem jego działań ma być obalenie komunizmu, i jeżeli nawet musiał podejmować decyzje, o których dziś nie chce opowiadać, to wszystko to robił wyłącznie po to, by komunizm obalić. I też w końcu udało mu się cel osiągnąć, czego podobno nie można mu odebrać. To niepodobna sytuacja?

Jeżeli naprawdę uznamy rolę sprawczą Wałęsy za podstawowy czynnik w obaleniu komunizmu, to taka teza będzie nawet jakoś do obrony. Natomiast jeżeli sięgniemy do dokumentów, które się zachowały, to zauważymy dość istotne różnice między tym, co się przyjęło twierdzić, a tym, jak było naprawdę. Dość oczywiste jest, że w latach 70. Wałęsa nie tworzył organizacji, która miała na celu walkę o niepodległą Polskę. Dopiero później trafił do już istniejących struktur. Na czym więc miała polegać ta jego gra ze Służbą Bezpieczeństwa w latach 70.? To była przecież współpraca polegająca na pisaniu donosów i czerpaniu z tego profitów. Gdy Piłsudski rozpoczął swoją grę ze służbami, miał już za sobą lata walki o niepodległość, zesłanie syberyjskie, więzienie, z którego zdołał uciec, i redagowanie „Robotnika". I mamy teraz na tej samej płaszczyźnie stawiać autora donosów i przywódcę niepodległościowej konspiracji? Co mógł niby ugrać Wałęsa w kontaktach ze służbami, poza niezłym jak na owe czasy dodatkowym „wynagrodzeniem"?

Więcej czytaj w weekendowym Plus Minus