Media tabloidowe (i nie tylko) chętnie publikują informacje na temat osobiste życia posłów. Tym bardziej, jeśli znają pikantne szczegóły z ich życia. Rozwody, kochanki, malwersacje finansowe czy przechwałki tym i owym wywołują nie tylko powszechne zainteresowanie, ale przede wszystkim zgorszenie. Zwłaszcza jeśli takich zachowań dopuszczają się politycy prawicowi, na co dzień wiele mówiący o wartościach czy rodzinie...

W czwartek medialny matrix rzucił na żer Jacka Kurskiego, który ogłosił, że bierze rozwód. "Politycy mają prawo do prywatności. Ale tak długo, jak używają wiary jako narzędzia walki politycznej i z trybuny sejmowej oceniają życie innych, powinni mieć odwagę wytłumaczyć, gdy sami odstępują od głoszonych zasad. Albo przestać wypominać innym, że nie żyją zgodnie z nauką Kościoła – to prywatna sprawa" – napisał Kamil Sikora na portalu Natemat.pl w tekście o jakże wymownym tytule "Festiwal obłudników. Politycy prawicy przed kamerami mówią o religii, a prywatnie? Rozwody, romanse i prostytutki".

"Bohaterami" tekstu Sikory jest nie tylko Kurski, ale również Mariusz Antoni Kamiński (rozwodnik), Ludwik Dorn (mąż trzeciej żony) czy Piotr Szeliga (szantażowany przez prostytutkę). Choć oczywiście po lewej stronie sceny politycznej można znaleźć równie liczne grono niemoralnie prowadzących się posłów, to rzeczywiście – takie zachowania zgrzytają z poglądami i wartościami głoszonymi przez prawicowców albo ich polityczne środowiska.

"Gdyby żony prawicowych hipokrytów miały pełną wiedzę o ich licznych kochankach w Wawie i Brukseli polskie sądy nie nadążałyby z rozwodami. Mimo tego od lat odsetek rozwodników jest większy na prawicy, niż na lewicy. I jak prosty konserwatysta ma głosować w Polsce na prawicę?" - zastanawiał się kilka dni temu Marcin Palade na swoim facebookowym profilu.

Rzeczywiście, konserwatysta mógłby mieć niemały problem z wyborem odpowiedniego kandydata. Czy to jednak oznacza, że mamy zarzucić mówienie o moralności, bo jeden czy drugi poseł potknął się i upadł? Bynajmniej. Ale co możemy zrobić? Najprostszą, a jednocześnie najpotężniejszą bronią jest oczywiście modlitwa. Dlatego wraz z ks. Łukaszem Kachnowiczem i redakcją portalu Fronda.pl wpadliśmy na pomysł, by... adoptować posłów. Nie tylko prawicowców, nie tylko rozwodników ale także tych z lewicy i centrum. Także tych, którzy lubują się w atakowaniu Kościoła, czyniąc sobie z antyklerykalizmu status quo i tych, którzy zajmują się w Sejmie promowaniem szkodliwych ideologii czy postaw...

Co trzeba zrobić? Wystarczy, że napiszesz na adres adoptuj.polityka@gmail.com, a w odpowiedzi otrzymasz imię i nazwisko posła, za którego będziesz modlić się do końca kadencji parlamentarnej lub sprawowania przez niego funkcji ministerialnej. Zapewne, dla niektórych ciężkim zadaniem może być modlitwa za Roberta Biedronia, Annę Grodzką czy Armanda Ryfińskiego, ale w końcu to jest przecież sensem chrześcijaństwa. A skoro mieliśmy już akcje adopcji dziecka nienarodzonego czy adopcji księdza/kleryka, to dlaczego mielibyśmy nie objąć taką samą troską polityków, podejmujących znaczące decyzje dla funkcjonowania naszego państwa? Zresztą, podobne inicjatywy były już podejmowane na przykład przez Polską Akcję Katolicką, choć w tym przypadku uczestnicy nie znali nazwiska parlamentarzysty, za którego się modlili. Była też inicjatywa adoptowania posłów przez wiernych z niektórych warszawskich parafii, ale portal Fronda.pl proponuje teraz akcję ogólnopolską. Szturm modlitewny czas zacząć!

Marta Brzezińska-Waleszczyk 

*Dołącz także do fanpage'u akcji na Facebooku TUTAJ

**Aprobatę dla naszej akcji modlitewnej wyrazili: Andrzej Jaworski, Jacek Żalek, Marek Jurek i John Godson