Portal Fronda.pl: Tygodnik „Wprost” ujawnia rozmowę Romana Giertycha z dwoma dziennikarzami – Piotrem Nisztorem i Janem Pińskim. Były wicepremier oferuje ponad 400 tys. złotych w zamian za to, żeby nie ukazała się książka Nisztora o Janie Kulczyku. Dziennikarz jednak nie daje się przekonać. Giertych tłumaczy, że działał na zlecenie klienta, któremu zależało na tym, aby publikacja nie zakłócała spokoju Kulczyka i jego schorowanego ojca.

Prof. Andrzej Zybertowicz: Mam wrażenie, że nie mniej odsłania wywiad, jakiego Roman Giertych udzielił „Newsweekowi”. Były wicepremier chyba poczuł się przymuszony do udzielenia tego wywiadu, niejako prewencyjnie, w związku z zapowiedzianą przez „Wprost” publikacją nagrań. Znamienne jest i to, co powiedział w poniedziałek rano w TOK FM na temat swoich dobrych kontaktów z Janem Kulczykiem i innymi oligarchami naszego biznesu. Proszę zwrócić uwagę, że Giertych jeszcze do dzisiaj przez część środowisk narodowych bywa traktowany jako ważna postać. Tymczasem w rozmowie z „Newsweekiem” przyznaje on, że wszedł do rządu Prawa i Sprawiedliwości, prowadząc wspólną grę z Platformą mającą na celu podstawienie nogi Kaczyńskiemu. Mówi: „My się przyjaźniliśmy z Donaldem Tuskiem, Rokitą, Schetyną itd., grywaliśmy z nimi po cichu w piłkę, w koszykówkę. Gdyby wówczas się o tym dowiedział nasz elektorat, toby nas rozszarpał”. Kaczyński „sądził, że jestem totalnie zdziwaczałym gościem, któremu da troszeczkę większą władzę i on to kupi. A ja z nożem w zębach czekałem na okazję, żeby mu się odwinąć”. Dziś Giertych chwali się: „Ja prowadzę procesy cywilne, gospodarcze na ponad trzy miliardy złotych. (...) Obsługujemy trzy banki, trzy firmy giełdowe (...)”. Nie ukrywa, iż świadczy usługi środowisku Jana Kulczyka, dodajmy, który nie słynie z tego, iżby podatki płacił w Polsce.

Jak interpretować treść ujawnionych przez „Wprost” rozmów?

Nagrania i wywiady Giertycha pokazują taki oto obraz – mamy prawnika, który obsługuje wielki biznes, jednocześnie ma dobre kontakty z częścią Kościoła katolickiego oraz politykami rządzącego układu. Słowem, jest w środku establishmentu chorego systemu III RP. Analizując to, co Giertych mówi, wyłania się nam obraz rzeczywistego establishmentu i rzeczywistych gier, jakie elity władzy III RP toczy.

Jaki to obraz?

Proszę zauważyć, z jakim uporem Roman Giertych jest lansowany przez telewizję TVN24. Teraz na pomoc idzie mu „Gazeta Wyborcza”, radio Tok.fm, „Newsweek”. Wcześniej myślałem, że w TVN24 gości tak często, ponieważ krytykuje Jarosława Kaczyńskiego. Obecnie sądzę, że istotniejsze są jego związki z oligarchami, że tu znajduje się zasadniczy mechanizm.

To znaczy?

Zwróćmy uwagę na ofertę, którą Giertych składał Piotrowi Nisztorowi: pisanie książek, którymi można szantażować biznesmenów. Mogę nawet uwierzyć Giertychowi, gdy w Tok.fm mówi, że nie traktował tego poważnie, że to była tylko próba wciągnięcia Nisztora w pułapkę.

Dlaczego?

Jeśli prawdziwe są słowa Giertycha z wywiadu dla „Newsweeka”, że prowadzi obsługę prawną firm czy transakcji o wartości trzech miliardów złotych, to robiąc z Nisztorem „spółkę”, szantażującą oligarchów niewydanymi książkami na ich temat w najlepszym razie, zarobiłby jedynie fragment tego, co uzyskuje dzięki prawnej obsłudze dużych podmiotów gospodarczych. Ale sama ta oferta, nawet jeśli fikcyjna, mówi nam coś istotnego o polskim kapitalizmie i demokracji.

Co takiego?

Idea pisania książek po to, by szantażować oligarchów wydaje się „biznesowo” sensowna, dlatego, że spora część polskiego kapitału to kapitał z nieprawego, w tym resortowego, łoża. Kapitał uformowany w efekcie nieprawidłowości prywatyzacyjnych, manipulacji giełdowych, w tym realizowanych przy wsparciu środowiska tajnych służb, w efekcie transakcji, w których miały miejsce różne formy uzyskiwania nienależnych korzyści. Nagrania odsłaniają drugą, ukrytą warstwę polskiej demokracji. Jest scena polityczna, na niej opowiada się wyborcom różne historyjki o demokratycznym państwie prawa, a za kulisami robi się dile, które z tymi historyjkami nie mają nic wspólnego. Giertych został wicepremierem, będąc spełnieniem nadziei części młodzieży narodowej, że przedstawiciel tego nurtu będzie reformował Polskę. Tymczasem on sam przyznaje, że miał nóż w zębach, czekając tylko na to, kiedy utopi Kaczyńskiego - jedynego polityka zdolnego do uruchomienia procesu uwalniania Polski od zależności postsowieckich (rozwiązanie WSI) oraz od patologii styku biznesu z polityką (działania CBA). Myślę, że nieco podobną rolę w systemie pośrednictwa między biznesem a politykami i mediami, jak Roman Giertych, pełni także Jerzy Owsiak. Wiele wskazuje na to, że – patrząc systemowo - obaj, każdy na swój sposób, podtrzymują mechanizm odwracania uwagi młodego pokolenia od faktycznej kondycji gospodarki i polityki w Polsce.

Który Roman Giertych jest prawdziwy? Konserwatysta o radykalnych poglądach? Adwokat celebrytów i polityków? A może ten z taśm „Wprost”?

Wygląda na to, że najbardziej prawdziwy jest utalentowany człowiek, któremu ambicje przysłaniają zdolność poprawnego definiowania interesu narodowego. Samiec alfa, który świetnie porozumie się z Michałem Kamińskim i Radosławem Sikorskim, bo ma z nimi wspólną cechę – potężne ego. Poprzednie ujawnione przez „Wprost” nagrania pokazały (zrekonstruowałem to w mojej obszernej analizie w przedostatnim numerze tygodnika „wSieci”), że mamy do czynienia z całą grupą samców alfa, którzy spalają się w grach o swoją pozycję - Polskę zostawiając gdzieś na uboczu.

Porównuje Pan profesor Giertycha do Owsiaka – dlaczego?

W stosunku do różnych części elektoratu obaj zdają się pełnić podobne role. Role maskotek systemu III RP. Rolę części fasady, dekoracji, której funkcją jest przekierowywanie energii społecznej w bezpieczną stronę. Jerzy Owsiak jako autorytet lewicującej, lewackiej i zagubionej młodzieży. Okazało się, że Giertych mógł pełnić taką rolę w stosunku do młodzieży narodowej, prawicowo zagubionej. Tymczasem można dojść do wniosku, że obaj są głęboko powiązani z systemem oligarchii i establishmentu III RP, to od tego establishmentu zależą ich kariery. Moim zdaniem są fikcjonariuszami systemu III RP – tworzą fikcje odwracające uwagę młodych ludzi od tego, kto, jak i w czyim interesie rządzi Polską.

Rozmawiała Marta Brzezińska-Waleszczyk