Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: "Gazeta Polska" podała ostatnio, że ówczesny premier Donald Tusk już w roku 2010 wiedział o zamianie ciała prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Dziś rano w TVP Info wystąpiła ówczesna minister zdrowia, Ewa Kopacz, kolejny raz tłumacząc cel swojej wizyty na lotnisku w Smoleńsku tuż po katastrofie.

Mecenas Małgorzata Wassermann, PiS: Widziałam dzisiejszy wywiad z premier Ewą Kopacz w TVP Info. Ówczesna minister zdrowia była pytana między innymi o to, czy wiedziała o zamianie ciał ofiar już w 2010 roku i uciekała od odpowiedzi na to pytanie oraz jej  nie udzieliła. Jeśli chodzi zaś o rolę pani Ewy Kopacz jako ministra zdrowia, warto zapoznać się z jej wcześniejszymi wypowiedziami na temat celu wizyty na lotnisku w Smoleńsku tuż po katastrofie, ponieważ wielokrotnie zmieniała stanowisko w tej sprawie. Najprościej byłoby jednak poprosić odpowiednie osoby o dokument, na podstawie którego ówczesna minister zdrowia została wydelegowana do Smoleńska, dotrzeć do informacji, kto ją tam oddelegował i z jakim zakresem umocowania. Doszło tam bowiem do zawarcia pewnych stanowisk, które później okazały się bardzo brzemienne w skutkach. Istnieje przecież nagrania ze spotkania, w którym uczestniczyły m.in. była premier oraz przewodnicząca MAK Tatiana Anodina. Na spotkaniu padło pytanie: „Czy życzycie sobie państwo czynnika międzynarodowego”. Premier Kopacz nie przejawiła zainteresowania tym tematem, wyraziła zaufanie wobec strony rosyjskiej. Wreszcie, warto byłoby, aby wszyscy parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej pamiętali o pewnej sprawie. Otóż zarzucają oni rządowi PiS, że funkcjonuje już prawie pół roku, a cały czas nie doszło do ściągnięcia wraku Tupolewa i czarnych skrzynek do Polski. Zapominają jednak, że 31 maja ówczesny szef MSWiA, Jerzy Miller podpisał memorandum na podstawie którego upoważnił Rosjan do przetrzymywania tych dowodów. W związku z powyższym, wraku i czarnych skrzynek nie ma dziś w Polsce, ponieważ nie tylko błędnie zastosowana Konwencja Chicagowska zablokowała ten zwrot, ale również podpisane memorandum. Tu nasuwają się kolejne pytania: kto upoważnił ministra Millera do podpisania tego memorandum? Gdzie jest to upoważnienie i jaki był jego zakres? Te pytania zresztą mnożą się nieustannie, a ówczesny rząd powoli gubi się w nich i nie potrafi na nie odpowiedzieć. Nie mówiąc już o tym, że w ciągu ostatnich pięciu lat nie było za bardzo możliwości, by te pytania zadać, ponieważ przedstawiciele rządu PO-PSL pojawiali się jedynie w wybranych mediach. Dziś dziennikarz Telewizji Polskiej dopytywał byłą minister zdrowia o to, czy wiedziała o zamianie ciał. Pani premier kluczyła, ale nie udzieliła odpowiedzi na to pytanie.

Jaki może być cel i sens tego kluczenia i unikania odpowiedzi?

Trudno mi oceniać intencje ówczesnego rządu. Czysto hipotetycznie wyobrażam sobie dwie drogi. Pierwsza, najmniej prawdopodobna, to działania celowe, mające spowodować utratę dowodów i niemożność ustalenia rzeczywistej wersji. Bardziej prawdopodobna wydaje mi się jednak kwestia kompletnej naiwności, nieprzygotowania do rządzenia państwem, a zwłaszcza w tak trudnym momencie. Nasuwa się też kwestia podejścia w rodzaju: „W katastrofie zginęli w większości przedstawiciele PiS, dlatego nie będziemy się w to za bardzo angażować”. Jest to moje odczucie, jako córki jednej z ofiar tej katastrofy i mam do niego prawo. Jeżeli doszło do tak wielu zaniedbań, jeżeli ówczesny rząd pozwolił się tak „ograć”, później jedynie konsekwentnie, mniej lub bardziej nieudolnie, za wszelką cenę bronił swojego stanowiska. Po raz pierwszy w historii Polski doszło do sytuacji, kiedy po zakończeniu prac komisji Millera specjalnie został utworzony etat, na którym miała być uprawiana propaganda. Doktor Maciej Lasek propagował wersję Millera i miał odpowiadać na zarzuty dotyczące tego raportu. Warto przypomnieć, w jaki sposób i gdzie odpowiadał na te zarzuty- w "Gazecie Wyborczej" czy innych wybranych przez siebie mediach, gdzie czuł się w pewien sposób bezpiecznie. Nigdy natomiast nie odważył się na debatę z sespołem parlamentarnym ministra Macierewicza lub z profesorami z Konferencji Smoleńskich.

Czy kiedykolwiek dojdzie do całkowitego wyjaśnienia przyczyn tragicznego lotu polskiej delegacji do Katynia?

Jestem o tym głęboko przekonana, mimo że od katastrofy minęło kilka lat, a strona polska utraciła wiele dowodów. Jednak możliwości naukowe, odtworzeniowe są tak daleko posunięte, że mimo wszystko wierzę w możliwość całkowitego wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

Podczas kolejnych rocznic i miesięcznic katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu często dochodzi do spontanicznych rozmów pomiędzy uczestniczącymi w tych obchodach Polakami, do wymiany myśli na temat tego tragicznego wydarzenia.Podczas jednej z rocznic usłyszałam od któregoś z uczestników, pana w podeszłym wieku: „Będzie dobrze, jeśli Wasze dzieci czy wnuki dowiedzą się, co tam się wydarzylo, tak jak było z Katyniem”. Jak Pani sądzi, dojdzie tu do podobnej sytuacji?

Myślę, że w tym przypadku będzie trochę inaczej. Może tu dojść do sytuacji analogicznej do wyjaśnienia Zbrodni Katyńskiej. Ja sama zaś patrzę na tę sprawę przez pryzmat analogii do wyjaśnienia przyczyn zamachu na papieża Jana Pawła II. Bardzo wiele rzeczy zostanie ustalonych całkowicie lub częściowo, jednak zawsze też będą istnieć czynniki nieustannie próbujące przepychać swoją wersję. Cele forsowania swojej wersji mogą być dwa: po pierwsze- dezinformacja, doprowadzenie do tego, by Polacy nie mieli jasności ani wiedzy na temat przyczyn tej katastrofy, po drugie: spowodowanie, by społeczeństwo powiedziało: dość. Właściwie w jakiejś części już to się stało. Pojawiają się głosy: „Dość, nie chcemy tego wiedzieć”. Doskonale rozumiem ludzi, którzy w taki sposób odpowiadają na próby wyjaśnienia. W dużej części jednak ta dezinformacja jest celowa.