Hanna Gronkiewicz-Waltz zamiast pojawić się dziś przed Komisją ds. reprywatyzacji w Warszawie wysłała swoich prawników i dyrektorów. Chcieli storpedować prace Komisji, jak ocenił Sebastian Kaleta, członek komisji.

Wysłani przez Gronkiewicz-Waltz prawnicy i dyrektorowie chcieli wyłączenia jawności prac Komisji oraz wnioskowali, by prace w ogóle zatrzymać ze względu na rzekomy spór kompetencyjny, o którym prezydent Warszawy pisze do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Gdy Patryk Jaki, przewodniczący Komisji, zadał pytanie czy Hanna Gronkiewicz-Waltz kiedykolwiek przed Komisją się pojawi, usłyszał od prawników ratusza:

W ratuszu pracuje kilka tysięcy urzędników, w tym 300, którzy mają kompetencje decyzyjne. Codziennie w ratuszu podejmuje się tysiąc decyzji. Stąd dziś przed komisją stają dyrektorzy, którzy mają pełną wiedzę i kompetencje.”.

Jak się jednak okazało, pracujący w ratuszu dyrektor ds. decyzji reprywatyzacyjnych nie pracował tam w 2012 roku, gdy wydawano decyzję dot. Chmielnej 70. Kaleta wówczas powiedział:

Osobiste stawiennictwo pani prezydent jest kluczowe, gdyż w tym okresie, prezydent Warszawy wykonywała funkcje prezydenta i jako organ posiada informacje, które komisja może uzyskać od niej bezpośrednio”.

Wtedy to prawnicy Gronkiewicz-Waltz podnieśli argument dot. rzekomego sporu kompetencyjnego, członkowie komisji w głosowaniu podjęli decyzję, że prace komisji nadal będą prowadzone. Sebastian Kaleta powiedział wówczas jasno, że ów wniosek to próba prezydent Warszawy storpedowania prac Komisji weryfikacyjnej.

dam/wpolityce.pl,Fronda.pl