Z akt Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że ojciec marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, Stanisław, był funkcjonariuszem UB. Mówił o tym na antenie Telewizji Republika prof. Jan Żaryn, dyrektor powstającego Instytytu im. Dmowskiego i Paderewskiego.


"Stanisław Grodzki został pozyskany na zasadzie werbunku, ale do pracy, która wynikała z zawodu uprawianego przez niego. Był lekarzem i został za jego zgodą pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego" - powiedział Żaryn.

Grodzki pracował w więziennictwie, które do roku 1955 podlegało resortowi.

"Bez wątpienia jednym z głównych zadań ówczesnego państwa komunistycznego realizowanego poprzez MBP w tym departament śledczy i także więziennictwo było ściganie polskich patriotów. W więzieniach stalinowskich w ciągu tego pierwszego dziesięciolecia było ich ok. 250 tysięcy. To jest mniej więcej ćwierć miliona osób skazanych bądź przebywających w aresztach za swoje dążenie do odzyskania przez Polskę niepodległości - bądź też byli tylko o to podejrzewani, bo nie wszyscy byli aktywnymi. Ta przestrzeń była bezpośrednio powiązana z departamentami operacyjnymi" - powiedział Żaryn.

"Droga pana Stanisława Grodzkiego z jednej strony jest wynikiem odpowiedniego wykształcenia, ale z tej dokumentacji jasno wynika, że nie każdy młody lekarz był pozyskiwany do służby więziennej. On musiał przejść inwigilację, która ze strony ówczesnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego wskazała, że swoim światopoglądem zasługuje na to, aby wejść do tak ważnych z punktu widzenia ówczesnych interesów komunistycznego państwa miejsc" - wskazał historyk.

"Uważam, że zarówno ten fragment jego kariery w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, jak i późniejszy w wojsku jest świadectwem na to, że pan Stanisław Grodzki – ojciec obecnego marszałka Senatu był komunistą. Niezależnie od tego czy był czy też nie PZPR, ponieważ struktury siłowe były częścią większej całości jakim była struktura państwa nadzorowanego przez PZPR" - stwierdził.

"Można domniemywać, że dał się poznać jako osoba z pewnego awansu społecznego w związku z tym dla Polski Ludowej był osobą przychylną. [...] Tragedia polega na tym, że pan Grodzki podjął świadomą decyzję, aby wejść do miejsca, w którym koncentrowało się zło skierowane przeciwko polskim patriotom. Oczywiście w więzieniach komunistycznych w czasach stalinowskich byli także więźniami kryminaliści, byli także Ukraińcy z UPA – bardzo wielu ludzi, którzy w wolnej i niepodległej Polsce także siedzieli by w więzieniach. Natomiast tak się składa, że ćwierć miliona więźniów politycznych w czasach rzekomego pokoju to nie jest zwykły przypadek i osoba, która nie widzi tej przestrzeni zła, a widzi tylko swoje miejsce w jednostkowym wymiarze kariery nadal jest odpowiedzialna za współudział w szerszym systemowym rozdaniu, układzie władz" - wskazał.

bsw/Telewizja Republika