"Bezsensowne zbiurokratyzowanie nauki, przenoszenie wzorców pseudoeuropejskich, które spowodowały, że naukowcy w dużej mierze zajmują się papierkami, zamiast badaniami i dydaktyką. To jest niepotrzebne, my to zmienimy i uprościmy".

Profesor zapowiedział też, że Prawo i Sprawiedliwość chciałoby też zmienić wynagrodzenia dla naukowców. Asystent miałby otrzymywać jedną średnią krajową, adiunkt jedną i pół, doktor habilitowany dwie, a profesor trzy. Gliński ma nadzieję, że uda się to zrealizować w ciągu czterech lat. Dziś bowiem asystenci i adiunkci zarabiają mało i jest to w stosunku do nich "nie fair".

Miałby też zostać zmieniony system boloński studiów, polegający na podziale na trzyletni licencjat i dwuletnie magisterium. Zmiana "polegałaby na tym, żeby nie było tego, co jest w tej chwili". "Na bardzo wielu specjalizacjach mamy sytuację taką, że ktoś kto studiuje trzy lata i uzyskuje licencjat z jakiejś specjalności, następne dwa lata realizuje w zupełnie innej specjalności i musi realizować moduł wyrównawczy, ucząc się od podstaw innej specjalności, będąc już na przykład na seminarium magisterskim. To absurd" - mówi prof. Gliński.

Dodaje też, że w wielu dziedzinach nie da się wyedukować kogoś na poziomie wyższym w trzy tylko lata. Gliński wskazał, że wprowadzano taki system pod pretekstem, że wymaga tego Europa - ale tak nie jest do końca.

Prawo i Sprawiedliwość ma też kłopot z obecnym systemem, w którym to matura jest przepustką na studia. Choć, jak mówi Gliński, matura ułatwia i standaryzuje, to bardzo mocno obniża poziom, gdy idzie o selekcję najlepszych na najlepsze uczelnie. "Powiem szczerze, że nie wiem jak z tego wybrnąć w tej chwili" - mówi uczony. Zapewnia, że jak na razie PiS jest jedynie pewne, że chce skończyć z "testową maturą" i "testowym egzaminowaniem" w szkołach. Chodzi o wzbogacenie tych egzaminów o "część opisową" badającą "kreatywność" oraz inne cechy i właściwości, niż tylko te, co testy.

bjad/Polskie Radio