Nie planowałem takiego wyznania. Ale gdy w czasie rozmowy prof. Chazan wyznał, że dokonywał w młodości aborcji uznałem, że o tym trzeba napisać (szczególnie, że profesor sam już kiedyś o tym opowiedział). - Był czas, kiedy dokonywałem aborcji. Nie kontestowałem prawa w PRL – powiedział mi profesor w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”. Jak doszło do zmiany? - To był pewien proces, który odbywał się pod wpływem mojego nauczyciela prof. Michała Troszyńskiego, który wiele wycierpiał dlatego, że był przeciwny aborcji i jej nie przeprowadzał. A nie bez znaczenia na tej drodze, która wiązała się także z nawróceniem religijnym była także modlitwa i słowa mojej mamy. Nie mam jednak wątpliwości, że w 1993 roku, w czasie debaty aborcyjnej byłem już po stronie pro life – dodał.

Lekarz podkreślil także, że tamte działania motywują go do dalszej pracy. - Ja uwierzyłem w miłosierdzie Boże. Tak do końca. Zanurzyłem się w nie i wierzę, że każdy grzech może być odpuszczony. Jeśli wierzę w to Miłosierdzie Boże, to muszę codziennie Bogu za nie dziękować, a nie wciąż je kwestionować. To wspomnienie jednak, i tu też nie mam wątpliwości, wciąż motywuje mnie do dalszej walki o życie, o to, by inni lekarze nie popełniali tego błędu co ja. Chcę ten w sposób odwdzięczyć się na to wielkie miłosierdzie – mówił.

I te słowa trzeba docenić, bo ona przypominają, że jest miłosierdzie Boże, że aborter może się nawrócić, może przejść na drugą stronę. A Bóg może mu wybaczyć to, co zrobił. My zaś, po tej stronie, czekamy z otwartymi rękoma. Czekamy na prof. Dębskiego, na dr Południewskiego, na ginekologów, którzy nadal zabijają nienarodzonych. Panie i Panowie pamiętajcie jest przebaczenie, jest miłosierdzie, jest życie poza przemysłem aborcyjnym. Dobrze, że odważnym wyznaniem prof. Chazan tak mocno przypomina o tym, że nikt nie jest skazany na zabijanie, że zawsze może przestać to robić i zwrócić się do Boga o wybaczenie.

Tomasz P. Terlikowski