Za chwilę zapadnie cisza wyborcza. Jaka była ta kampania prezydencka?

Uważam, ze była normalna. Tak wyglądają kampanie polityczne w takiej demokracji, jak Polska. W demokracji niepełnej, gdzie istnieje nierównowaga sił. Nie zgadzam się z opiniami, według których kampania była nieciekawa, prymitywna. To jest raczej wyraz cynizmu czy frustracji, albo braku wiedzy osób, które takie sądy wypowiadają. Doskonałym przykładem jest skandal z dzisiejszą wypowiedzią profesora Króla. [Marcin Król w dzienniku „Polska” powiedział, że Adam Jarubas jest „głupi” i jest „antysemitą”, Magdalena Ogórek to „półwariatka”, Andrzej Duda to człowiek „mało bystry” i tylko Bronisław Komorowski i Paweł Kukiz „występowali w kategorii poważnego polityka” - JJ]. Nie znałem tej wypowiedzi, z omówienia na portalach dowiedziałem się, co ten pan wyprawia i jak obraża ludzi. Generalnie uważam, że to była normalna, dość żywa kampania. Można było mniej więcej zobaczyć, jakie opcje polityczne są w Polsce do wyboru.

Co ta kampania powiedziała na temat tego, jaka jest Polska AD 2015?

Pokazała przede wszystkim, że polska demokracja słabo funkcjonuje, że jest niedojrzała. To wiadomo i to oczywiście jest niedobre dla polityki i dla kampanii. Jeszcze raz wspomnę o mediach. Wewnętrzne analizy Telewizji Polskiej, które się ukazały są porażające. I to w zasadzie dyskwalifikuje kandydata obecnej władzy. Nie mówię już o komentarzach, które są stronnicze i nieobiektywne, ale jeżeli Bronisław Komorowski jest w ciągu miesiąca pokazywany przez ponad 3 godziny jako kandydat i ponad 3 godziny jako prezydent, a jego główny konkurent przez 22 minuty, to są to standardy - nie obrażając państw Afrykańskich – Bantustanu, jakiegoś cesarza Bokassy. Kampania potwierdziła na pewno także, że władza, jako głównej amunicji używa dzielenia, straszenia i obrażania Polaków. Padały takie określenia, jak „zawodowi siewcy nienawiści” (to cytat z wczorajszego wystąpienia pani premier), „polityczni frustraci”, już nie mówiąc o „oszołomach”. To tylko wskazuje na to, że sposób utrzymywania się establishmentu przy władzy jest bardzo prymitywny.

Co nowego pojawiło się w tej kampanii, jeśli porównać ją do tej z 2005 r. czy 2010 r.?

Raczej są podobieństwa – kandydata spoza establishmentu, taki, który nie był faworytem, na mecie dogania faworyta. To samo było w 2005 r. W 2005 r. był także kandydat antysystemowy, który co prawda był już bardziej doświadczony i bardziej znany w polityce, niż obecny. Mówię o Andrzeju Lepperze. Lepper zdobył 15 proc., Paweł Kukiz może uzyskać podobny wynik, bo nagle nastroje społeczne poszły w podobnym kierunku. I to pokazuje - analitycy, którzy się na tym znają mówią o tym nie od dzisiaj - że są olbrzymie obszary elektoratu, miliony Polaków nieokreślone politycznie. Sfrustrowane, może mało kompetentne, ale to wina nie ich, a elit. To ludzie sfrustrowani, a może zawiedzeni.

Kandydaci z sondażowej pierwszej piątki to – poza Komorowskim – osoby, które dotychczas nie stały w pierwszym szeregu. Były poza polityką, albo jeszcze nie były tak bardzo znane...

Korwin-Mikke zawsze w swojej formacji był szefem. Andrzej Duda jest osobą, która jednak pewne doświadczenie polityczne ma. Można je prawie porównać do pozycji Komorowskiego czy Radosława Sikorskiego w czasie prawyborów w PO w 2010 r. Obaj mieli co prawda wyższe funkcje, bo jeden był ministrem, drugi marszałkiem sejmu, a Duda był wiceministrem, ale tamci też przecież nie mieli żadnego zaplecza. Dlatego opowiadanie, że Komorowski to jakaś inna liga od początku było śmieszne. Komorowski został wyciągnięty znikąd. To dlatego Tusk go wystawił na marszałka, podobnie jak przyjął Sikorskiego - nie mieli swojego zaplecza, nie grozili Tuskowi. Komorowski został wyjęty i postawiony pod żyrandol. Donald Tusk się oszukał, ponieważ wbrew temu, co się opowiada, pozycja prezydenta w Polsce daje możliwość zbudowania obozu politycznego, a przynajmniej bardzo wzmacnia tę osobę. Rozpaczliwe okrzyki, że za Dudą stoi Kaczyński są z tego punktu widzenia niepoważne, bo kiedy Duda wygra wybory prezydenckie, będzie naprawdę niezależnym politykiem. Opowiadanie, że prezydent Polski będzie sterowany, nawet przez lidera największej partii, to absurd. Pozycja prezydenta jest dostatecznie mocna konstytucyjnie, a także jeśli chodzi o zasoby instytucjonalne, żeby prezydent był niezależny.

Mamy Magdalenę Ogórek, która jest zupełnie nową postacią, jest Paweł Kukiz - znany, ale dotąd nie jako polityk. Czy myśli pan, że któraś z tych nowych osób zrobi polityczną karierę?

Mogą zrobić. Nikt nie mówi, że do polityki mają nie wchodzić nowi ludzie. Wręcz przeciwnie, jest wiele komentarzy, że polska polityka jest zamknięta, że twarze ciągle te same. Ja się nie zgadzam z programem Pawła Kukiza. Uważam, że jest nierozsądny, a wybory w Wielkiej Brytanii to w całej rozciągłości potwierdziły. Partia, która miała trzecie miejsce w sondażach i kilkanaście procent poparcia uzyskała jeden mandat. Naiwne jest myślenie, że Kukiz jest jakimś obywatelskim kandydatem. Zapytałbym go, czy czytał Alexisa de Tocqueville'a i paru innych teoretyków, którzy wyjaśniają, że aby polityka dobrze funkcjonowała, musi być oparta na pewnych filarach, instytucjach. Jeśli one nie funkcjonują, to się nie dziwmy, że system nie działa, a nie wymyślajmy „złotych rozwiązań”. Jednomandatowe okręgi wyborcze mogą pomóc w pewnych kwestiach, system może być częściowo na nich oparty – i jest - ale one nie mogą obowiązywać całkowicie, bo bardzo wypaczają proporcje wyborcze. Miliony ludzi zupełnie nie mają swojej reprezentacji. U nas pomimo systemu proporcjonalnego miliony ludzi i tak nie mają swojej reprezentacji, bo instytucje demokratyczne nie są rozwinięte, a prawa opozycji są bardzo ograniczone. Jednak można to zmienić prosto, choćby poprzez realizację pakietu demokratycznego, który leży w sejmie od wielu lat. JOW-y tego nie zmienią. Co do pani Ogórek, to oczywiście wolałbym, żeby była bardziej wyrazista programowo, bardziej się określiła. Kwestią stylu jest, czy odpowiadają mi jej firmowe stroje (śmiech). Nie odpowiadają, ale to jest zupełnie trzeciorzędne i nie mam zamiaru jej obrażać tekstami, że jest nieinteligentna, bo to nieprawda. To, że ktoś czasami gubi się pod naciskiem mediów wcale nie świadczy o inteligencji. Kiedy występowała jako komentatorka w TVN nikt jej nie zarzucał, że jest mało kompetentna. Gorsze persony startują w wyborach w bardziej dojrzałych demokracjach. To nie jest problemem. Problemem jest to, że demokracja w Polsce jest niedojrzała i instytucje nie funkcjonują właściwie.

Rozmawiał Jakub Jałowiczor