Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Parlament Europejski przyjął wczoraj rezolucję w sprawie Polski, jednak politycy PiS uspokajają, że nie jest to rzecz dla nas istotna 

Prof. Karol Karski, eurodeputowany (PiS): Nie jest to dokument istotny. To tylko jedna z wielu rezolucji przyjmowanych w Parlamencie Europejskim, bez podstawy prawnej i bez żadnej mocy sprawczej. Nikt nie emocjonował się specjalnie ani debatą, ani samą rezolucją. Obserwując przebieg debaty, można było zauważyć na sali tylko ok. 50 posłów z ogólnej liczby 751, przy czym prawie połowa obecnych, to byli Polacy.

Przy okazji debaty przewija się nieustannie narracja, że jest to „wyraz zaniepokojenia prawdziwych przyjaciół Polski”. Martin Schulz powtarzał wczoraj, że kocha nasz kraj, a tekst o „wyrazie zaniepokojenia prawdziwych przyjaciół Polski” rozsyłali przed debatą na Twitterze eurodeputowani Platformy Obywatelskiej i o ile dobrze pamiętam, tego rodzaju stwierdzenie padło również w czasie debaty, z ust europosła PO, Janusza Lewandowskiego 

Powinno być im wstyd, ponieważ donoszą na Polskę i swoją słabość oraz miałkość próbują nadrabiać, odwołując się do instytucji europejskich. To bardzo zła tradycja, sięgająca XVIII wieku lub nawet trochę wcześniej, kiedy polskie siły polityczne celem rozwiązania sporu, odwoływały się do zewnętrznych protektorów. Wstyd powinno być przede wszystkim Platformie Obywatelskiej. Partia ta nie rozwiązuje żadnych problemów ważnych dla Polaków, a jedynie stara się w jakikolwiek sposób zaistnieć w przestrzeni publicznej. Ci ludzie oczywiście znajdują jakieś wsparcie u swoich dawnych protektorów. Polska do tej pory była strefą wpływów innych państw, wielkich koncernów z Europy Zachodniej, banków, sieci handlowych i różnego rodzaju innych podmiotów. Części z tych, którzy dużo na eksploatowaniu Polski zarabiali, kręci się teraz łezka w oku, chcieliby powrotu do tych czasów. Dobrym przykładem tego, jakie znaczenie mają tego rodzaju debaty i rezolucje, jest sytuacja, która ma miejsce na Węgrzech. W sprawie tego państwa odbyły się już cztery debaty oraz przyjęto trzy rezolucje, w których de facto potępiano niezgodę na naciski i eksploatację Węgier przez obcy kapitał. Rząd węgierski w żaden sposób nie zmienił z tego powodu swojej polityki. PKB tego kraju rośnie oraz wzrasta poziom inwestycji. Nie dziwi wiec, ze rośnie tez poparcie dla Viktora Orbana.

Politycy opozycji w Polsce często powtarzają, że PiS wyprowadzi nasz kraj z Unii Europejskiej, choć żaden z polityków partii rządzącej nie mówił nic o takich zamiarach rządu, wręcz przeciwnie. Premier, prezydent, ministrowie, posłowie PiS często mówią o tym, że znaczenie naszego państwa w UE musi wzrosnąć, że dziś Polska przestaje przytakiwać na wszystko, co „wymyślą” elity rządzące Europy Zachodniej.

Widzimy nasze miejsce w Unii Europejskiej jako wspólnocie suwerennych państw, równoprawnych narodów, w której wszyscy powinni korzystać ze współpracy między sobą i efektu synergii. Nie widzimy Unii jako konglomeratu decydentów i stref wpływów. Żaden poważny przywódca nie chce, aby jego państwo stało się „europejskim landem”. Pamiętajmy również o tym, że UE funkcjonuje w formule organizacji międzynarodowej i w związku z tym - zgodnie z zasadą suwerennej równości zapisaną w Karcie Narodów Zjednoczonych - powinnafunkcjonować jako dobrowolne zrzeszenie suwerennych państw. Członkostwo w Unii oraz współpraca w jej ramach są dla nas bardzo ważne, zarówno na polu gospodarczym, jak i politycznym. Dzięki nim możemy bowiem stać się mocniejsi w wielu wymiarach. Jednak musimy być silniejsi jako całość, jako wspólnota. Nie możemy natomiast godzić się na to, by jedno państwo przeprowadzało pokojową, ale jednak, ekspansję w stosunku do pozostałych. Niemcy czynią to po części z własnej inicjatywy, a po części w wyniku rozwoju sytuacji, gdy „odpadają” poszczególni silni aktorzy wewnątrz Unii. Francja jest osłabiona zamachami, Włochy - prawie całkowicie sparaliżowane gospodarczo, funkcjonują jedynie dzięki zewnętrznym instytucjom finansowym. I wreszcie mamy do czynienia z Brexitem. Pozostał więc tylko jeden ośrodek decyzyjny, który częściowo z własnej woli, a częściowo siłą faktów, przejmuje kierownictwo w Unii.