Polska pisarka, Olga Tokarczuk została laureatką literackiej nagrody Nobla. Zaledwie kilka dni temu część ludzi, którzy dziś cieszą się z tego sukcesu, wylała wiadro pomyj na wicepremiera Piotra Glińskiego, który w programie Moniki Olejnik przyznał, że nie doczytał do końca żadnej z książek tej autorki. 

Minister Gliński pogratulował dziś noblistce i zobowiązał się do nadrobienia czytelniczych zaległości, niemniej jednak dla niektórych deklaracja wicepremiera miała stanowić dowód, że politycy i wyborcy PiS nie czytają książek (nic to, że akurat minister Piotr Gliński ma tytuł profesora, więc w życiu musiał zapewne przeczytać dużo więcej niż statystyczny internauta z Konstytucją, dzikiem i wykrzyknikiem "wspieram nauczycieli" na zdjęciu profilowym, a powody, dla których polityk nie przeczytał czy też nie doczytał żadnej z powieści Oligi Tokarczuk mogą być naprawdę różne). Dodajmy, że w kwestii poglądów politycznych pisarka jest daleko od Prawa i Sprawiedliwości i można już dorobić sobie całą historię. 

Niezależnie od tego, jak oceniamy twórczość, ale i poglądy czy wypowiedzi noblistki (niestety, nierzadko kontrowersyjne czy wręcz szkodliwe, jak np. te o relacjach Polaków i Żydów), nie da się ukryć, że wielu Polaków będzie teraz częściej sięgać po jej powieści, nawet jeżeli wcześniej nie miało z nimi styczności. Choć do tej grupy należy również prof. Piotr Gliński, to warto dodać, że politycy z obozu władzy wcale nie są uprzedzeni do Olgi Tokarczuk. Są tacy, którzy czytali jej książki, "zanim to było modne". 

"W tej chwili zaskoczę państwa, bo czytam „Księgi Jakubowe” pani Olgi Tokarczuk, która pewnie sama jest zaskoczona tym, że czytam jej książkę"-stwierdził w 2016 r. prezes Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. Polityk na czacie odpowiadał wówczas na pytania internautów. 

yenn/Twitter, Fronda.pl