Najpierw dowództwo amerykańskie poinformowało, że wyśle do Norwegii bombowce B-1, po raz pierwszy w historii. Zaraz potem Rosjanie wydali komunikat o kilkunastogodzinnym locie swoich strategicznych bombowców w tej części Arktyki. To kolejne wydarzenia świadczące o tym, że granica norwesko-rosyjska i sąsiadujące z nią akweny morskie stają się kolejnym zapalnym punktem na linii NATO-Rosja.

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało 9 lutego o locie patrolowym dwóch strategicznych bombowców Tu-160 nad neutralnymi wodami mórz Barentsa, Grenlandzkiego i Norweskiego. Misja trwała około 12 godzin. Eskortę zapewniały myśliwce morskiego lotnictwa Floty Północnej. Komunikat Rosjan pojawił się dosłownie kilkadziesiąt godzin po tym, jak europejskie dowództwo USA ogłosił, że siły powietrzne wyślą do Norwegii eskadrę bombowców strategicznych B-1 oraz 200 wojskowych w celu przeprowadzenia ćwiczebnych lotów w Arktyce. Nie wskazano, kiedy odbędą się ćwiczenia, wiadomo tylko, że mają się odbyć w najbliższych tygodniach. W przeciwieństwie do rosyjskich Tu-160, amerykański B-1 Lancer jest uzbrojony konwencjonalnie, bo w połowie lat 90. XX w. zredukowano jego atomowy arsenał. Wiadomo, że w Norwegii już pojawili się wojskowi amerykańscy z bazy Dyess (Teksas), którzy zajmą się przygotowaniem do dyslokacji B-1 Lancer w bazie powietrznej Ørland. Do bazy mają trafić cztery maszyny tego typu. Obecnie bazują tam norweskie myśliwce F-35 i śmigłowce Sea King. To pierwszy raz, gdy Amerykanie wysyłają do Norwegii bombowce B-1. W ten sposób sygnalizują, jak ważny dla USA strategicznie jest ten obszar na północ od Skandynawii i że gotowi są bronić sojuszników w Arktyce przed ewentualną agresją Rosji. Do tej pory wojskowe misje nad Arktyką były głównie realizowane przez Wielką Brytanię. Przesunięcie sił amerykańskich w bezpośrednie sąsiedztwo Rosji pokazuje, że USA chcą mieć możliwość szybszego reagowania na ewentualne działania rosyjskie – zwłaszcza w obliczu postępującej militaryzacji Półwyspu Kola (graniczy z Norwegią). O coraz większej wadze militarnej, jaką Rosja przywiązuje do tego obszaru, świadczy utworzenie na bazie Floty Północnej – z początkiem roku – nowego, piątego już okręgu wojskowego w Rosji. Dlatego z dystansem należy podchodzić do tego, co powiedział 3 lutego specjalny wysłannik MSZ Rosji ds. międzynarodowej współpracy w Arktyce Nikołaj Korczunow. Zapewnił on, że Rosja ocenia wojskowe zagrożenia w Arktyce jako stosunkowo małe.


Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]