Jeden pracownik wykonuje zadania dwóch, nieposłuszeństwo jest karane naganą. Dziennie przychodzi nawet 66 palet. Pracownicy są obciążeni i coraz częściej odchodzą. To warunki w polskich supermarketach, o których w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" mówią przedstawiciele NSZZ "Solidarności" w marketach - Biedronce czy Auchan.

"DGP" przekonuje, że ludzie nie garną się do pracy w marketach. Kierownik jednego ze sklepów sieci Dino mówi, że na ogłoszenie o pracę dopiero po kilku tygodniach zgłosiła się jedna jedyna osoba. Od razu została zatrudniona.

Problemem są też urlopy. W Biedronkach na Pomorzu w wakacje można wziąć tylko tydzień urlopu. W Pile, Wałczu i Elblągu 2 tygodnie pracownicy muszą pracować gdzieś na Wybrzeżu, gdzie zostanie im to wskazane. W Auchan z kolei pracownik nie może sam wybrać terminu urlopu...

Na tym nie koniec. Jak podaje Państwowa Inspekcja Pracy, w wielu istnieje problem z przekraczaniem norm o podnoszeniu ciężarów. W połowie sklepów zalega niewypakowany towar. Do pracy dopuszczani są ludzie bez badań lekarskich i bez szkoleń.

mod/forsal.pl, fronda.pl