"Po 1989 r. miałem nadzieję, że ojczyzna sama o nas się upomni, że będzie chciała nam zadośćuczynić za morderczą pracę, ale się myliłem. Potem próbowałem dochodzić sprawiedliwości w sądach, ale sędziowie wciąż powtarzali, że sprawa się przedawniła. Jak mogło się przedawnić to, co wycierpiałem ja i setki moich kolegów? Dziś wielu z nas choruje i nie stać nas na leki. A Polska nam mówi, że mamy zapomnieć, bo się przedawniło! To ma być moja ojczyzna? Nie! Dlatego przeciw temu państwu skierowałem skargę do Strasburga." 

Skarga dotyczy "nienależycie prowadzonego postępowania przed sądami w Polsce, nieuwzględnienia wszystkich okoliczności sprawy oraz dowodów i szczególnej sytuacji pana Myślińskiego."

Pan Myśliński wspomina swoją pracę w kopalni: "Plan był święty, a że trudno było go zrealizować, to wolnych dni za wiele nie było." Po szychcie nie było odpoczynku, górnicy przeobrażali się w żołnierzy. Godzinami ćwiczyli musztrę. Jego katorgę przedłużył areszt. Trafił za kraty, bo spoliczkował ZMP-owca. "Jak wróciłem do Ciechanowa, to nie mogłem dostać pracy – wspomina.

ToR/niezalezna.pl