Pewien konstruktor mostów, który chce pozostać anonimowy napisał na Facebooku, odnośnie pożaru mostu Łazienkowskiego m.in. „Oglądając w TV na żywo zdjęcia z pożaru mostu w ubiegłą sobotę wyraziłem wśród kolegów opinię, iż nie mogło być to "zaprószenie" ognia na drewnianym pomoście od składowanych desek pod mostem, bo po pierwszym pożarze tego typu w roku 1975 we wnioskach pokontrolnych zlecono wymianę prowizorycznego pomostu drewnianego na ażurowy z kratek stalowych ocynkowanych typu 'Wema'.”. Dziwne, owszem. I co znamienne, ekspert pisze: „z niejakim zdziwieniem usłyszałem dzisiaj na konferencji prasowej Prezydenta Miasta z udziałem prof. H. Zobla, że pomost był drewniany ? Jeśli tak, to jest to karygodne, jeśli wręcz nie kryminalne wieloletnie zaniedbanie służb miejskich i GDDKiA, a także MON, że pomost pozostał "tymczasowy" przez lat 40 i był palny, a infrastruktura na nim leżąca nie była chroniona (…) Reasumując jest to awaria na "własne życzenie" i zajmie wiele czasu i pieniędzy podatnika, nie mówiąc o uciążliwości dla mieszkańców, spotęgowanych kolejnym opóźnieniem otwarcia II linii metra.

***

Oszacowany koszt naprawy mostu Łazienkowskiego, który płonął 14 lutego, może wynieść 100 mln złotych. Pytanie: kto bezpośrednio jest odpowiedzialny za to zdarzenie? Kto odpowiada za zabezpieczenie mostów w Warszawie? Jakie służby powinny monitorować obecność składowiska drewna pod filarami mostu, które było zarzewiem pożaru. 

Warszawa ma bizantyjskie zastępy urzędników w tym: Zarząd Dróg Miejskich, Zarząd Budowy Dróg i Mostów, Zarząd Infrastruktury, Straż Miejska. To właśnie Straż Miejska, powinna monitorować infrastrukturę miejska, jak np. mosty, wiadukty, zamiast uganiać się za babciami z czosnkiem i pietruszką czy zabawiać się w „policjantów” i radarami.  Straż Miejska powinna zapobiec podpalaniu warszawskich mostów, monitorując swoich funkcjonariuszy, tereny miejskie, bezdomnych czy chuliganerię włócząca się po nabrzeżu. Tęcza na pl. Zbawiciela ma całodobową ochronę w postaci dwóch strażników miejskich. A mosty?

Kto zatem odpowiada za naprawy mostu Łazienkowskiego, którego koszt może przekroczyć 100 mln złotych i którego naprawa będzie trwała miesiącami? To samo pytanie padło w przypadku katastrofy przy budowie metra na stacji „Powiśle” (14 sierpnia 2012 r.), podczas której osunęła się ziemia i została zalana cała kondygnacja metra, której koszt również szacowano na 100 mln złotych. Za to wszystko powinna odpowiadać prezydent miasta Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, nieudolna Władczyni Miejskiego Molocha. 

Widać, że ten Zarząd miasta od lat dryfuje jak odpadające od mostu płonące deski po Wiśle. Kiedy Warszawiacy to wreszcie dostrzegą?

Tadeusz Grzesik