,,Polexit nie będzie potrzebny - Unia umrze na naszych oczach. Już dzisiaj widać, że coraz więcej Europejczyków ma dość tych ideologicznych szaleńców, którzy na siłę chcą wszystkim w Europie wyregulować ich życie'' - mówi w wywiadzie dla portalu Fronda.pl prof. Grzegorz Górski, historyk, amerykanista, rektor Kolegium Jagiellońskiego w Toruniu.

Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak ocenia Pan perspektywę Polski na kolejne 10 lat i na których sojuszników przede wszystkim powinniśmy postawić?

Prof. Grzegorz Górski: Znaleźliśmy się w krytycznym momencie historii. Wyczerpuje się dotychczasowy ład międzynarodowy. Są trzy główne tego przyczyny. Po pierwsze, Chiny uznały, że są już gotowe do konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Ich celem ma stać się uznanie ich przez Amerykanów za równorzędne im supermocarstwo. Po drugie, wzmocniona przejściową koniunkturą na rynku paliw przez kilka poprzednich lat Rosja, podjęła próbę odbudowy swojej superimperialnej pozycji. Po trzecie wreszcie, Niemcy uznały, że po podporządkowaniu sobie Unii Europejskiej, mogą również aspirować do superimperialnej roli w świecie.

Jeżeli czterech takich graczy ściera się w sposób otwarty, a niektórzy twierdzą że trwa już de facto kolejna wojna światowa, na razie w cyberprzestrzeni, to widać wyraźnie, iż nie stoimy w obliczu wielkiego wyzwania - my już tkwimy w oku cyklonu. I z tego wynikają bardzo daleko idące konsekwencje.

No właśnie, czym grozi nam taki rozkład sił?

Polska musi znaleźć w tej konfrontacji swoje miejsce. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że ta konfrontacja potrwa minimum dekadę i jej ostatecznym zwycięzcą będą Stany Zjednoczone wraz ze swoimi tradycyjnymi sojusznikami takimi jak Wielka Brytania, Izrael czy Australia, ale też nowymi jak Brazylia czy Indie. I dlatego z pełnym przekonaniem twierdzę, że miejsce Polski jest w tym obozie. Tylko bowiem w tym bloku Polska może zachować swoja podmiotowość, suwerenność, realną wolność i swobodę swoich obywateli, a także utrzymać szanse dynamicznego rozwoju gospodarczego. Każdy inny wybór będzie oznaczał istotne bądź bardzo istotne ograniczenia w części bądź we wszystkich wymienionych obszarów.

Czy Polska stoi przed wyborem: podporządkować się niemieckiej hegemonii, czy jednak zdecydować się na Amerykę jako najważniejszego sojusznika, nawet kosztem popsucia relacji z Unią? I nawet, gdyby miało dojść do polexitu?

Zacznijmy od tego, że dzisiejsza Unia Europejska jest całkowitym zaprzeczeniem Unii, która powstawała w następstwie traktatów rzymskich, a nawet tej która zrodziła się po Maastricht. Unia porzuciła właściwie wszystkie swoje pierwotne wartości. Symbolicznym tego wyrazem, jest otwarte odejście od uznawania za jej ojców założycieli de Gasperiego czy Schumanna i uznanie za takiego komunisty Spinellego. Jest to połączone z fetowaniem rocznicy urodzin Karola Marksa. Dzisiejsze instytucje unijne opanowane są przez środowiska polityczne, które otwarcie apologetyzują najokrutniejszą w historii aberrację w postaci realnego socjalizmu/komunizmu. Bo czymże innym jest hołd składany przez „chadeckiego” szefa Komisji Europejskiej takiemu bandycie jakim był Fidel Castro, czy bieganie przez tych ludzi w koszulkach z podobiznami innego bandyty Che Guevary? Te symbole są tak liczne, że nie ma co ich tu mnożyć.

Czyli tak jak odwracane są idee, tak i sam cel - wzmacnianie krajów w tej wspólnocie, uległ odwróceniu…

Do tego tak skrajnie zideologizowana Unia, jest dzisiaj całkowicie podporządkowana realizacji interesów niemieckich. Niemcy już nawet się z tym nie kryją, choć jeszcze 4-5 lat temu byłoby nie do pomyślenia, tak w istocie bezczelne sterowanie przez nich i instytucjami i ludźmi, jak to widzimy teraz. Przecież każdy wie, że alkoholik Juncker jest prowadzony przez usadowionego w aferalny sposób na stołku sekretarza generalnego Selmayra. Przewodniczącym RE jest ich nominat z polskim paszportem. A teraz chcą jeszcze przejąć funkcję przewodniczącego KE. Na dokładkę trzymają w garści Europejski Bank Centralny. I co ciekawe, to oni są promotorami Unii opanowanej przez ideologicznych szaleńców, oni promują niszczenie suwerenności państw członkowskich, podczas gdy u siebie odbudowują niemiecką „dumę narodową”. Robią to przy pomocy państwowych mediów, które suflują sentymentalne historie o biednych Niemcach - ofiarach II wojny światowej, a jednocześnie wmawiają światu, że żydożerczymi nazistami tak naprawdę byli przede wszystkim Polacy.

Wreszcie prowadzą oni politykę gospodarczej kolonizacji Europy Środkowej (i nie tylko), którą tylko dzięki obecnemu rządowi polskiemu oraz wysiłkowi Orbana i kolejnych rządów czeskich, udało się trochę przyhamować.

Weszliśmy między wrony, chcieliśmy ,,krakać jak i one'' ale scenariusz unii okazuje się dla nas zabójczy. Zadziobią nas, jak tak dalej pójdzie. Jaki mamy wybór?

Wybór przed którym stoimy jest oczywisty. Nie możemy być sojusznikiem Rosji, bo to oznacza w praktyce powrót w najlepszym razie do pozycji jaką miało Królestwo Polskie po 1815 roku. Z obiektywnych powodów nie możemy być sojusznikiem Chin, choć od razu można stwierdzić, że nie musimy też ustawiać się w pozycji ich wroga. I nie możemy w moim przekonaniu być sojusznikiem Niemiec i Unii, nie tylko z powodów o których wyżej wspomniałem. Przede wszystkim jednak dlatego, że Unia/Niemcy bez zmrużenia oka przehandlują nas Rosji przy pierwszej nadarzającej się okazji. No bo nikt nie ma złudzeń co do tego, że Niemcy, Francuzi, czy Hiszpanie, będą chcieli umierać za Gdańsk. A nawet zakładając, że byłoby inaczej, to zastanówmy się, jakimi wojskami zdolnymi pomóc nam w konfrontacji z Rosją, dysponuje Unia? Czy te 10% zdolnych do lotu helikopterów Bundeswehry, i 15% zdolnych do jazdy ich czołgów, da nam efektywną pomoc w starciu z czerwonoarmistami? Lepiej zejść na ziemię i nie żyć złudzeniami, że „armia europejska” da nam takie samo wsparcie, jak US Army czy US Air Force.

Wybór jest prosty, bo jest tak naprawdę jedyny. Poza Ameryką i jej sojusznikami nie mamy szans na przetrwanie jako niepodległe, suwerenne i zdolne do samodzielnego kształtowania kierunków swojego rozwoju państwo.

Polak, zasiadający w brytyjskiej Partii Konserwatywnej, Daniel Kawczyński chce twardego brexitu. Wzywa Polskę do blokady przedłużenia Artykułu 50. "Wychodzimy 23 marca tak, jak obiecaliśmy" - napisał na swoim Twitterze. Jak ocenia Pan takie rozwiązanie, by Polska nie stała po tej samej stronie co UE w sprawie Irlandii w związku z 'backstopem', ale trzymała z Wielką Brytanią bez względu na kwestię Irlandii?

Rozmawialiśmy o tym kilkanaście dni temu. Brytyjczycy w moim przekonaniu zmuszani są do przeprowadzenia twardego brexitu. Oni już teraz nie mają wyjścia, bo każde inne rozwiązanie oznacza ich faktyczne podporządkowanie Brukseli i upokorzenie. Dzisiaj Unia chce umierać za Irlandię i umyśliła sobie, że doprowadzi do faktycznego odebrania Brytyjczykom Irlandii Północnej i zjednoczenia wyspy przy pomocy tego tzw. Deal’u. I Polska dzisiaj, nawiązując do mistrzów hipokryzji i cynizmu powinna twardo powiedzieć to, co akurat jest prawdą - Unia nie powinna umierać za Dublin. Dlatego, że szkody wynikające z twardego brexitu będą o wiele poważniejsze dla niej niż dla Brytyjczyków. Brytyjczycy bowiem najdalej za dwa lata wyjdą z pobrexitowych turbulencji, ale za te same dwa lata, Unia będzie już skończonym projektem

Dlaczego miałoby się tak stać?

Pomijam tu już katastrofę, jaką twardy brexit sprowadzi na gospodarkę Niemiec, Holandii czy Francji. Dla samej Unii oznaczać to będzie katastrofę budżetową. Nie ma żadnych instrumentów, by utrzymać poziom finansów Unii bez wkładu brytyjskiego. Po prostu nie da się tego zrekompensować, bo nie ma skąd wziąć takich kwot. A jeśli tak, to Unia utraci ogrom możliwości w tym zakresie, w jakim jeszcze zachowywała pewną atrakcyjność dla poszczególnych krajów - rozdawnictwo pieniędzy. Bez tego rozdawnictwa, nie będzie nikomu potrzebna. Unia nie jest dziś bowiem ani strażnikiem wolnego handlu, ani wolnego przepływu ludzi, kapitału, czy usług. To są rzeczy, które w takich czy innych układach będzie można regulować bez Brukseli. I to już wszyscy wiedzą, a przekonają się ostatecznie właśnie po brexicie, kiedy okaże się, że tak naprawdę Brytyjczycy bez Brukseli poradzą sobie świetnie.

To właśnie będzie koniec Unii, bo już dzisiaj widać że coraz więcej Europejczyków ma dość tych ideologicznych szaleńców, którzy na siłę chcą wszystkim w Europie wyregulować ich życie. I wracając do pani poprzedniego pytania: Polexit nie będzie potrzebny - Unia umrze na naszych oczach.

Dziękuję za rozmowę.