Premier Mateusz Morawiecki za pośrednictwem mediów społecznościowych odpowiedział na dzisiejszy atak Donalda Tuska. Wskazał m.in., że w przeciwieństwie do Tuska, który zostawił stery rządu dla Brukseli, on zrezygnował ze stanowiska dyrektora banku, aby te stery objąć.

Ogromna krytyka ze strony opozycji spadła na Mateusza Morawieckiego za to, że przepisał swój majątek na żonę. Wczoraj Wirtualna Polska informowała, że na taki sam krok zdecydował się Donald Tusk. W jego przypadku politycy KO nie widzą jednak nic niestosownego.

Dziś były premier opublikował film, na którym tłumaczy się z tej decyzji. Przekonuje, że podjął ją, bo… bał się PiS.

- „Podjęliśmy tę decyzję kilka lat temu. Moja rodzina oraz żona Gosia odczuwali zagrożenie związane z tą nieustającą nagonką i zorganizowanym polowaniem na mnie z powodów politycznych przez rząd PiS”

- mówi Donald Tusk.

- „Absolutnie rozumiałem poczucie tego zagrożenia. Jedyną intencją tej decyzji było bezpieczeństwo mojej rodziny, a nie ukrycie czegokolwiek. Dane dotyczące naszej własności i nieruchomości nie zmieniły się od 20 lat, były wielokrotnie publikowane w moich oświadczeniach majątkowych i we wszystkich możliwych mediach w Polsce”

- dodaje.

Przy okazji Tusk postanowił też zaatakować premiera Mateusza Morawieckiego.

- „To, co mnie uderzyło, to niesprawiedliwe porównanie z premierem Morawieckim i jego decyzją. On przepisał majątek na żonę zanim wypełnił oświadczenie majątkowe tylko po to, żeby opinia publiczna nie dowiedziała się o sposobach zdobycia tego majątku i jego charakterze”.

- mówił.

Na atak w obszernym i miażdżącym dla Tuska wpisie na Facebooku odpowiedział premier Mateusz Morawiecki.

- „Nie wnikam w treść tych ustaleń, ale próbując się bronić przed zarzutami dziennikarzy Donald Tusk mówi rzeczy niewiarygodne i żeby uniknąć dalszych pytań, przypuszcza pełen kłamstw atak na mnie i moją Żonę”

- pisze premier.

- „Donald Tusk tłumaczy, że przepisał majątek na swoją żonę, ponieważ obawiał się „nagonki” na niego i jego rodzinę w czasie, gdy pracował zagranicą i formalnie nie było go w polskiej polityce. Polityków na całym świecie, także w Polsce, spotyka krytyka i nikt z tego powodu nie dokonuje takich operacji finansowych. O jakiej nagonce mówi? Poza tym Donald Tusk przyznaje, że dziennikarze od kilku miesięcy pytali o majątek. Nie potrafił im tego wytłumaczyć przez tak długi czas? Sami wyciągnijcie Państwo wnioski”

- wskazuje.

Premier wyjaśnia też własną decyzję o rozdzielności majątkowej z żoną, którą podjął w czasie, kiedy był prezesem banku.

- „W przypadku prowadzenia działalności gospodarczej przez moją Żonę, to przecież chyba właściwe podejście, aby ta jej działalność nie miała żadnego związku z moją aktywnością publiczną. Stąd rozdzielność. Nie ma tu żadnego drugiego dna i niczego nie ukrywałem, ponieważ moje zarobki od lat są jawne - najpierw były rokrocznie publikowane w raportach giełdowych banku, w którym pracowałem i prasa biznesowa szeroko je opisywała, nigdy nie mając najmniejszych wątpliwości, co do tych danych”

- podkreśla.

Dodaje, że nieruchomości ws. których Donald Tusk coś insynuuje, posiadają wyceny biegłych rzeczoznawców i zostały nabyte po rynkowych cenach.

Premier Morawiecki wskazuje, że pomiędzy nim a Donaldem Tuskiem jest wiele różnic. Wymienia tę, która w jego ocenie jest najważniejsza.

- „Przede wszystkim różni nas to, że ja zrezygnowałem z bardzo dobrych zarobków w prywatnym banku, zrezygnowałem z bardzo wygodnego życia i ogromnych pieniędzy rokrocznie zarabianych (i wykazywanych w sprawozdaniach giełdowych), żeby pracować dla Polski i dla Polaków. On zaś dobrowolnie zostawił stery polskiego rządu dla brukselskich apanaży”

- pisze.

Odnosi się też do słów skierowanych przez Tuska do dziennikarzy, którym życzy on niezależności i wnikliwości.

- „Przyznam, że jak na kogoś, kto będąc premierem nasłał służby specjalne na dziennikarzy tygodnika Wprost publikującego niekorzystne dla niego artykuły, to naprawdę zaskakująca deklaracja”

- zauważa.

Dalej premier komentuje retorykę Tuska, który przekonuje o trwającej na niego nagonce.

- „Pan mówi o hejcie? A czy to nie Pan odpowiada za przemysł pogardy uruchomiony już w 2006 roku, a szczególnie za fabrykę hejtu i kłamstwa stworzoną i puszczoną w ruch w dniu 10 kwietnia 2010 roku? Nie musi Pan odpowiadać. To retoryczne pytanie”

- kończy swój wpis szef rządu.

kak/Facebook, WP.pl, Twitter