Sprawę opisuje portal gosc.pl. Rodzice uczniów gdańskiego gimnazjum nr 7 są zbulwersowani lekcją, jaką w ramach zajęć wiedzy o społeczeństwie przeprowadzono dla ich dzieci. „Choćby na tym przykładzie widać jak trudne są te treści i jak łatwo wprowadzić dzieciom zamęt w głowy, a co dopiero w psychikę. Dziewczyny mają od tych kilku dni obsesję brudnych rąk po takim instruktażu” – mówi dla gosc.pl oburzony ojciec jednej z uczennic. Dyrektor szkoły Paweł Zaremba nie chciał rozmawiać z serwisem. Mimo tego, że miał obowiązek udzielić informacji powtarzał, że nie ma nic do powiedzenia.


Gdański kurator Jan Główczyński poinformował, że zajęcia przeprowadzili studenci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. „Według jego relacji dyrektor Zaremba, gdy dotarły do niego skargi rodziców, „przerwał realizację przez studentów tego tematu”. Stwierdził także, że popełniono „błąd”, który miał polegać na tym, że te treści omawiano na zajęciach WOS, a nie w ramach lekcji wychowania do życia w rodzinie. Wychowanie do życia w rodzinie natomiast zakłada obowiązek konsultacji z rodzicami”- czytamy na gosc.pl


Można podejrzewać, że zakładanie prezerwatywy na marchewkę jest początkiem budowania postępowej szkoły, która wyeliminuje przestarzałe przesądy o seksie i dzieciach. Zapewnie już niebawem przedszkolaki będą musiały się bawić gumowymi penisami, które dostarczy ich najsłynniejszy promotor z Sejmu. Przedszkolaki spotkają się więc z lewicowymi aktywistami, którzy pod płaszczykiem seksedukacji, będą realizowali komercyjną misję koncernów produkujących antykoncepcje. Patrząc na nasze galopujące małpowanie zachodnioeuropejskich postępowców, taka wizja wcale nie jest odległa. W końcu znów się decydenci będą martwili „co o nas w Paryżu pomyślą" i wsadzą w ręce dzieci uświęcony lateks, który rozwiązuje podobno wszystkie bolączki tego świata.


Ł.A/gosc.pl