Filozof Jan Hartman znany z wypowiedzi propagujących kazirodztwo na swoim blogu postanowił przeprosić kobiety. 

"Nie mówię, że jestem za legalizacją związków kazirodczych. Twierdzę tylko, że warto rozpocząć dyskusję na ten temat" - tymi słowami parę lat temu Hartman zaszokował opinię publiczną, gdy na swoim blogu napisał kontrowersyjny tekst o kazirodztwie. 

Pisał on wtedy o pomysłach rządów niektórych krajów europejskich zastanawiających się nad legalizacją tego rodzaju czynów: 

"Ostatnio poważne państwa zaczynają przyglądać się swojemu surowemu prawu i zastanawiać się nad jego liberalizacją. Ostatnio Rada Etyki, organ doradczy rządu Niemiec, zaapelowała o zmianę prawa i dopuszczenie stosunków pomiędzy przyrodnim rodzeństwem, które nie wychowywało się razem. Nie jest więc tak, że nikt o tym dotychczas nie mówił publicznie. Jak dotąd drażliwa sprawa spoczywa jednak prawie wyłącznie na barkach artystów. Pomijając greckie i nie tylko greckie mity, mamy więc odważne interwencje artystyczne, otwierające nas na tę tematykę i dodające odwagi debacie publicznej, której bodajże jednak nigdy, aż do dziś, na serio nie podjęto" - pisał Hartman. 

Jak dodawał: 

"W wolnym społeczeństwie nie wymagamy już od nikogo, aby w życiu prywatnym praktykował takie czy inne obyczaje, a od tego czy owego się powstrzymywał. Zgorszenie możliwe jest tylko co najwyżej publicznie. Argumenty obyczajowe mogą mieć siłę perswazyjną, lecz nie nadają się na uzasadnienie zakazów". 

Niedawno filozof wystosował za pośrednictwem swojego bloga tekst zgoła odmienny, w którym przeprasza kobiety. Za co? Za to jak bardzo ich nie doceniał.

Pisze m.in.:

"Wychowano mnie w przekonaniu, że ważne sprawy są dla mężczyzn, a kobiety mają za zadanie czynić ich życie milszym. Długo w to wierzyłem, ale już nie wierzę. I za te lata lekceważenia kobiet przepraszam". 

I dalej...

"Wychowano mnie w przekonaniu, że kobiety są istotami trochę niepoważnymi, infantylnymi. Wmówiono mi, że są „emocjonalne”, płaczliwe, poddane „huśtawce hormonalnej”, egoistyczne i próżne. Dopiero jako dojrzały mężczyzna przekonałem się, że próżność i płochość nie są cechą płci, a „emocjonalność” to bardzo często moralna wrażliwość. Za hołdowanie przesądom przepraszam". 

daug/hartman.blog.polityka.pl