W środę przed południem odbyło się w Brukseli wysłuchanie publiczne w sprawie katastrofy smoleńskiej, z działem dwóch amerykańskich profesorów polskiego pochodzenia: prof. Kazimierza Nowaczyka i prof. Wiesława Biniendy. Zaprezentowano również wynik analiz przeprowadzonych przez Grzegorza Szulacińskiego z Australii. I to jest nowa rzecz, ponieważ to jest ekspert badający kwestie związane z eksplozjami, z wybuchami, także z katastrofami lotniczymi. Według analizy prof. Szulacińskiego na wysokości 30 metrów doszło do dwóch lub więcej eksplozji, które najpierw rozerwały skrzydło samolotu, a potem rozerwały kadłub. Dlatego kokpit poleciał do przodu, a część kabiny pasażerskiej rozerwała się. Tak wygląda analiza na podstawie dostępnych źródeł, zdjęć z miejsca katastrofy.

 

Te naukowe ekspertyzy pozostają w rażącej sprzeczności z ustaleniami raportu MAK i raportu Millera. Dziś również prof. Marek Czachor z Politechniki Gdańskiej wykazał wewnętrzne sprzeczności w raportach Anodiny i Millera. Pokazywał niekonsekwencję i wzajemnie sprzeczne ze sobą, wykluczające się nawzajem, analizy i dane. To pokazuje, jak słabe rzeczowo i dowodowo są oba raporty oficjalne, zaprezentowanie opinii publicznej, które dzisiaj są ciągle obowiązujące formalnie.

 

Ustalenia amerykańskich naukowców, naukowca australijskiego i grupy polskich badaczy z panem prof. Markiem Czachorem na czele pokazują nam wszystkie przekłamania, niejasności, jawne niekonsekwencje. Niektóre elementy oficjalnych analiz wręcz urągają zdrowemu rozsądkowi, wykluczają prawa fizyki, uchylają prawa ciążenia ziemi, itd., itd.

 

To wysłuchanie publiczne było o tyle ważne, że po raz pierwszy pojawiła się oficjalnie informacja, że kilkudziesięciu polskich naukowców zorganizowało komitet naukowy, który będzie badał okoliczność katastrofy. Jest to swoiste wotum nieufności wobec obu raportów z jednej strony, a z drugiej bardzo mocny sygnał do opinii publicznej, że ludzie z tytułami naukowymi, profesorowie Polskiej Akademii Nauk, mówią "nie". Zamierzają sami zająć się wyjaśnieniem sprawy 10/04, na podstawie choćby skąpych źródeł. Są przekonani, że poprzez żmudną pracę naukową, składanie szczegółów w całość, uda im się po pierwsze obalić tezy raportów Anodiny i Millera, a po drugie, wyjaśnić przebieg i przyczyny katastrofy, tych ostatnich minut tragicznego lotu. To jest także ważny sygnał, że ludzie przestają się bać, że zaczynają mówić pełnym głosem. Bo trudno dziś znaleźć kogoś poważnego ze świata nauki, kto by wierzył w tajemniczą brzozę, w błąd pilotów, w to, że samolot mógł się rozpaść na taką liczne kawałków, spadając z tak niewielkiej wysokości.

 

Podczas wysłuchania publicznego niezwykle ciepło, emocjonalnie, przyjęto wypowiedź wdowy po dowódcy polskich sił powietrznych, śp. gen. Andrzeju Błasiku, pani Ewy Błasik. Wspominała, jak walczy o prawdę o swoim mężu, i jednocześnie przywołała ekspertyzy instytutu fonoskopijnego z Krakowa, który wykluczył obecność jej męża w kokpicie, i jednocześnie podważył główny "dowód" tzw. "teorii naciskowej". To było niezwykle przejmujące wystąpienie, wspaniała reakcja sali, ludzie wstali, nagrodzili panią generałową oklaskami. To było, tak to czułem, symboliczne potwierdzenie wyjątkowości gen. Błasika, uznanie dla niego. Pani Ewa Błasik ze łzami w oczach przyjmowała wielki bukiet kwiatów od Polonii z Londynu.

 

Bardzo ciekawe wystąpienie pani Marty Kochanowskiej, córki śp. Janusza Kochanowskiego, Rzecznika Praw Obywatelskich, która opisywała, jak potraktowano rodziny ofiar katastrofy i w czasie po katastrofie. Chodzi o identyfikację ofiar, ale także później o degradowanie ich roli w dochodzeniu prawdy, o traktowanie ich niezgody na dziwne zachowania polskich śledczych, o ich relacje z polskimi urzędami, instytucjami, prokuraturą, kancelarią premiera. Pani Kwiatkowska analizowała to pod kątem przestrzegania praw człowieka w kraju należącym do Unii Europejskiej. Wykazała w kilkunastu punktach, że złamane zostały podstawowe prawa człowieka. To wystąpienie, wygłoszone nienagannym oksfordzkim akcentem, zostało przyjęte bardzo entuzjastycznie. Wszyscy wstali z miejsc, były oklaski.

 

Wysłuchaliśmy także wystąpienia Zuzanny Kurtyki, która wspominała o niedawno przeprowadzonej ekshumacji ciała jej męża. Mówiła o oburzającym niedopuszczeniu wybitnego patomorfologa prof. Badena do analizy szczątków śp. Janusza Kurtyki.  Nad salą zawisło pytanie, kto jest właścicielem ciał śp. - czy państwo polskie, czy może Rosjanie, skoro nie udzielono zgody na udział wybitnego amerykańskiego naukowca w sekcji zwłok, skoro rodziny nie miały w tej sprawie nic do powiedzenia.

 

To, co jest istotne: po raz pierwszy w takim miejscu, przynajmniej trzykrotnie, z ust profesorów i Antoniego Macierewicza, padła teza, że badania wszystkich dostępnych źródeł wskazują, że ten rodzaj uszkodzeń i zniszczeń, jaki znamy ze zdjęć, wyklucza normalny przebieg katastrofy, typu błąd pilota, złe warunki atmosferyczne. To rozkawałkowanie samolotu, te odczyty zapisów, wskazują na udział osób trzecich w tej katastrofie.

 

Była pełna sala, oczywiście liczną grupą była Polonia, ale byli też dziennikarze wielu mediów,  także najważniejszych polskich mediów. Pytanie, co z tych przekonywujących ustaleń i analiz przedostanie się, przedostało się, do opinii publicznej.

 

Czy te wszystkie ustalenia i analizy przekonały mnie osobiście? Nie jestem naukowcem. Na pewno ta skala wiedzy, którą dziś mamy, z odczytów TAWS, z analizy zdjęć, z danych zawartych w raportach Millera i Anodiny (często pominiętych w konkluzjach), przekonuje mnie, że oficjalne wersje są całkowicie nieprawdopodobne. Wersja o wybuchach, które rozerwały skrzydło i kabinę pasażerską, jest o tyle prawdopodobna, że potwierdzają ją zdjęcia. Te analizy brzmią niezwykle przekonująco, i mają bardzo solidną podstawę naukową.

 

źródło: wPolityce.pl